Po prostu brat i siostra

Obraz olejny „Pielgrzymi” 2018 r., Autorstwa Elżbiety Bińczak-Hańderek

Czasem warto wrócić do słowa, które zna się od zawsze. Rodzeństwo. Mówimy o nim w dzieciństwie. Potem coraz rzadziej. Zostaje w dokumentach, w papierach, w testamencie. A przecież to jedno z pierwszych słów bliskości.
Nie chodzi mi o to, byś teraz odruchowo zadzwonił czy zadzwoniła do siostry lub brata, z którymi dawno nie rozmawiałeś. Oczywiście! Zrób to, jeśli możesz. Ale ważniejsze jest coś innego: żebyśmy zaczęli patrzeć na siebie jak na siostrę albo brata. Żebyśmy poczuli w sobie gotowość bycia tym, kto daje wsparcie, ciepło, obecność. Żebyśmy to my otwierali drzwi. Nie czekając, aż ktoś je dla nas uchyli.
Może właśnie w sąsiadce. W turyście. W kimś, kto szuka pracy. W osobie ubranej inaczej, mówiącej inaczej, wyglądającej inaczej. Rodzeństwo zaczyna się w spojrzeniu, które nie pyta: kim jesteś?, ale mówi: jestem tu dla ciebie.
Dziś, kiedy tak wiele osób czuje się zagubionych, łatwo wpaść w nieufność i lęk. Może właśnie dlatego to słowo wraca. Nie jako hasło, ale jako nić, która jeszcze może nas połączyć.
Nie chcę mówić Ci, jak masz żyć. Zapraszam Cię tylko, byś przypomniał sobie, przypomniała, może miałaś siostrę, miałeś brata. A może nie. Może była sąsiadka, która była jak siostra. Albo przyjaciel, który był jak brat. Może ktoś, z kim dzieliłeś ciszę. Wspólny śmiech. Dom. Rodzeństwo nie musi być dane biologicznie. Czasem tworzy się w relacji. W zaufaniu. W tym, że ktoś był blisko.
Żeby słowa „Bracia i Siostry”, wypowiadane w świątyniach i wspólnotach, znaczyły coś więcej niż tylko rytuał. Żeby były prawdziwe. Rodzeństwo nie dzieli, tylko łączy. Nie zamyka, tylko otwiera. Nie mówi: bądź taki. Mówi: jesteś. To słowo może połączyć to, co przez lata było rozdzielane: kobiecość i męskość, normatywność i odmienność, wspólnotę i samotność. Nie po to, by różnice zniknęły, ale by mogły być obok siebie, jak w jednej rodzinie. Bo gdy wypowiemy to słowo razem, może się okazać, że dzielimy te same lęki, te same pytania. I razem łatwiej je unieść. Rodzeństwo nie wyklucza tych, którzy nie mieszczą się w żadnym podziale. Przeciwnie, to właśnie ich potrzebuje. Ich obecności, ich wrażliwości. Słowo „ono” też ma tu miejsce. Nie jako deklaracja. Jako czułość. Po prostu.
Nie chodzi o rewolucję. Raczej o wspomnienie. O spotkanie i wspólny stół. I nie ma większego znaczenia, co wtedy kto ma na talerzu. Bo ważniejsze jest, że siedzimy razem. Że chcemy słuchać. I że jesteśmy gotowi zobaczyć siebie nawzajem takimi, jacy naprawdę jesteśmy. Stół, prawdziwy i symboliczny, staje się dla mnie miejscem Rodzeństwa. Tam, gdzie nikt nie musi grać. Gdzie mężczyzna nie musi być już twardy. Może powiedzieć, co czuje. Jaki jest wrażliwy. A kobieta może zdjąć szpilki, odkleić rzęsy, zetrzeć szminkę. Może mówić bez roli. Swoim głosem. Z pięknem, które nie potrzebuje potwierdzenia. To stół, przy którym każda osoba może być sobą, bez masek, w cieple obecności. Bo właśnie tam zaczyna się Rodzeństwo, w odwadze, by być prawdziwym i w zgodzie, że to wystarczy.

W Krakowie, razem z profesorą Joanną Hańderek, rozmawiamy o tym, jak przywrócić Rodzeństwo językowi, relacjom i codzienności. Nie mamy gotowych recept. Ale mamy serca otwarte.
Rodzeństwo nie powinno zostać tylko w papierach. Powinno wrócić do szkół, do domów, do urzędów, do języka. Nie jako obowiązek, ale jako coś prostego. Coś, co było z nami, zanim zaczęliśmy wszystko komplikować.
To nie jest nowy pomysł, tylko coś bardzo starego. Coś, co mamy zapisane w genach. Nie uczymy się, kto jest siostrą czy bratem. My to wiemy. Tylko czasem zapominamy.
Dlatego piszę ten tekst, bo to jest ten moment. Nie kiedyś, nie może. Teraz. Wystarczy jedno spojrzenie, jedno słowo, jedno spotkanie, żeby zacząć budować Rodzeństwo w codzienności.
Jeśli masz takie wspomnienie, o kimś bliskim, kto był Twoim rodzeństwem, to może już jesteś częścią tej wspólnoty.
I może przy tym stole znajdziesz miejsce także dla siebie.
Piszę ten felieton nie tylko do Ciebie. Piszę też do tych, którzy mają wpływ, do osób podejmujących decyzje, tworzących przestrzeń wspólną w urzędach, instytucjach, szkołach, na osiedlach. Do samorządowców i samorządowczyń, do urzędników i urzędniczek, do liderek i liderów wspólnot w Krakowie i poza nim.
Możesz się zastanawiać, co daje to spojrzenie. Co zmienia, że widzisz w drugim człowieku siostrę albo brata. A ja Ci odpowiem: to zmienia wszystko. Bo tak powinien brzmieć język instytucji. Gdzie nie jesteś już petentem, klientem, kontrahentką. Tylko siostrą, bratem. Rodzeństwem.
Od języka się zaczyna. A potem już idzie gest. Ton. Decyzja. Inne życie wspólne.
Zacznijmy od siebie. Zobaczmy, że możemy być siostrą albo bratem dla kogoś, kto dziś tego bardzo potrzebuje. Może nie powie tego wprost. Może tylko spojrzy. Ale my już będziemy wiedzieć, co to znaczy.
Tekst Janusz Bończak. Obraz olejny pt. „Pielgrzymi” 2018 r, autorstwa Elżbiety Bińczak-Hańderek