Kleszcze – polubić czy chociaż się przyzwyczaić?

Spread the love
Paulina Kramarz, polska ekolożka, dr hab. nauk biologicznych, prof. nadzwyczajna Instytutu Nauk o Środowisku Wydziału Biologii Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie.

Rozmowa z Pauliną Kramarz, polską ekolożką, dr hab. nauk biologicznych, prof. nadzwyczajną Instytutu Nauk o Środowisku Wydziału Biologii Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie.

Pani profesor, czy powinniśmy polubić kleszcze?

– Kleszcze zawsze były obecne wśród nas i w naszej polskiej przyrodzie. Kiedyś mogliśmy je spotkać głównie w lasach lub na łąkach. Niestety, od okresu przedprzemysłowego średnia temperatura w Polsce wzrosła o 1,7 stopnia Celsjusza, co spowodowało, że kleszczy w naszym otoczeniu jest coraz więcej. I dziś, mając świetne warunki do rozmnażania się, są one w stanie skolonizować nowe siedliska. I powoli wkraczają do naszych ogródków, działek oraz parków miejskich.

1,7 stopnia Celsjusza – przecież to tak niewiele…

Wiem, że ten statystyczny wzrost temperatury może się wydawać niewielki, ale czasem daje takie porównanie: prawidłowa temperatura naszego ciała to 36,6 stopnia Celsjusza, a jak ta temperatura wzrośnie o 1,7 stopnia, to już mamy gorączkę! I teraz nasz klimat ma właśnie taką gorączkę.

W ogrodzie u pani profesor też można spotkać te pajęczaki?

– Z przyjemnością spędzam w nim wolny czas… Są w nim także kleszcze – dwa lata temu zachorowałam na boreliozę. Ale przecież, rozumiem, że jesteśmy częścią przyrody i nie możemy bezpardonowo usuwać z niej gatunków. Te sieci powiązań są bardzo skomplikowane. A spadek bioróżnorodności jest dla nas bezpośrednim zagrożeniem. Badania pokazują, że niektóre choroby, z powodu spadku liczebności swoich żywicieli, szukają nowego żywiciela, i możemy stać się nim również my – jest nas przecież bardzo dużo i coraz bardziej wkraczamy na tereny dzikiej przyrody.

I pozbywamy się kleszczy…

…I właśnie jedną z takich grup, których staramy się za wszelką cenę pozbyć, są te zwierzęta, które mogą być dla nas niebezpieczne – na przykład kleszcze, ale jeżeli one w przyrodzie występują, to znaczy, że mają tam swoje miejsce i swoją rolę do odegrania. Są pokarmem na przykład dla ropuch, myszy, drapieżnych chrząszczy czy też dla ptaków. I bezrefleksyjnie zabijając je używając silnie toksycznych środków, niszczymy równowagę w przyrodzie.

To znaczy, że dla swojego komfortu ogródkowego, korzystając z chemicznych z silnych środków owadobójczych, zabijamy dużą część przyrody?

– Oczywiście, te substancje chemiczne, w tym wiele (np. powszechnie stosowana permytryna) używanych przeciw pajęczakom, do których należą kleszcze, są toksyczne również dla innych organizmów, również – ludzi. Najczęściej działają na układ nerwowy, a podstawowe mechanizmy przenoszenia informacji w układzie nerwowym są bardzo podobne u wszystkich zwierząt. I jeżeli używamy takich toksycznych środków, to trujemy również pożyteczne organizmy, choćby owady zapylające. Słynny, już nieżyjący biolog Edward O. Wilson powiedział kiedyś, że bez owadów ludzkość przetrwa tylko parę miesięcy.

Czy jesteśmy bezbronni i skazani na gryzienie przez kleszcze i czy istnieją bezpieczne dla środowiska sposoby ich usunięcia?

– Zdecydowanie nie jesteśmy bezbronni i nie jesteśmy skazani na używanie tylko silnie toksycznych środków chemicznych. Możemy przede wszystkim zadbać o te zwierzęta, które się nimi odżywiają, czyli na przykład już wspomniane ptaki, drapieżne chrząszcze itp. Warto równocześnie uprawiać takie rośliny, które je odstraszą z naszego ogrodu. Jest to na przykład cebula czy chrzan. Wrotycz, z którego możemy również przygotować smaczną sałatkę, czy też uwielbiana przez pszczoły, również te dzikie (jak choćby trzmiele), kocimiętka, a gdy w ogrodzie ktoś ma oczko wodne, z powodzeniem może hodować tatarak. I powinniśmy poszerzać naszą wiedzę o relacjach w przyrodzie, dzielić się doświadczeniami i rozmawiać.

Czyli będziemy mogli jeszcze porozmawiać o opryskach i agroekologii?

Zdecydowanie (śmiech). Przyjęłam zaproszenie, by wziąć udział w panelu dyskusyjnym podczas Wielkowiejskiego Targu w Szycach, więc 10 września br., będziemy mogli kontynuować rozmowę.

Dziękuję za rozmowę

Rozmawiał Janusz Bończak, fot autor
Tekst poublikowano za zgodą Wiadomości WW