Śmierć Wilczyc w okolicy Brzozowa

Spread the love
Prof. UP Marcin Urbaniak, przewodniczący Akademickiego Stowarzyszenia przeciwko Myślistwu Rekreacyjnemu.

Redakcja Istoty poprosiła o krótki komentarz prof. UP Marcina Urbaniaka, bioetyka środowiskowego i przewodniczącego Akademickiego Stowarzyszenia przeciwko Myślistwu Rekreacyjnemu w sprawie zastrzelenia dwóch młodych wilczyc w okolicy Brzozowa.

Jaki jest kontekst całej sytuacji z zastrzelonymi pod Brzozowem wilczycami?

–  Dwóch pilarzy, którzy pracowali w lesie niedaleko Brzozowa (woj. Podkarpackie), spotkało na początku marca młode wilki, które się im przyglądały. Bliską obecność prawdopodobnie wilczyc zinterpretowali jako… atak. Mężczyźni przez kilkanaście minut krzyczeli i machali piłami spalinowymi przed zaciekawionymi zwierzętami, zanim wilki uciekły. Po całym incydencie prokurator-myśliwy w Brzozowie poinformował, że taki wyolbrzymiony „atak” wilków na ludzi jest nietypowy i trzeba jakoś skutecznie zareagować. Generalna Dyrekcja Ochrony Środowiska, na wniosek burmistrza Brzozowa, wydała co prawda jedynie ustną decyzję, ale niestety najgorszą możliwą, gdyż zaleciła zabicie wilków, które podlegają w Polsce ścisłej ochronie. Była to decyzja na tyle szybka, że lekceważąca szczegółową analizę całej sprawy, ponieważ późniejszy wywiad z drwalami ujawnił, że żadnego ataku nie było – wilki jedynie się przyglądały wystraszonym mężczyznom. W efekcie doszło do zastrzelenia dwóch przypadkowo napotkanych przez myśliwych wilczyc w ramach przywrócenia spokoju i bezpieczeństwa w okolicy Brzozowa, jakkolwiek to absurdalnie brzmi.

Dlaczego cała sytuacja mocno zbulwersowała środowiska aktywistów i grono naukowców?

– Jeżeli z tak błahego powodu, jak obecność obserwujących wilków, Generalny Dyrektor Ochrony Środowiska wydaje błyskawiczną decyzję ustną – a więc niepodlegającą żadnej kontroli społecznej – o zabiciu osobników chronionych, to sytuacja robi się bardzo nieprzyjemna. Nie ma konsultacji ze specjalistami, nie ma rozpatrywania alternatywnych rozwiązań, za to pojawia się precedens, który można zacząć nadużywać. Tym bardziej, że wyjątkowo gorliwie wypełniono owo ustne zalecenie – w ciągu kolejnych godzin zabito dwie przypadkowo napotkane wilczyce, które mogły nie mieć nic wspólnego z wystraszonymi pilarzami. To skandaliczna, bardzo niebezpieczna dla gatunków chronionych sytuacja: zabito nieznane osobniki, w dodatku w sposób oficjalnie nieokreślony, bo na podstawie wyłącznie ustnego zalecenia. Całe zdarzenie może stanowić pretekst do bezsensownego uśmiercania kolejnych osobników, które pojawią się „zbyt blisko” nieodpowiednich osób. Tymczasem, wedle ekspertów z Instytutu Biologii Ssaków PAN, zwiększenie odstrzału wilków – tym bardziej chaotyczne – nie spowoduje, że cudownie znikną zdarzenia konfliktowe na linii człowiek-wilk, bowiem te konflikty nie dotyczą ani całego gatunku, ani nawet poszczególnych grup wilków, lecz jedynie pojedynczych osobników, w dodatku wyjątkowo rzadko. Bezmyślne zabijanie przypadkowych osobników przez myśliwych niszczy strukturę wilczej rodziny, co zaburza równowagę funkcjonowania całej grupy. W rezultacie destabilizacji, rozbita rodzina może przejawiać chęć zapolowania np. na zwierzęta towarzyszące czy gospodarskie, co ostatecznie tylko pogłębia konflikty ludzko-wilcze.

Pojawia się również pytanie, jak precyzyjnie określić zbyt bliską odległość dzikich zwierząt, gdy człowiek gospodaruje lasem, niczym plantacją drewna, wchodząc do naturalnych ekosystemów, jak do własnego domu. Dochodzimy do paradoksu, kiedy człowiek dramatycznie zmniejsza obszary leśne, inicjując synantropizację wilków, lisów czy dzików, a równocześnie oburza się, że zwierzęta te wychodzą poza kurczące się rewiry żerowania, przemieszczają po coraz rozleglejszych terenach zurbanizowanych, bądź zaspokajają swoją ciekawość, przyzwyczajone do zapachu i widoku człowieka. Tydzień temu odłowiono wilczycę z Białowieży, która – przyzwyczajona do ludzi – spacerowała po okolicznych wsiach, nie reagując ucieczką. To mogło skończyć się dla niej także wyrokiem śmierci. Oczekiwanie, że jedyną reakcją na widok, a raczej zapach, człowiek powinna być natychmiastowa ucieczka zwierzęcia, jest wyjątkowo smutne – czy faktycznie chcemy kojarzyć się innym gatunkom wyłącznie z bólem i strachem? Jeśli będziemy kontynuować taką irracjonalnie przemocową postawę – zarówno względem wilków, jak też lisów, bobrów, łosi czy żubrów – to w niedługim czasie pewne gatunki z rodzimych ekosystemów znikną na zawsze.

Jak w takim razie powinno się zareagować i czy mamy alternatywne rozwiązania w sytuacji, gdy dzikie zwierzęta zbliżają się do ludzi na niebezpiecznie bliską odległość?

– Przede wszystkim, Generalna Dyrekcja powinna zaangażować niezależnych specjalistów teriologów do zbadania całej sytuacji, która ostatecznie nie była żadnym atakiem wilków. Decyzja o uśmiercaniu zwierząt powinna być absolutną ostatecznością, solidnie uzasadnioną prawnie i naukowo, gdyż w przeciwnym razie, myśliwi skrzętnie wykorzystają okazję do strzelania. Jak widać po histerycznej reakcji wspomnianych drwali, relacja ludzi z wilkami rodzi konflikt, zaś środowisko łowieckie umiejętnie podgrzewa emocje, dążąc do jednego, najgorszego rozwiązania. W tym konkretnym zdarzeniu nie wiadomo nawet, do jakich osobników strzelano – to mogły być przypadkowe, dowolne wilczyce – stąd zalecenie zabicia wilków nie miało żadnych racjonalnych uzasadnień.

W szerszym ujęciu relacji człowieka z dzikimi zwierzętami, najbardziej racjonalnym rozwiązaniem jest, po pierwsze, akceptacja faktu naszego zamieszkiwania w sąsiedztwie z wilkami, dzikami, lisami czy kunami, bowiem procesy synantropizacji wciąż postępują. W konsekwencji musimy zaakceptować np. kategoryczny zakaz wyrzucania w pobliżu lasu czy łąk resztek jedzenia, które nęci drapieżniki, bądź też zakaz spuszczania luzem psów tam, gdzie bytują drapieżniki. W przeciwnym razie, ewentualne ataki wilków na psy będą wyłącznie winą nieodpowiedzialnych opiekunów swoich pupili. Po drugie,  łagodzeniem konfliktów byłoby ustanowienie rezerwatów i terenów chroniących m.in. wilki, na które to obszary drwale ani postronne osoby nie miałyby prawa wstępu. Realizacja eksperckiej ochrony gatunkowej, która w sytuacjach konfliktowych znajduje bezpieczne kompromisy, oddając szacunek naturze i dbając o dobrostan zwierząt, a nie zarządza natychmiastową egzekucję – to dojrzała, profesjonalna alternatywa.

Osobnym, poważnym problemem jest nasze kolektywne myślenie o wilkach w kategorii agresorów, szkodników. Mity i stereotypy o wilkach działają na szkodę tego kulturowo charyzmatycznego gatunku: z jednej strony produkujemy patriotyczną odzież z wizerunkiem agresywnego wilka, z drugiej strony powielamy bajkę o tym, jak wilk – wcielenie zła – zjada niewinne dziecko. Mamy stulecia fatalnej tradycji identyfikowania pewnych gatunków zwierząt ze niebezpieczeństwem, agresją czy zagrożeniem życia. Jak poradzić sobie z tym problemem, to już obszerny temat na inną rozmowę.

Bardzo dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Janusz Bończak

Wspieraj Istotę – wpłać datek. Ogłoś się na łamach naszej strony.