Dlaczego oburzają nas zwierzęta pozaludzkie?

Spread the love

Dr Sylwia Spurek bardzo słusznie poinformowała na Twitterze, że „Nie tylko ludzie ponoszą konsekwencje pandemii. Okrutną cenę za pandemię zapłaciły także zwierzęta pozaludzkie. Zwierzęta wykorzystywane w laboratoriach zostały poddane eutanazji. To kolejny argument za tym, żeby skończyć z testami na zwierzętach”. Ku mojemu głębokiemu zdumieniu, wpis Europosłanki wywołał oburzenie części użytkowników mediów społecznościowych oraz krytykę środowiska politycznego – co jeszcze dziwniejsze, również ze strony lewicowej.

Pojawia się pytanie, które część wpisu Sylwii Spurek tak bardzo bulwersuje. Wiemy, że w Holandii potwierdzono obecność wirusa SARS-COV-2 na kilkudziesięciu fermach, którego „wnieśli” pracownicy ferm. Mocno oburzające jest, że z powodu skrajnej lekkomyślności tych osób ponad milion (!) żywych istnień zostanie eksterminowane. Analogiczna sytuacja zdarzyła się w hiszpańskiej Aragonii – koronawirus dostał się na hiszpańskie fermy futerkowe przez pracownika, który zaraził zwierzęta, wskutek czego minister rolnictwa zlecił zabicie niemal 100 000 norek! Tym sposobem setki tysięcy zwierząt zostanie zabitych wyłącznie z powodu ludzkiej głupoty i lekceważenia zasad bezpieczeństwa. Dodatkowo, tysiące zwierząt laboratoryjnych od miesięcy jest poddawanych eksperymentom, a następnie uśmiercanych – wszystko to w celu wynalezienia skutecznej szczepionki na SARS-COV-2 dla ludzi.

Czy wymienione fakty są dogłębnie bulwersujące? Oczywiście, że tak. Czy to one tak rozsierdziły internautów i polityków? Absolutnie nie – oburzenie dotyczy kwestii tak błahej, że trudno uwierzyć, aby wykształcone społeczeństwo XXI wieku miało z nią problem. Otóż dr Spurek użyła, popularnego w akademickim świecie, terminu „zwierzęta pozaludzkie”. Termin ten pojawia się już w 1975 roku m.in. w przedmowie do pierwszego wydania „Wyzwolenia zwierząt” Petera Singera. U nas od lat używają go specjaliści z zakresu zoologii, prawa i etyki, jak prof. Andrzej Elżanowski, prof. Tomasz Pietrzykowski czy prof. Zdzisława Piątek. Sens jest oczywisty: ponieważ człowieka jest zwierzęciem z gromady ssaków, z rzędu naczelnych, termin „zwierzęta pozaludzkie” oznacza dowolne inne gatunki królestwa animalia z wyłączeniem gatunku Homo sapiens – najczęściej w kontekście uprzedmiotowienia oraz eksploatacji tych gatunków. Jest to jasne i zrozumiałe dla osób rozumiejących codzienny ból i wyzysk milionów zwierząt, więzionych na przemysłowych fermach, w laboratoriach, cyrkach czy na przydomowych łańcuchach. Tymczasem dziennikarka Estera Flieger zadaje pytanie: „Co to są «zwierzęta pozaludzkie»?”, po czym kontynuuje „Nie pierwszy raz europosłanka Sylwia Spurek odwraca uwagę od problemu, sięgając po słowa (czy szerzej środki wyrazu) sprowadzające jej wpisy do poziomu jakiejś parodii.” Mamy więc sytuację, gdy terminologia klarowna dla środowiska specjalistycznego może być niezrozumiała lub nieintuicyjna dla osób z zewnątrz. Tym bardziej więc cieszy użycie przez Europarlamentarzystkę terminu „zwierzęta pozaludzkie”, bowiem codzienny język kształtuje nasz światopogląd, zaś ewentualny opór np. Estery Flieger być może skruszeje, gdy nieznane pojęcia stają się codziennością – podobna sytuacja dotyczy u nas choćby feminatywów.

Słowa Sylwii Spurek są przejawem niezwykle dzisiaj – w dobie śmierci bioróżnorodności – potrzebnego zaangażowania: w nagłaśnianie ogromu niepotrzebnej krzywdy zwierząt; w wybijanie nas z utartych schematów maskowania przemocy; w rozbudzanie uważności, stępionej skostniałymi stereotypami, szkodliwymi rutynami i wygodnymi nawykami. Czy te słowa zniechęcają do ważnych spraw? Wręcz przeciwnie – są komunikatem, którego nie wolno ignorować, gdyż zwracają uwagę na wciąż palący problem naszej obojętności i nonszalancji w obliczu instrumentalnej eksploatacji czujących, cierpiących istot, które posiadają moralny status oraz jednostkowe potrzeby. Dla mnie publiczne wypowiedzi Sylwii Spurek stanowią papierek lakmusowy stopnia świadomości społecznej i powszechnej gotowości do dalszego rozwoju moralnego. Niestety, reakcje (w tym komentatorów lewicowych) na słowa o „zwierzętach pozaludzkich” każą mi być nieco sceptycznym, gdy chodzi o wzrost wrażliwości na krzywdę zwierząt, a także uznanie podmiotowości właśnie zwierząt pozaludzkich. Dlaczego zatem oburzają niektórych słowa o zwierzętach pozaludzkich? Ponieważ w 2020 roku pewna część społeczeństwa tkwi w anachronicznych uprzedzeniach, które pozornie wywyższają człowieka ponad świat przyrody i uniemożliwiają dostrzeżenie w innych gatunkach czujących – a często też cierpiących – jednostek. Tymczasem realnie bulwersujący wydaje się być przede wszystkim obskurantyzm i jego obrona w mediach społecznościowych, zwłaszcza po lewej stronie sceny politycznej, ponieważ nie wróży on rychłego zbudowanie nowoczesnej, zjednoczone opozycji.

Gorąco dziękuję dr Sylwii Spurek za całe zaangażowanie, wytrwałość i odwagę mówienia o problemach zwierząt głośno, jasno i otwarcie. „Róbmy swoje!”
Dr hab. Marcin Urbaniak

Marcin Urbaniak – pracownik naukowy krakowskiego Uniwersytetu Pedagogicznego im. KEN, gdzie zajmuje się głównie etyką środowiskową, neuroetyką oraz moralnością w świecie zwierząt. Organizator cyklicznych konferencji naukowych poświęconych zagadnieniom dobrostanu
i praw zwierząt oraz ochrony przyrody; autor specjalistycznych publikacji z zakresu etyki, ekologii, filozofii umysłu i ewolucji. Prywatnie realizuje się jako aktywista społeczny, współpracując
z organizacjami pozarządowymi, w których zajmuje się edukacją ekologiczną, a także koordynacją działań i projektów na rzecz ochrony zwierząt oraz przyrody.

Wspieraj Istotę – wpłać datek. Ogłoś się na łamach naszej strony.