To jest wojna!
Komentarz do wyroku Trybunału z perspektywy bioetyka
W czwartek 22 października 2020 Trybunał Konstytucyjny – piętnaście osób, będących z wykształcenia prawnikami – zadecydowało o zdrowiu i życiu kilkunastu milionów kobiet na okres co najmniej kilku najbliższych lat. Trybunał, wspierany pozytywnymi głosami pewnej grupy polityków, podjął decyzję o zakazie dokonywania aborcji ze względu na ciężkie uszkodzenie płodu, gdyż tak uzasadnione przerywanie ciąży jest sprzeczne z konstytucyjną zasadą ochrony życia. W praktyce oznacza to, przytaczając słowa pewnego ginekologa, m.in. odmówienie pacjentce wykonania terminacji ciąży „pomimo drastycznego wielowadzia płodu – rozszczepu kręgosłupa, obustronnego rozszczepu warg i podniebienia, poważnych wad serca i wad genetycznych”. Podkreślam, że te piętnaście osób, to prawnicy, bowiem ich wybór dotyczył biologicznych aspektów ontogenezy człowieka: określenia jakości życia embrionu i płodu, kwestii prenatalnych zaburzeń procesu rozwoju embrionu, a także zdrowia i życia psychofizycznego kobiety w okresie ciąży i po porodzie, wraz szacowaniem wartości zdrowia i życia – zarówno przyszłej matki, jak i rozwijającego się, przyszłego dziecka. Co szokujące, nie było żadnych specjalistycznych dyskusji ginekologów, embriologów, genetyków, patologów ani psychologów rodzinnych; nie było konsultacji społecznych z organizacjami, zajmującymi się pomocą psychologiczno-finansową samotnym matkom bądź rodzinom, których dziecko zmarło z przyczyn malformacji ciała. Nie dopuszczono w końcu do głosu same zainteresowane osoby, czyli kobiety – matki, przyszłe matki, kobiety w ciąży. Zakneblowano im usta, całkowicie ignorując i lekceważąc ich zdanie. Więc kobiety same zabrały głos i upomniały się o swoje prawa:
-
na płaszczyźnie jurysdykcji, Trybunał Konstytucyjny skandalicznie pominął w rozważaniach podmiotowe, konstytucyjne prawa do ochrony zdrowia fizycznego i dobrostanu psychicznego kobiet, które mogą stanąć (a w sytuacji np. wspomnianego wielowadzia genetycznego stoją) w kolizji z prawem ciężko uszkodzonego płodu do narodzenia się;
-
na płaszczyźnie bioetycznej, nie podjęto żadnych działań, aby wypracować konstruktywne rozwiązanie podstawowego dylematu społecznego, jakim jest prawo kobiet do decydowania o swoim ciele, zdrowiu i życiu, w tym o przerywaniu ciąży;
-
w końcu na płaszczyźnie prawnej i bioetycznej, oburzająco przemilczano prawo do ochrony kobiet przed systemowym przymusem donoszenia ciąży oraz przymusem porodu na własną szkodę.
W efekcie, sędziowie wchodzący w skład Trybunału Konstytucyjnego, zasłaniając się jedną wartością zapisaną w konstytucji – ochroną życia – równocześnie poważnie naruszyli realizację tej wartości. Precyzyjnie mówiąc, sędziowie arbitralnie wywyższyli ochronę życia jednej grupy podmiotów (ciężko uszkodzonych płodów) względem ochrony życia i zdrowia (psychicznego oraz fizycznego) drugiej grupy podmiotów – kobiet. Konstytucja nakazuje ochronę każdego życia, a więc również życia potencjalnej matki, bez faworyzowania jednej grupy kosztem innej. „Życie ludzkie jest wartością w każdej fazie rozwoju i jako wartość, której źródłem są przepisy konstytucyjne, powinno ono być chronione przez ustawodawcę”, skomentowała w uzasadnieniu wyroku Trybunału sędzia Justyn Piskorski. Wydaje się tutaj niezbędny krótki komentarz do słów sędziego, bowiem widoczny jest brak kompetencji w obszarze bioetyki, czego dowodem jest silnie „ilościowe” ujęcia zjawiska życia. Otóż istnieje także jakościowy aspekt życia danego organizmu – jakości wyznaczanej przez możliwe doznania, doświadczenia bądź realizowane potrzeby biologiczne. W przypadku płodu z zespołem ciężkich malformacji, owa jakość jest radykalnie znikoma, z powodu niemożności przeżycia poza ciałem matki, nieuniknionym doznawaniem bólu oraz genetyczną niemożliwością prawidłowego (zaspokajającego potrzeby behawioralno-poznawcze) rozwoju całego organizmu. Nie ma większego sensu zestawiać tej sytuacji z jakością w pełni rozwiniętego życia psychofizycznego dorosłej kobiety. Podobnie truizmem jest konstatacja, że zakaz aborcji nie uzdrowi w cudowny sposób embrionów ani płodów z terminalnymi wadami wrodzonymi. Zamykanie oczu na problem i udawanie, że nie istnieje, nie sprawi, że ów problem zniknie. To albo magiczne myślenie, albo raczej politycznie wyrachowany, populistyczny cynizm.
Zatem prawo, które jest ślepe na nieunikniony ból i śmierć ciężko uszkodzonego płodu po narodzinach oraz to samo prawo, zmuszające kobiety, aby rodzić w jakiejkolwiek sytuacji ginekologicznej, jest skrajnie okrutne, niemoralne i staje się brutalnym narzędziem terroru społecznego. Kobiety bowiem zostają – i faktycznie w czwartek 22 października zostały – całkowicie wykluczone poza obszar dialogu politycznego i medialnego, a zarazem uprzedmiotowione do instrumentalnej funkcji żywego inkubatora: zapłodnić, donosić, urodzić i pokornie zaakceptować ten stan. Trybunał wraz z grupą wnioskodawców, czyli 119 posłów partii PiS, PSL-Kukiz’15 oraz Konfederacji, całkowicie wymazał ze swej świadomości fakt, iż władza oraz prawodawstwo nigdy nie poddaje w wątpliwość podmiotowości swoich obywateli – ani kobiet, ani mężczyzn. Uznanie obywatelskiej podmiotowości polega na pozostawieniu prawa do decydowania o własnym ciele, zdrowiu i życiu osobom, które znalazły się w sytuacjach moralnie drastycznych i prawnie niejednoznacznych, a których te sytuacje dotyczą bezpośrednio, gdyż efekty decyzji będą same doświadczać przez długi czas swego życia. Paternalistyczne rozstrzyganie w imieniu obywatelek, podyktowane arbitralnie przyjętą ideologią oraz siłowym zmuszaniem do narzuconych rozstrzygnięć odbiera autonomię decydowania, łamie podstawowe prawa człowieka, poniża godność i wyklucza z życia społecznego. Tak obecnie wygląda sytuacja polityczna kobiet w Polsce.
Jeżeli to sobie jasno uświadomimy, przestają dziwić okrzyki „To jest wojna!” maszerujących w protestach tysięcy kobiet, wraz ze wspierającymi ich mężczyznami. Mają całkowitą rację, ponieważ – pomijając wykalkulowane zagrywki polityczne – mamy do czynienia z głębokim konfliktem obyczajowym i kryzysem światopoglądowym. Wszak jakiś procent obywateli i obywatelek dał swoimi głosami (październik 2015 i 2019) władzę takim, a nie innym reprezentantom konkretnych postaw i poglądów. To regularna wojna wartości moralnych, którą powoli i systematycznie rozniecały pewne kręgi prawicowych polityków. Mówiąc dokładniej, to konflikt, gdzie wartości paternalistycznego autorytetu; bezrefleksyjnej lojalności i subordynacji władzy; uświęconej, bo bezpiecznej tradycji oraz patriarchalnej, segregującej hierarchii społecznej (kobieta usługuje, udostępniając seksualnie swoje ciało, rodząc, gotując, sprzątając etc.) ścierają się z wartościami tolerancji i szacunku do innych osób (niezależnie od płci, orientacji seksualnej czy pochodzenia); wartościami poszanowania indywidualnych swobód / wolności do samostanowienia (o swoim ciele, życiu, zawodzie, rolach społecznych) i do samorealizacji społecznej oraz wartościami egalitaryzmu i podmiotowej troski o jednostkę. To konflikt bezdyskusyjnych rozwiązań siłowych z merytorycznie dialogujący racjonalizmem; starcie się infantylnego uproszczenia świata do czarno-białych barw z dojrzałą akceptacją wielu odcieni społecznych problemów. Wartość życia embrionu i płodu została 22 października cynicznie, instrumentalnie użyta do kolejnej rozgrywki politycznej, do demonstracji bezkarnej władzy. Co gorsza, ta wojna – z perspektywy psychologii moralności – wydaje się beznadziejna, gdyż skazana na brak ostatecznego rozstrzygnięcia. Wiadomo o tym co najmniej od czasu, gdy psychologia ewolucyjna odkryła wrodzone, emocjonalne fundamenty intuicji moralnych, które to intuicje – pod wpływem lokalnych czynników kulturowych – aktywizują konkretne postawy społeczne, skłonności ideologiczne, a także przekonania polityczne. Z czego wynika taki stan rzeczy, to temat na inną wypowiedź. Natomiast konsekwencje alternatywnych, „konkurencyjnych moralności” i rozbieżnych sposobów wartościowania świata widzimy dzisiaj na własne oczy. Pozostaje pytanie, czy możliwy do wynegocjowania jest, pomimo radykalnych różnic w myśleniu o rzeczywistości – o strukturze społecznej, gospodarczej przyszłości kraju, o stosunku do przyrody itd. – ewentualny kompromis i względna stabilność nastrojów społecznych? W obecnej chwili sytuacja każe zachować daleko idący sceptycyzm.
Tekst dr hab. Marcin Urbaniak, Katedra Etyki Ogólnej, Instytut Filozofii i Socjologii Uniwersytetu Pedagogicznego im. KEN w Krakowie, fot., oprac. graficzne Janusz Bończak, “Istota”.
Wspieraj Istotę – wpłać datek. Ogłoś się na łamach naszej strony.