Zwierzęta ofiarne?

Spread the love

(Boskie Istoty cz. 2) 

W pierwszym odcinku mojej próby ustalenia, jaki jest stosunek Boga do zwierząt i jaki w związku z tym powinien być nasz, zaczęłam od czegoś najłatwiejszego. Nic prostszego, niż zacytować z Księgi Rodzaju fragment, że na samym początku ludzie – a także ich beznożni, dwunożni czy czteronożni starsi kuzyni – mieli jeść rośliny. Tyle że już krok dalej zaczynają się komplikacje. Będziemy wprawdzie z całych sił trzymać przy sercu pierwsze wyobrażenie Izraelitów o Raju, podobnie jak słowa z Księgi Mądrości: „Miłujesz bowiem wszystkie stworzenia, niczym się nie brzydzisz, co uczyniłeś, bo gdybyś miał coś w nienawiści, nie byłbyś tego uczynił” (Mdr 11, 24), ale sama prawda serca i pobożne życzenia mogą niestety nie wystarczyć szukającym zrozumienia.

Pozostańmy w obrębie Starego Testamentu (dalej: ST). Pełno w nim krzywdy zwierząt: krwawe ofiary, zabijanie na pokarm, eksploatowanie. Co z tym zrobić? Musimy wspólnie popływać w oceanie Biblii, szukając dowodów na potwierdzenie przemożnej intuicji, która mówi, że nie – nie jest możliwe, aby dobry i mądry, jak wierzymy, Bóg był obojętny na cierpienie zwierząt. Trudne zamierzenie, ale przecież my – wierzący – ufamy, że nie chce żadnego cierpienia, również naszego, a przecież i nas, ludzi, spotykają rzeczy straszne.

Zacznijmy więc od przypomnienia kilku spraw. Treści składające się na ST, stanowiący glebę chrześcijańskiej religii, powstawały przez kilkanaście wieków i miały niezliczonych autorów. Autorzy ci zastanawiali się, jak to się stało, że są ludźmi, skąd się wzięli i jak powinni żyć. Przez setki lat swoje pomysły na wyjaśnienie tych pytań i wątpliwości oraz swoją historię (pamięcią sięgają pierwszych wieków II tysiąclecia p.n.e.), a przede wszystkim opowieść o swoich relacjach z Bogiem, przekazywali z ust do ust. Robili to podobnie jak my (czego przykładem są nasze legendy o Lechu, Czechu i Rusie czy o królu Kraku), tylko znacznie dłużej. Dopiero w VI–V wieku p.n.e. inni zaczęli te mity, podania, poezje i traktaty spisywać. Na podstawie ustnych przekazów rekonstruowali wydarzenia i rozmowy, interpretowali, nadawali im formę, redagowali, kompilowali. Można sobie tylko wyobrazić, jaki bałagan powodowały te działania przez kolejne setki lat. Historia powstawania i przyjmowania za obowiązujące pism składających się na obecną Biblię jest fascynująca. Nie wszyscy przyjmowali za prawdziwe wszystkie opowieści, nie wszyscy ze wszystkimi się zgadzali. Powoli, znowu przez wieki, układały się one w kanony – wyraz grupowej mądrości. Każde wyznanie ma swój kanon, istnieje zwykle wiele jego tłumaczeń, a wokół tych tłumaczeń narosło, i nadal narasta, wiele interpretacji i wątpliwości.

Gdybyśmy literalnie traktowali i chcieli stosować to, co zapisane na kartach ST i to czego – według autorów biblijnych – Bóg oczekiwał od człowieka, to i dziś uważalibyśmy, że Stwórca akceptuje poligamię (Sm 12, 11-14), niewolnictwo, oszustwo, zdradę, wyrzynanie w pień innych narodów, jeżeli tylko chcemy zająć ich ziemię, bicie niewolników, byleby ich nie zabić (Wj 21, 20-21). Bóg poleca też kamienować (Lb 15, 32-36), akceptuje morderstwa, gwałty, grabieże i rabunek (Pwt 20, 10-18); co więcej, sam Bóg dopuszcza się zła (np. Hi 1, Jr 42, 9-10). Niezliczone okropności i przestępstwa dzieją się na stronach Biblii za zgodą Boga, a czasem na jego polecenie.

No właśnie. Jak to możliwe, że pomimo tylu okropieństw miliony ludzi przez tysiąclecia wierzą w Boga opisanego w ST i przełykają te budzące sprzeciw obrazy, nazbyt się nimi nie przejmując? Pierwsze wytłumaczenie kryje się w użytym wcześniej słowie: „według”.

To według tamtych autorów ksiąg, spisywanych około 2,.5 tysiąca lat temu, według ich rozeznania, warunkowanego sposobem życia, jakie wiedli, ich ówczesnej wiedzy ogólnej i wiedzy o tysiącu wcześniejszych latach, Bóg coś akceptował albo nie akceptował i… na przykład zsyłał potop. Autorzy ST opisywali, opiewali życie nomadów idących przez pustynie i przez swoją historię, żywiących się tym, co było dostępne, w dużej mierze zwierzętami. Nie uprawiali przecież ziemi, przemieszczali się z miejsca na miejsce. I ci opisywani, i ci piszący podlegali w różnym stopniu wierzeniom i zabobonom swoich czasów i obszarów. Nie tylko zwierzęta składano wtedy jako ofiarę z życia na przebłaganie lub na poparcie prośby kierowanej do bogów czy jednego Boga, ale i ludzi. To było zachowanie dopuszczalne. Abraham nie był zbyt zdziwiony, kiedy Bóg zażądał od niego ofiary z syna.

Spisujący swoje historie i relacje z Bogiem autorzy ST stosowali funkcjonujące w tamtych czasach sposoby przedstawiania treści, pojęcia, metafory i obrazy. Gdybyśmy to my dzisiaj pisali legendy i pieśni o Bogu, używalibyśmy zupełnie innych obrazów, innych metafor. Inaczej pisalibyśmy o kobietach, nie przyszłoby nam do głowy by chwalić niewolnictwo. I w końcu, wiedząc to, co teraz wiemy o zwierzętach, inaczej pisalibyśmy także o nich.

Musimy więc do lektury ST pod kątem obecnych w nim zwierząt przystąpić z dystansem uwzględniającym realia i obyczaje pradawnych wieków. Osoby wierzące czują, że pod tymi uwarunkowanymi historycznym czasem opowieściami jest coś bardzo głębokiego, ponadczasowego. Uważa się, że są to księgi natchnione, a więc że ich autorzy mieli szczególną zdolność odczytywania sensów istnienia. Zdolność będącą szczególnym darem od Stwórcy wszystkiego. Takie założenie – że pod opisywanymi realiami kryje się Boża prawda o świecie i o ludziach, którą utalentowani autorzy chcieli opisać, uchwycić, zrozumieć – sprawia, że wierzący czytelnikowi nie zatrzymuje swojej uwagi na historycznych realiach i trywializmach, tylko „kopie” głębiej.

Jeżeli tak czytamy ST, to bardziej niż fakt składania ofiar ze zwierząt rzuci nam się w oczy to, że Bóg tych ofiar nie chce, np.: „Pan da wam mięso i będziecie jeść. […] aż wam nozdrzami będzie wychodzić i przejmie was wstrętem […]” (Lb 11, 18-20); „Co mi po mnóstwie waszych ofiar? […] Krew wołów i baranów, i kozłów mi obrzydła” (Iz 1, 11). […] „choćbyście nawet mnożyli wasze modlitwy, Ja nie wysłucham. Ręce wasze pełne są krwi” (Iz 1, 14-15); Wypisałem im moje liczne prawa, lecz je przyjęli jako coś obcego. Lubią ofiary krwawe i chętnie je składają, lubią też mięso, które wówczas jedzą, lecz Pan nie ma w tym upodobania. Wspominam wtedy na ich przewinienia i karzę ich za grzechy – niech wrócą znów do Egiptu! (Oz 8, 12-13); „ Nie chcę przyjmować cielca z twego domu ni kozłów ze stad twoich, bo do Mnie należy cała zwierzyna po lasach, tysiąc zwierząt na moich górach. Znam całe ptactwo powietrzne, i do Mnie należy to, co się porusza na polu. Gdybym był głodny, nie musiałbym tobie mówić, bo mój jest świat i to, co go napełnia. Czy będę jadł mięso cielców albo pił krew kozłów?” (Ps 50, 7-15).

Jeżeli Bóg ST akceptuje ofiary ze zwierząt, bo i takie przykłady znajdziemy, a po potopie pozwala ludziom, według autorów Pisma, jeść mięso, to prawdopodobnie dlatego, że ludzie pozostający pod wpływem zła (są przecież poza Rajem) i wolni, już nie byli do ujarzmienia bez ich uprzedniego ubezwłasnowolnienia. Byli wtedy, i w czasach Jezusa, i nadal są, okrutni nie tylko wobec zwierząt, ale i wobec swoich braci. Zechciał więc Bóg przymykać oko na ludzką wolną grzeszność „przez wzgląd na zatwardziałość serc naszych”, mówi Chrystus. Kwestia, w jaki sposób zło przedostało się do dobrego świata, czego metaforą jest wygnanie z Raju, pozostaje rozległa i niedocieczona. Dlaczego zło dotyka wszystkie żyjące istoty, także te, jak się wydaje, niewinne? Nie mnie to wykładać i nie ma tu miejsca na streszczanie licznych koncepcji. Bardzo polecam ich studiowanie, bo przy okazji to wspaniałe ćwiczenie w myśleniu. Starotestamentowe intuicje mówią, że człowiek w jakiś sposób się do tego przyczynił. W każdym razie gdzieś bardzo głęboko zachował pamięć „Raju” i rozeznanie, co jest dobre, a co złe. W jakiś sposób czujemy, że i to, że my zabijamy, i to, że zwierzęta muszą się wzajemnie zabijać, nie jest dobre. Ludzie opisujący mityczny Raj też to czuli.

Wystąpienie dr hab. Barbary Niedźwiedzkiej w obronie dzików, podczas Sesji Rady Miasta Krakowa.

Dlatego człowiek w ST, popełniając rozmaite niedobre, a nawet zbrodnicze czyny próbuje je przed sobą i Bogiem na piśmie usprawiedliwić, a to historyczną czy życiową koniecznością, a to tradycją, a to obyczajem. Prorocy ST, ludzie szczególnie przenikliwi i utalentowani, widzą ostrzej, że te czyny nie mogą być Bogu miłe. Stąd piszą o licznych karach – napomnienia. Bardzo trudno było jednak ludziom tamtych czasów zaprzestać utrwalonego w obyczaju składania ofiar ze zwierząt. Podobnie jak ludziom współcześnie trudno uznać, jak zła jest np. tradycja polowań czy zaprzestać jedzenia zwierząt.

Zostawmy więc sprawę ofiar ze zwierząt – jako element realiów pradawnych czasów – w przeszłości. Józef Ratzinger pisał: „metoda historyczna (analizy Pisma Świętego) musi nie tylko analizować słowo, jako powiedziane w przeszłości, ale w przeszłości je także pozostawić”.

Chrześcijanie czytają Stary Testament przez pryzmat Nowego. Bohaterowie Nowego Testamentu są już na innym etapie rozwoju i poznawania Boga, choć także zanurzeni w swoim konkretnym czasie, w pierwszym wieku nowej ery.

Chrystus, Syn Boga – Bóg a zarazem człowiek, nazywany „barankiem” – wykładowca metafizyki i etyczności nowej ery – sam złożył się Bogu na ofiarę, za zbawienie ludzi od zła. Nie miejsce tu na teologiczne wyjaśnienia tego absurdalnego wydarzenia. Nasuwa się jednak myśl, że był jakby ostatnim „zwierzęciem” ofiarnym. W wykładni zasad życia, którą zaproponował, zbudowanej na ST, ale dostosowanej do ówczesnego etapu rozwoju człowieka, już nie składa się ofiar ze zwierząt. Najwyraźniej przyszedł czas, aby ludzkość dorosła do rozeznania, że to nie ma sensu. Jestem też pewna, że rozpędzając handlarzy w Świątyni, dobry, empatyczny Jezus był oburzony nie tylko faktem, że w miejscu świętym prowadzą swój biznes, ale także tym, co sprzedają, oraz krwią zupełnie niepotrzebnie rozlaną na jej posadzkach.

Niestety do wielu innych wniosków, w obrębie judeochrześcijańskiej myśli religijnej, ludzie wciąż dopiero dorastają. W mozole buduje się nowe rozumienie naszej relacji ze zwierzętami – Bożymi stworzeniami. Papież Franciszek odgrywa w tym dużą rolę. Ale to temat na osobne rozważania.

W kolejnym tekście: Jak Bóg Starego Testamentu chciał, aby zwierzęta były traktowane.

Tekst dr hab. Barbara Niedźwiedzka (prowadzi źródłowy portal Opowiedzzwierzę.pl), korekta Aleksandra Marczuk, oprac. graficzne Janusz Bończak “Istota”.

Zapraszam do przeczytania pierwszej części Boskich Istot

Wspieraj Istotę – wpłać datek. Ogłoś się na łamach naszej strony.

 

`