Opowieści z Wielkowiejskiego Targu – Biały Kościół

Spread the love

Rozmowa z radną Gminy Wielka Wieś, mieszkanką Białego Kościoła, Elżbietą Seweryn.

Wiadomości WW: Gdybym zapytał Panią, jakie miejsce w Białym Kościele ma najbardziej istotne znaczenie w życiu społeczności białokościelan, to co by Pani wskazała i dlaczego?

Elżbieta Seweryn: Bardzo dobre pytanie. Otóż w Białym Kościele nie mamy takiego jednego miejsca. Dla dzieci i młodzieży ważną przestrzenią będą miejsca rekreacji, tj.: bieżnia, boiska, place zabaw, szkoła, GOKiS. Dla grup zorganizowanych: Klubu Seniora czy Białokościelanek to będą pomieszczenia GOKiS. Strażacy ochotnicy mają swój tzw. blaszak. Czasami mam wrażenie, że tutaj, w Białym Kościele, każdy walczy o „swój kawałek podłogi” – z większym lub mniejszym powodzeniem… W działających organizacjach i społecznikach drzemie olbrzymi potencjał, ale nie posiadamy, jak w innych miejscowościach, swojego centrum! Owszem, mamy: szkołę, siedzibę GOKiS, kościół, z tym, że są to ogólnie dostępne instytucje służące całej gminie i białokościelanie ciągle czekają na coś ekstra dla nich. Choć pomysłów jest wiele, fundusze by się znalazły, to borykamy się z problemem braku działki, którą można by wykorzystać zgodnie z wolą mieszkańców. Od wielu lat szukamy odpowiedniego terenu – z naciskiem na „odpowiedniego“, gdyż nie na każdej działce można zrealizować każdy pomysł i inwestycje. Nie są to łatwe kwestie, ale ufam, że do rozwiązania. Tymczasem nie mamy nawet sklepu spożywczego. Często o tym słyszę, jakoby było to zaniedbanie gminy. Jedyne, co mogłaby gmina zrobić w tym temacie, to wynająć miejsce prywatnemu przedsiębiorcy, ale takowego brak. Zatem rozwiązaniem jest zakup działki, gdzie można by zrealizować potencjalne inwestycje i gdzie życie społeczne białokościelan nabierałoby tempa.

Jak wygląda kwestia integracji nowo przybyłych z mieszkańcami Białego Kościoła? Czy pojawiają się jakieś trudności?
Nie obserwuję takiego problemu w naszej miejscowości. Wręcz przeciwnie. Być może dlatego, iż nie jest to zjawisko na tak szeroką skalę, jak w południowej części gminy. Tam problemy pojawiają się zazwyczaj w momencie, kiedy deweloper buduje i sprzedaje domy w szczerym polu, pozostawiając klienta bez drogi, bez oświetlenia, bez odwodnienia i wówczas zaczyna się maraton walki o swoje prawa. Nasi białokościelańscy napływowi mieszkańcy żyją wśród nas, nie w pozamykanych osiedlach… Wynika to ze specyfiki działek, które zakupili. Obserwuję że w 98% są u nas zameldowani. Odwiedzamy ich podczas akcji mikołajkowych czy świątecznych… Są bardzo mili i serdeczni. Zdarza się, że zapisują się do naszych społecznych organizacji. Myślę, że proces asymilacji przebiega w naszej miejscowości w bardzo miłej atmosferze.

Przez wiele lat pracowała Pani jako dyrektorka Gminnego Ośrodka Kultury i Sportu gminy Wielka Wieś. Nadal Pani działalność związana jest upowszechnianiem kultury i krzewieniem sportu, czy podjęła Pani wyzwania w innych dziedzinach?
Kiedy to było… Od zawsze byłam osobą bardzo aktywną. Lubiłam angażować się w różne działania kulturalne czy społeczne. W roli dyrektora GOKiS czułam się dobrze do momentu, kiedy ilość wymaganej dokumentacji przerosła możliwości podejmowania działań. Jednym słowem wymagana papierologia systematycznie obcinała mi skrzydła. Dziewięć lat temu zajęłam się szkolnictwem i założyłam dwie własne prywatne placówki oświatowe: liceum oraz szkołę policealną. Po siedmiu latach placówki te zamknęłam i aktualnie zajmuję się audytem w sektorze oświaty i szkoleniami. Przez te wszystkie lata równolegle zajmowałam się kulturą poprzez pisanie i koordynowanie wniosków dla stowarzyszeń, fundacji, realizując wiele ciekawych projektów kulturalnych i edukacyjnych, pozyskując finanse na ich realizację.

Nie ma dużej reprezentacji mieszkańców Białego Kościoła pośród Wystawców i Wystawczyń na Wielkowiejskim Targu. Jak Pani myśli, co jest powodem tej sytuacji?
Oczywiście, ale są tu nasi mieszkańcy! Poz­drawiam Wypalone.ceramiczki oraz Małgosię Litewkę sprzedająca swoje przetwory. Na targu, jak rozumiem, wystawiają się osoby, które chcą coś sprzedać i takowe tam są. Biały Kościół jest bardzo uroczą i specyficzną miejscowością, wystarczy przejechać główna trasą i zauważy Pan, że przy drodze stoją domy, a za nimi są sady i ogródki. Myślę, że nasi mieszkańcy są samowystarczalni. Za każdym niemalże domem dostrzeże Pan warzywa, owoce na drzewach. Tak też jest i na mojej działce. Ilości zebranych plonów nie kwalifikują się na sprzedaż. Wiemy, kto lokalnie sprzedaje miód, ziemniaki i kontaktujemy się bezpośrednio z mieszkańcem. Nie mamy potrzeby jechać na targ. Urocze jest, kiedy moi sąsiedzi przynoszą nam nadmiar np. ogórków, jajek, brzoskwiń – i tak kwitnie handel wymienny. Jesteśmy sobie wdzięczni za każdy gest wsparcia. Pozdrawiam sąsiadkę, panią Jad­wigę oraz moje obie mamy – mistrzynie w obdarowywaniu – choć mogłyby sprzedawać te dobroci na targu. Sprawa zatem jest prosta – jeśli ktoś ma coś na sprzedaż, to sprzedaje, i nie jest ważne, w jakiej części gminy mieszka.
Dziękują za rozmowę.
Rozmawiał Janusz Bończak
Wywiad został opublikowany w nr 8/2023 Wiadomości WW