Norma

Spread the love
Dr hab. prof. UJ Joanna Hańderek, wykładowczyni w Instytucie Filozofii UJ. Zajmuje się filozofią kultury i filozofią współczesności. Od 2013 roku organizuje cykl wykładów i spotkań poświęconych różnym formom dyskryminacji społecznych „Kultura wykluczenia?”. Współredaktorka kwartalnika popularnonaukowego „Racje”, członkini Towarzystwa Humanistycznego, Akademickiego Stowarzyszenia przeciwko Myślistwu Rekreacyjnemu, Kongresu Świeckości, członkini rady głównej Kongresu Kobiet. Z kotką na kolanach pisze filozoficznego bloga https://handerekjoanna.wordpress.com

W Sèvres w Międzynarodowym Biurze Miar i Wag  przechowywany jest wzorzec metra. Rozwiązując testy na inteligencję możemy odmierzyć nasze IQ. Wagi, miary, liczby – wyznaczają nam normy, tak samo jak kultura wskazująca co jest, a co nie jest „normalne”. Człowiek wplótł w swoje życie przekonanie, że wszystko jest policzalne, że wszystko da się zracjonalizować, że wszystko ma swój wzorzec i swoją miarę. Sam człowiek również podlega tej zasadzie. To jak złota reguła mówiąca nam o doskonałych proporcjach. To Człowiek Witruwiański, o doskonałych proporcjach, idealny reprezentant ludzkości.

Tylko, że ten doskonały wzorzec, model wszystkich modeli nie istnieje. Zapominamy o tym i wypieramy tę kwestię, nie liczy się dla nas brak normy gdy tak zaciekle jej bronimy i o niej dyskutujemy. Na co dzień zachowujemy się tak jakby norma z Sèvres dała się zastosować do nas wszystkich, jakby witruwiański model był rzeczywistością.

W Kulturze Europejskiej oznacza to jedno: represje. Odkąd świat średniowiecza postanowił napiętnować „sodomitów” zaczęła się ślepa nagonka. Normą została okrzyknięta heteroseksualność, binarność, zależność, podległość. W opozycji kobiety i mężczyzny widziano przez długie stulecia to, co istotne dla rodzaju ludzkiego, w modelu rodziny jako patriarchalnej, hierarchicznej, asymetrycznej i heteroseksualnej widziano właściwy sposób zarządzania ludzką intymnością. Związki homoseksualne, tak samo jak osoby biseksualne, transpłciowe, niemieszczące się w modelu kobiety bądź mężczyzny zostały napiętnowane i skazane na nieistnienie. Jeszcze w pierwszej połowie XX wieku w wielu Europejskich krajach homoseksualizm był penalizowany i uznawany za chorobę.

Norma, wzorzec nie przekraczalny, świętość społecznego konwenansu, kulturowego probierza zachowań – to najgorsza broń wymierzona przeciwko nam wszystkim. Wystarczy tylko uznać, że ktoś nie jest normalny, zachowuje się dziwnie, wystarczy tylko dojść do wniosku, że nie spełnia norm przypisanych ludzkości, a już można wyśmiać, wyszydzić, wykluczyć, wyrzucić na społeczny margines.

Ludzie – traktowani jak śmieci, jak zbędne odpady – oskarżani o zło, o niemoralne prowadzenie się – ludzie, którym odmawia się prawa do bycia sobą: to właśnie konsekwencje ślepej wiary w normy, zasady i święte, nienaruszalne sposoby bytowania. Zapominamy bądź nie dostrzegamy, że to my tworzymy konwencję, to kultura stoi za kształtowaniem tego, co uznajemy za normalne. Zapominamy, że człowiek ważniejszy jest od normy. Umyka z naszego pola widzenia, że jeszcze w starożytności w kulturze Europejskiej inne panowały zasady a homoseksualizm był normalnością. Wygodniej nam nie dostrzegać kultur, gdzie człowiek o dwóch duszach nie musiał się określać pozostając i kobietą i mężczyzną, w zależności od własnych potrzeb i emocji. W sposób wręcz chory zawierzyliśmy normą i katujemy siebie nawzajem.

W naszym kraju nastolatkowie popełniają samobójstwa tylko dlatego, że nie czują się „normalnymi” osobami. Młodzież LGBT nieustannie poddawana jest presji i stygmatyzowana. W naszym kraju osoby transpłciowe ciągle nie uzyskują systemowego wsparcia podczas dążenia do własnej płci – tej wewnętrznej, właściwej dla nich, a nie tej jaką narzuca im ich ciało. Nieustannie szydzimy, atakujemy, znieważamy ludzi o tęczowych sercach. Nieustająco heteroseksualność jest normą. Bez przerwy osoby homoseksualne muszą „uważać”, nie mogą okazywać uczyć tym, kogo kochają. Permanentnie dominuje „tolerancja” nie-afiszowania-się. Cały czas ludzie kwalifikowani jako Inni nie mogą żyć spokojnie.

Norma, wzorzec, mówiąca kim jest człowiek, co to oznacza być człowiekiem wskazująca na „normalność” naszych zachowań ma przemocowy charakter. Wolimy upokorzyć, pobić, odmówić praw człowieka czy nawet zabić, niż uznać, że normy są tylko kulturowymi zasadami kształtowanym poprzez epoki i służącymi do kontrolowania i zarządzania społeczeństwem. Jest nam o wiele lepiej, wygodniej, gdy możemy uznać, że to my jesteśmy NORMALNI a inni są ODMIEŃCAMI. Lepiej generować wrogów, kozła ofiarnego, niż próbować żyć w zgodzie ze sobą i w zgodzie z innymi ludźmi. Naszym największym nieszczęściem kulturowym jest tak naprawdę nasze własne lenistwo, ślepe podążanie za tym, co uznajemy za niezmienne i normatywne, naszą największą klęską jest nie dostrzeganie człowieka w człowieku.

To my, „zwyczajni”, „normalni” ludzie stoimy za cierpieniem Innych, Wykluczonych, osób uznanych za nienormatywnych. To my stwarzamy normy i to my ranimy się nimi wzajemnie. I to od nas, tylko od nas zależy kiedy wreszcie zobaczymy w drugim człowieka a nie połamane wzorce.
Dr hab. prof. UJ Joanna Hańderek

Wspieraj Istotę – wpłać datek. Ogłoś się na łamach naszej strony.