Światowy Dzień Świnki Morskiej

Złośliwi twierdzą, że świnka morska nie jest ani świnką, ani morskim stworzeniem. Ich cena w sklepach zoologicznych waha się od 50 do 200 złotych. Na OLX czasami można znaleźć ogłoszenia, w których ktoś oddaje je za darmo. Czasami w niższej cenie oferuje je „osoba prywatna”. Pomimo że świnki morskie są zwierzętami stadnymi, sprzedaje się je „na sztuki”. Tylko czasami przytomny sprzedawca zaproponuje zakup dwóch. Świnka jest „dla dzieci”, „odpowiednim” stworzeniem „do zabawy”.

Los świnki morskiej bardzo tragicznie ilustruje stosunek człowieka do zwierzęcia. Zapominając, że mamy do czynienia z czującym, żywym stworzeniem, najczęściej kupujemy te niezwykłe istoty dla kogoś lub dla siebie jak rzecz, która ma swoją cenę i zastosowanie. Zwierzątko jako prezent. Świnka morska jako zabawka.

Poklasyfikowaliśmy świat zwierząt na te, które przeznaczamy do kochania, na te, które można zjadać, lub do których można strzelać. W tej ludzkiej klasyfikacji nie ma miejsca na podmiotowość zwierzęcia. To arbitralna ocena – nic więcej. Małe, urocze zwierzę o bystrych oczach, kosmatym lub szorstkim futerku, w wielu kolorach, podbiło serca miłośników pluszaków. Kim jest, jaki ma charakter, osobowość, jak należy się nim opiekować, jak bardzo jest cenną istotą – o to niewielu się troszczy. Nieszczęście świnki morskiej polega na tym, że w ludzkich oczach jest ładną zabaweczką. Mała i lekka, daje się łatwo podnieść, ująć dziecięcymi rączkami – i to już wystarcza, by skazać ją na niewolę.

Tak naprawdę to kawia domowa. Ta właściwa nazwa nie oddaje jednak tego, kim jest i jaką ma świadomość, osobowość. Niczym w kartezjańskim świecie wciąż przypisujemy zwierzętom bycie maszyną, dobrze funkcjonującym mechanizmem. Tymczasem świnka morska to ktoś, nie coś. To istnienie, istota, osoba.

Mój Kuki, Kukuś, czyli Jasiek, był melancholijny, zwłaszcza jako młody. Może dlatego, że gdy do mnie trafił, zaczęłam chorować – i na początku nie mieliśmy dla siebie zbyt wiele czasu. Ja w szpitalu, on w domu. Na szczęście dla Jaśka szybko odnalazł przyjaciela – mojego ojca. Bardzo szybko stary człowiek i młode zwierzątko znaleźli wspólny język. Kuki – dla mnie, dla taty Jasiek – świstał i podskakiwał, gdy tylko pojawiał się jego przyjaciel. Potem już razem siedzieli – ojciec na fotelu, Jasiek na jego ramieniu. Rozumieli się swoim językiem, niepowtarzalną mową, jaką wytwarza człowiek i zwierzę, gdy wchodzą w głęboką relację przyjaźni. Gdy tata zmarł, Jasiek poszedł za nim. Nic nie pomagało: wizyty u weterynarza, specjalna dieta, podawanie witamin. Z dnia na dzień marniał, chudł, nie jadł, przestał świstać. Osowiały tęsknił za swoim ludzkim przyjacielem. Tydzień po śmierci mojego taty pożegnałam Jaśka. Czasem już tak jest, że za Tęczowym Mostem człowiek czeka na zwierzę – albo zwierzę na człowieka. Przyjaźń nie zna granic – ani czasu, ani gatunku.

Takich historii i „herstorii” zapewne jest bardzo wiele. Ile świnek morskich, tyle życiorysów. Każdy niepowtarzalny. Od narodzin po śmierć każda istota żyjąca tworzy swoją opowieść – niepowtarzalne kody życia, emocji i relacji. Nauczyliśmy się gatunkowizmu, który przesłania nam wyjątkowość i osobowość zwierząt, ich indywidualizm.

Jasiek, jak i inne świnki, bardzo łatwo mógł zostać zakwalifikowany jako „miłe zwierzątko do zabawy”. Tymczasem nie miał on nic wspólnego z byciem zabawką. Pomimo że był radosny i świstał z zapałem, był też bardzo poważny, ostrożny, wręcz uważny. Urzeczowienie zwierzęcia, odebranie mu jego/jej wyjątkowości i niedostrzeganie jego/jej indywidualności pozbawia nas – ludzi – właściwego oglądu innych istot żyjących z nami na planecie. Ułatwia to także brak szacunku i uważności wobec tych, którzy mają cztery małe łapki i niewielkie ciało.

Gdy Jasiek się starzał, zmieniał się jego charakter. Stawał się bardziej pogodny, coraz częściej chciał przebywać bezpośrednio z człowiekiem. Jego życie pełne było emocji, miłości i potrzeby bycia razem z jego ludzkim przyjacielem. Osobowości oraz zmian zachodzących w psychice zwierzęcia często nie dostrzegamy – uczymy się wręcz wypierać tę wyjątkowość, niezwykłość stworzenia.

Przekonanie, że zwierzę można podarować jak rzecz, to wprowadzanie w świat niewolnictwa. Abolicjoniści walczący od XVIII wieku o prawa ludzi stawali wobec dehumanizacji Innego. Współcześnie niewolnictwo zostało zdelegalizowane – ale tylko dla ludzi. Miliardy zwierząt oznaczonych jako „towarzyszące” są wtłaczane w rolę zabawki i zniewalane w brutalny sposób. Miliardy zakwalifikowanych jako rzeźne zostały sprowadzone do bycia kilogramami mięsa.

Zwierzę-zabawka to również deprawacja dziecka. To, które dostało zwierzę jako prezent, uczy się jednego: że ono samo jest najważniejsze, a zwierzę – inna istota – ma mu służyć. To normalizacja przemocy i równoczesne zaburzenie etyki. Z jednej strony dziecko uczy się szacunku do życia i drugiego, z drugiej – uczone jest braku szacunku do życia i drugiego, gdy ten nie jest postrzegany jako osoba.

Przyzwyczajenie do deprecjacji zwierzęcia stanowi preludium do dalszego uprzedmiotowienia – również ludzi. Zaczyna się od nonszalancji wobec zwierzęcia, ale ten proces zwykle idzie dalej – aż po degradację innego człowieka. Skoro można dostać i posiadać istotę żywą, skoro utrwala się model egotycznej władzy i posiadania, przestaje być ważne, kto zostaje uprzedmiotowiony.

Świnka morska uosabia brak myślenia człowieka o zwierzęciu jako o podmiocie. W ten sposób ukazuje, jak bardzo przemoc w naszym świecie nadal jest znormalizowana. Niby nie ma już niewolnictwa, rozwój praw człowieka daje możliwości, by zachować ludzką podmiotowość. Równocześnie prawa zwierząt wciąż nie dotyczą ich samych – jako własność człowieka liczą się tylko przez jego/jej zaangażowanie i potrzeby. W swojej bezbronności wobec ludzkiej agresji to niewielkie zwierzę zostaje wykorzystane tylko dlatego, że nie może się obronić.

Gdy dziecko „dostaje do zabawy” świnkę morską, uczy się, że można wykorzystywać słabszych – tych, którzy nie mogą się bronić. Przemoc znormalizowana staje się codziennością, gdy „zabawa” oznacza poniżenie i uprzedmiotowienie.

To ciągłe urzeczowienie zwierzęcia, postrzeganie go przez pryzmat wyglądu i ludzkich kategorii odbiera mu nie tylko podmiotowość i osobowość, ale również jego/jej potrzeby i naturalny proces życia. Zwierzę-zabawka, zwierzę-maskotka zostaje ujęte w ramach gatunkowizmu – jako rzecz-reprezentant swojego gatunku, bez cech indywidualnych. Równocześnie staje się zwierzęciem o bezczasowej egzystencji – jakby nie miało własnego życia: młodości, dojrzałości i starości.

Człowiek co najwyżej przyznaje zwierzęciu „okres użycia” – czas, w którym „przydaje się” do zabawy dziecka. Gwarancja użyteczności może się skończyć bardzo szybko – wystarczy, że rodzina wyjeżdża na wakacje i zwierzę-rzecz może zostać wyrzucone. Tymczasem, jak każda indywidualna istota, zwierzę ma swoje potrzeby oraz doświadczenie przemijania. Inne potrzeby ma młode zwierzę, inne – szacowny staruszek. Życie ma swoje wymagania, a czas kształtuje nas i nasze doświadczenia, niezależnie od tego, czy jesteśmy ludźmi, czy kawią domową.

Świnka morska – jej los symbolicznie przedstawia uprzedmiotowienie i deprecjację istoty żyjącej, czującej, posiadającej swoją osobowość i indywidualne potrzeby. Równocześnie to istota, której historia ukazuje ludzkie przyzwyczajenie do wykorzystywania innych. Banalność codziennej przemocy – znormalizowanej i niezauważanej – objawia się, gdy kolejne życie zostaje zniszczone przez nasze przyzwyczajenia i obojętność. Kawia domowa, świnka morska, Jasiek, Kuki – każda z tych istot to osoba, podmiot. Ten, ta, która zasługuje na szacunek.
Tekst prof. Joanna Handerek

[Dzień Świnki Morskiej, znany również jako “Dzień Kawii Domowej”, przypada na 16 lipca. Natomiast Międzynarodowy Dzień Świnki Morskiej obchodzony jest 21 lipca. Kawia domowa (Cavia porcellus), znana szerzej jako świnka morska, to gatunek udomowionego gryzonia z rodziny kawiowatych].