Sprawa Szymona Bałka

Szymon Bałek nie został weterynarzem w tym roku. Lind af Hageby w 1903 roku wydała The Shambles of Science: Extracts from the Diary of Two Students of Physiology. W tym samym roku William Bayliss pozwał Stephena Coleridge’a o zniesławienie.
Co łączy te trzy wydarzenia? Jedno: Lind af Hageby, szwedzka arystokratka uczęszczająca na zajęcia z fizjologii, oraz jej koleżanka Leisa Katherina Schartau, tak samo jak Stephen Coleridge, sekretarz National Anti-Vivisection Society, i Szymon Bałek, student weterynarii z XXI-wiecznego Krakowa – sprzeciwili się okrutnemu traktowaniu zwierząt.

W przypadku wydarzeń z początku XX wieku, jak i tych współczesnych, powtarza się ten sam schemat. Ludzie przyzwyczaili się do przemocy wobec zwierząt, ich uprzedmiotowienia i bagatelizowania cierpienia. Od czasów starożytnych w Europie dominowało przekonanie, że nauka powinna dążyć do poznania, a sama prawda jest najważniejsza. Jednak o ile starożytni dążyli do prawdy dla niej samej – dla szlachetnego poznania – to nowożytna filozofia zmieniła nasze podejście.
Francis Bacon w 1620 roku opublikował Novum Organum, czyli nowe narzędzie nauki, w którym wyznaczył zadanie uczonym: wydrzeć przyrodzie jej tajemnice, by móc ją wykorzystać i nią zarządzać. Od tego czasu wiele teorii filozoficznych umacniało kulturowe przekonanie, że w imię nauki można wszystko.

Dla Kartezjusza zwierzę było maszyną – bezmyślną, pozbawioną czucia rzeczą. Dla Kanta, Hegla i wielu innych przyroda nie posiadała świadomości, nie cieszyła się żadną formą podmiotowości. Dlatego zabijanie zwierząt czy ich torturowanie w imię nauki rzadko wzbudzało opór moralny.
Lind af Hageby i Leisa Katherina Schartau były inne. Nie mogły patrzeć, jak podczas zajęć wykładowca torturował psa w imię nauki. Napisały o tym książkę, która natychmiast wzbudziła wściekłość środowiska naukowego.
William Bayliss, biolog oskarżony przez antywiwisekcyjnego działacza Stephena Coleridge’a, wytoczył sprawę sądową i wygrał. Sąd orzekł, że Bayliss działał zgodnie z prawem, a dodatkowo zasugerował, że af Hageby i Schartau mogły być niewiarygodne. W ówczesnej prasie i środowisku akademickim kobiety te były wyśmiewane – za „kobiece emocje”, „słabe mózgi, które nie podołały nauce”. Studenci medycyny wyklinali wszelkie ruchy antywiwisekcyjne za hamowanie postępu i ograniczanie ich rozwoju naukowego.

Gdy w 1906 roku poruszeni aktywiści wznieśli w londyńskim parku Battersea pomnik ku czci brązowego psa, studenci medycyny zdemolowali go podczas zamieszek. Większość społeczeństwa uznała, że kobiety przesadzają, a aktywiści są uprzedzeni. Przecież „zwierzę jest dla ludzi” – jak głosiła ówczesna mądrość.

Mijały lata i od czasu tych zamieszek wiele się zmieniło. Dziś w parku Battersea stoi odbudowany pomnik psa. Od lat 70. XX wieku komisje etyczne na całym świecie weryfikują zasadność eksperymentów naukowych prowadzonych na zwierzętach. W wielu przypadkach dowiedziono, że symulacje komputerowe mają większą wartość poznawczą niż znęcanie się nad żywymi istotami.

Tymczasem w Polsce Szymon Bałek jest represjonowany. Jako student weterynarii na Uniwersytecie Rolniczym w Krakowie nagrał, jak jego wykładowczyni bez znieczulenia i bez ogłuszenia ucina głowę żywemu karpiowi. Na pana Bałka spadła fala hejtu, został skreślony z listy studentów, a mimo że w 2024 roku wygrał sprawę sądową, rektor Uniwersytetu Rolniczego nie przywrócił go na listę studentów. Czekamy na kolejne sądowe rozstrzygnięcia sprawy.

W całej sprawie najbardziej szokujące jest jedno: środowisko naukowe w Polsce, w drugiej dekadzie XXI wieku, zachowuje się tak, jakbyśmy nadal tkwili w realiach XIX wieku. Najważniejszy jest profesor, nauka sama w sobie, a student powinien milczeć i się podporządkować.

Nauka już dawno przestała być świątynią obiektywnej prawdy, a profesorowie i wykładowcy nie mają już monopolu na wiedzę ani prawo do traktowania studentów z góry. We współczesnym świecie coraz ważniejsze staje się nie tylko to, co wiemy, ale jak tę wiedzę zdobywamy. Po Auschwitz, po koszmarze eksperymentowania na ludziach w imię nauki, po doktorze Mengele – twarzy patonauki, która uzurpuje sobie prawo do wszystkiego – najważniejsze są odpowiedzialność i uczciwość.
Odcinanie głowy żywemu zwierzęciu nic dzisiaj nie wnosi. To wyłącznie kompromitacja osoby, która potrafi to zrobić.

Historia Szymona Bałka pokazuje jeszcze jedno: naszą znieczulicę i przyzwyczajenie do niszczenia życia zwierząt. Na sali zajęciowej byli też inni studenci. Tylko pan Bałek miał odwagę się sprzeciwić. To oznacza nie tylko indywidualny akt odwagi, ale i powszechne zaślepienie sumienia – wyuczoną bezradność wobec codziennej przemocy wobec zwierząt.
Dla wielu studentów cierpienie zwierząt laboratoryjnych to po prostu koszt ich tytułu magistra, doktora czy habilitacji. A to właśnie taka znieczulica i instrumentalizacja życia prowadzi do umocnienia patonauki – nauki bez empatii, która zamiast dążyć do poznania, służy kontroli i budowaniu przemocy.

Współczesna nauka, aby wyrwać się z patologicznych mechanizmów, potrzebuje ludzi takich jak pan Bałek. Teraz ruch należy do Jego Magnificencji Rektora Uniwersytetu Rolniczego. Póki co, wygrywa przemoc i irracjonalne przekonanie, że „naukowcy muszą trzymać się razem”. Taka „sztama” w imię korporacyjnej lojalności wzmacnia przemoc i deprecjonuje nie tylko życie zwierząt, ale także godność studentów.
Nauka nie może się rozwijać, jeśli wykładowcy nie reagują na przemocowe zachowania we własnym środowisku, a uczelnie skreślają z listy człowieka, który miał odwagę powiedzieć NIE.
Chyba że naprawdę chcemy wrócić do roku 1903. Tylko czy warto? Czy nie stać nas dziś na odpowiedzialną i etyczną naukę?
Tekst prof. Joanna Handerek, fot. Istota

List otwarty do Rektora Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie