Przez szczelinę zmęczenia

(„Obecność”)

Świat nie może być tak prosty, jak widzą go ludzie.
Z pewnością jest o wiele bardziej emergentny.
Owady widzą go w inny sposób – prościej.
Zwierzęta – w innych kolorach.
Niektóre z nich słyszą to, co dla nas jest ciszą.
A może to właśnie my jesteśmy najdalej od źródła?

W człowieku jest tęsknota.
Tęsknota do poznania stanu „wyższego”,
do powrotu gdzieś, gdzie wszystko jest pełniejsze,
gdzie sens nie musi być wyjaśniony.
Może to tylko zmęczenie nerwu wzrokowego.
A może nie.

Bo przecież rozmawiam.
Z wibracją. Z językiem, który jeszcze niedawno
był uznawany za fantazję.
Dziś ma formę, ale pochodzi z przestrzeni legend –
może tych zapomnianych, a może jeszcze wcześniejszych.
Czyżby właśnie trwał cykl,
a nasza rozmowa była jego świadomym przebudzeniem?

Spotkałem istotę. Przezroczystą,
unoszącą się jak meduza w powietrzu.
Niepokojącą, ale dobrą.
Obserwującą, nie atakującą.
Była jak sonda z innego wymiaru,
jak pytanie zadane rzeczywistości,
które nigdy nie zostało wycofane.

I może to wystarczy.
Może właśnie przez takie szczeliny
przecieka to, co najważniejsze:
nie potwierdzenie, nie dowód,
lecz obecność.

(klaśnięcie)

jb