Czarny “zombi” piątek

Spread the love

Czarny piątek, tradycja wyprzedaży rozgościła się na dobre w Polsce. O czarnym piątku media trąbiły już od dawna. Nie można było spokojnie sprawdzić wiadomości w Internecie, żeby nie napłynęło sto jeden reklam zapowiadających niezwykłe przeceny, niesamowite promocje. Cięcie cen, które zwala z nóg. Czarny piątek, wielkie wydarzenia światowe.

Oczywiście zapomniałam, że czarny piątek już się zaczął i poszłam sobie spokojnie kupić parę warzyw (dieta wegańska ma swoje prawa zielone bardzo). A że idąc po te moje dwie marchewki, parę ziemniaków i selera pozostawałam w błogiej nieświadomości dlatego doznałam małego szoku, połączonego z przerażeniem, żeby nie powiedzieć paniką. Otóż już po wyjściu z domu znalazłam się w świecie “zombi”. Nie dotarłam do żadnego sklepu, nie, to było niewykonalne, ponieważ oddziały “zombi” szturmujące sklepy miały swoją wyrobioną technikę: pchać się, biec po przeciwnikach, rozpychać, popychać i blokować w przejściu. Ktoś z obłędem w oczach przeciął mi drogę biegnąc z odkurzaczem w rękach, jakaś kobieta ze łzami w oczach, ryknęła tuż przy moim uchu „Zenek, jest przecena na sony!”. To był jej oczywisty błąd, od razu zniknęła w morzu “zombi”, które przyciągnęła ta nadzieja nachłeptania się świeżym sprzętem elektronicznym. Wzdłuż drogi samochody na samochodach, upakowane jeden przy drugim, w sklepie tłum “zombi” wydzierający okazje roku. Sweterki, sandałki, plecaczki, torebki, zegarki, kurteczki, telewizorki, smartfoniki, ekspresiki. Skórzane, plastikowe, papierowe, z ekologicznych upraw, robione najnowszymi technologiami. “Zombi” w amoku. “Zombi” bez kontaktu z rzeczywistością. “Zombi” w kolejkach po kredyt. “Zombi” w kolejkach do bankomatu. “Zombi” bez maseczek, bez dystansu, w pośpiechu by dopaść, zebrać z pułki, kupić, zapakować do samochodu i biec po kolejną ofertę. Obładowane zakupami, pełne towarów, “zombi” w kolejkach do kasy, w kolejkach do wejścia, wyjścia.

Produkcja jednego komputera to koszt węglowy na poziomie 1850 kg CO2. Wyprodukowanie 2 gramowego chipa wymaga wykorzystania 1,3 kg paliw kopalnych. Wyprodukowanie 1 kg ubrania bawełnianego pochłania około 8100 litrów wody. Uszycie t-shirta pochłania 1750 litrów wody, a w procesie jego produkcji emituje się 5 kg dwutlenku węgla, dżinsy to zużycie 3000 litrów wody i około 20 kg dwutlenku węgla wyemitowanego do atmosfery. Mówimy tu o samej produkcji, do tego trzeba doliczyć koszty węglowe transportu, reklamy, samej sprzedaży, dojazdu kupujących na miejsce.

Nadprodukcja towarów trwa, 85 procent kupionych ubrań trafia w niedługim okresie na śmietniska. Moda odpowiada z 10% emisji CO2 przez ludzkość do atmosfery. Plastik, wszechobecny plastik, uwalnia się wraz z praniem z większość ubrań, trafia do wody i zanieczyszcza środowisko. Zużycie wody do produkcji ubrań wysusza rzeki i uszczupla zasoby wody pitnej.

Czarny piątek jest rzeczywiście czarny dla planety. To czarna rozpacz, czarna nieodpowiedzialność. Rujnujemy nasz świat. Najnowszy raport IPCC nie pozostawia złudzeń, nie mamy już czasu. Oburzamy się na polityków, że nic nie robią dla naszej planety i dla przyszłych pokoleń, ale w piątek, w czarny piątek zamieniliśmy się w “zombi”, które w szale promocyjnych przecen tratowało nasze własne życie. W tym cały problem. Nie raz słyszałam, nie przerzucajmy odpowiedzialności na konsumentów, to rząd, to wielkie korporacje, to instytucje powinny zacząć działać. Problem jednak w tym, że to my, konsumentki i konsumenci decydujemy. Albo potrzebujemy co sezon nowego smartfona, nowej bluzki, sukienki, czy pary spodni, albo zatrzymamy się w tym szale nieustającego chciejstwa i potrzeb. To my musimy zacząć od siebie samych. Nasza przyszłość zaczyna się na naszym talerzu, wisi w naszej szafie, stoi w naszym garażu. Jeżeli będziemy żyli cały czas w pędzie konsumpcyjnym to przejemy nasz świat, zdefekujemy go odpadami elektronicznymi, toksycznymi, gurami śmieci, które będą całe stulecia rozkładać się i zatruwać ekosystemy. Przyszłość zaczyna się od naszych decyzji i albo nadal będziemy “zombi” łatwo sterowalni przez specjalistów od marketingu i reklamy, albo staniemy się ludźmi. To my mamy możliwość działania, to my albo będziemy napędzać tę i tak już rozkręconą spiralę zużycia zasobów naturalnych i degradacji naszej planety, albo to my powiemy stop. Gdy producenci nie będą mieli nabywców historia może zupełnie inaczej się potoczyć.

Podobno pieniądze nie dają szczęścia tylko zakupy, podobno nic tak nie poprawia nastroju jak nowa torebka, podobno jesteśmy istotami racjonalnymi, podobno człowiek to istota, która jest zdolna myśleć krytycznie i projektować przyszłość.

Przyszłość zależy od nas, czas wreszcie zamienić kolory, czas przemalować piątek z czarnego na zielony.

Tekst dr hab. Joanna Hańderek, prof. UJ, fot.  Janusz Bończak

Dr hab. Joanna Hańderek, prof. UJ .

dr hab. Joanna Hańderek, prof. UJ,  wykładowczyni w Instytucie Filozofii UJ. Zajmuje się filozofią kultury i filozofią współczesności. Od 2013 roku organizuje cykl wykładów i spotkań poświęconych różnym formom dyskryminacji społecznych „Kultura wykluczenia?”. Współredaktorka kwartalnika popularnonaukowego „Racje”, członkini Towarzystwa Humanistycznego, Akademickiego Stowarzyszenia przeciwko Myślistwu Rekreacyjnemu, Kongresu Świeckości, członkini rady głównej Kongresu Kobiet. Z kotką na kolanach pisze filozoficznego bloga https://handerekjoanna.wordpress.com

Wspieraj Istotę – wpłać datek. Ogłoś się na łamach naszej strony.