Sentient czy nie sentient?

Spread the love

Sentient czy nie sentient?

Sentient tu, sentient tam, wszędzie wokół sentient sobie siedzi, chodzi, żyje swoim własnym, małym życiem. Kim jest sentient? Wiewiórką, bo jej serce bije mocno, kiedy widzi ludzi wokół siebie. Jeszcze przed chwilą biegała radośnie, a tu nagle ból i spadła. A teraz ktoś ją podnosi. Co zrobi? Co się stało? Czuje tylko przejmujący ból w całym ciele. A potem błogość. Coś ukłuło i błogość ogromna. Jakiś człowiek pochylony nad nią daje jedzenie, jak mama… błogość. Minęły godziny i zrobiło się spokojnie. Znów coś ukłuło i jest dobrze. Czasami jeszcze myśli, co się mogło stać, ale już powoli zaczyna się zakochiwać w tym głosie i w tych rękach. Miłość jej życia ma metr sześćdziesiąt i gładko do tyłu zaczesane włosy. Ciągle coś głośno mówi i patrzy na nią ze zrozumieniem. Tak, wiewiórka się zakochała.

Sentient na moich kolanach, sentient z zielonymi, wielkimi oczyskami wpatruje się tak, jakby chciał ukraść mi całe moje myślenie. Niunia, dziewięć lat razem. Dlatego już wiem, kiedy jest chora, kiedy boli ją brzuszek, kiedy jest przerażona. A trauma z dzieciństwa wraca dość często. Wtedy kotek staje się przerażony i smutny. Pewnie widziała, co się dzieje z jej mamą i rodzeństwem. Przeżyła tylko ona. Sama jedna, malutki kotek w zimną noc pod liściem hortensji. Pierwsze pół roku była w stanie krytycznym, ale walczyła dzielnie. Teraz siedzi na moich kolanach i całą sobą mówi mi: przestań pracować, pobaw się ze mną. Łomot. Ciało opadło na moje kolana z całą ufnością świata. No dobrze, w jej oczach dostrzegam mrugnięcie. Jak już musisz pracować, to chociaż miziaj…

Wcześniej w moim życiu było mnóstwo chomików. Ostatni, Bazylek, do końca życia pamiętał, że ręce dziecka ściskały go i nim rzucały (trafił do mnie z wyłamanymi ząbkami i złamaną łapką), do końca życia się bał, że przyjdą i go zabiorą. Dlatego Bazylek wtulał się w mój łokieć, ale nie dał się pogłaskać, przychodził radośnie, gdy słyszał, jak go wołam, ale nie pozwalał się wziąć na ręce. Bazylek – chomiczek syryjski – przeżył u mnie prawie cztery lata. W ostatnich miesiącach był już starcem z posiwiałym pyszczkiem i łapkami, ledwie chodził, osłabiony długim życiem. Ale do końca swoich dni wychodził z norki i długo wędrował do kuwety. To była jego walka o godność, o czystość. Bazylek chciał się starzeć z godnością.

Miłość, strach, poczucie godności czy autonomii, szlachetność, pamiętanie i zachowanie traumy albo urazów – to odczuwają wszyscy sentienci i wszystkie sentientki. To słowo brzmi dziwnie. Ale nowe słowo w języku może brzmieć dziwnie. Wystarczy jednak zacząć je używać, a jego zastosowanie się przyjmie, czasami szybciej, niż nam się wydaje. (Czy „Szczepan” nie jest trudnym słowem? Albo fraza: „stół z powyłamywanymi nogami”? Uczymy się tego w szkole, a na dyktandzie dzieci dziarsko próbują sobie poradzić z chrząszczem, co „brzmi w trzcinie”).

Co jest złego w pojęciu „zwierzę”? Tradycja jego użycia. „Zdychaj jak zwierzę”, „dziki jak zwierzę”, „okrutny jak zwierzę”, „tępe bydle”, niuładzone, nieokrzesane, niecywilizowane, bezmyślne, rzecz, skóra, sadło, mięso, środek pociągowy, środek do pracy, zabawka, maskotka – zwierzę. Tradycja wykorzystania zwierzęcia jest długa. Ta tradycja ignorowania jego emocji, potrzeb, inteligencji, zdolności, kultury jest wręcz zabójcza.

Zapewne pamiętają Państwo film o Hannibalu Lecterze Milczenie owiec. Ta opowieść przerażała, jak każda historia o patologicznym mordercy czerpiącym radość nie tylko z mordowania, lecz także z bezczeszczenia zwłok. Wizja skóry zabitego człowieka, z której kat preparuje sobie ubranie, jest wręcz traumatyczna. Niezależnie jednak od tego oburzenia podobają nam się skórzane kurtki, a tapicerki ze skóry w samochodzie czy na kanapie w salonie uważamy za niezwykle gustowne. Co z nami jest nie tak, że jedna wypreparowana skóra i zamordowane istnienie budzi w nas popłoch, a druga wypreparowana skóra i morderstwo traktowane jest jak norma? To oddziaływanie kulturowe i pewien „masaż”, jaki na co dzień robią nam słowa.

To, jak mówimy, jakich używamy słów, jakie niosą one ze sobą tradycje, ma znaczenie. Pojęcie „zwierzę odczłowiecza” jest urzeczowieniem, dlatego ze zwierzęciem można zrobić wszystko. Gdy Żydów uznano za zwierzęta, Holokaust nie był dla wyznawców ostatecznego rozwiązania już tak oburzający. Zwierzę można zabić, wypatroszyć, użyć go. Dlaczego? Bo to tylko zwierzę!

A przecież chcemy wszystko zmienić, szukamy pozytywnego przekazu, chcemy zrozumieć, chcemy inaczej się zachowywać. Na całym świecie – na całym naszym wielkim świecie – tylko 4 procent zwierząt to zwierzęta dziko żyjące. Pozostałe to zwierzęta hodowlane, udomowione i człowiek. To oznacza jedno: że nasz gatunek, kiedy już dostrzegł i kulturowo umocnił różnicę między człowiekiem a zwierzęciem, podszedł do zwierząt niezwykle brutalnie. Zwierzę to tylko zwierzę i w konsekwencji tej polityki mamy wielkie wymieranie, wielkie uprzedmiotowienie i wielkie cierpienie zwierząt uznanych za mięso, mleko, skórę i jajka.

By zmienić nasze nastawienie, musimy znaleźć nowe pojęcia. Takie, które nie są obciążone złą tradycją; takie, które zamiast dzielić, będą nas łączyć, zamiast skupiać się na różnicach, pokażą nam to, co nas łączy, co dla nasz wszystkich jest ważne. Dariusz Gzyra zaproponował sentientów (https://www.facebook.com/kultura.wykluczenia/videos/433976240828527). W tym pojęciu są sensualność, zmysły, odczuwanie, emocje, otwarcie, życie w świecie w sposób wrażliwy. Słowa mają znaczenie, niosą treści, które mogą deprecjonować i zabijać, albo mogą dawać siłę i łączyć. „Żydek” i inne obraźliwe określenia prowadzące do „zezwierzęcenia” otworzyły drogę do społecznej obojętności, niechęci i Auschwitz. Dlatego dobre pojęcia – te które dają szansę, że w innym zobaczymy jego samego/ją samą – są i piękne, i ważne.

Nadal brzmi dziwnie? Nadal na sentiencie łamiemy sobie język? Nie szkodzi. Język na szczęście jest bardzo plastyczny, łatwo się zmienia, każde pokolenie to nowe zmiany. Coś, co kiedyś było brzydkie, dzisiaj jest normalne. Coś, co kiedyś niepokoiło, dzisiaj jest w powszechnym użyciu. Zamiast więc się krzywić, że brzmi to dziwnie, zastanówmy się, co chcemy powiedzieć, jaki chcemy dać przekaz, jaki świat chcemy pozostawić za sobą?

Moja koteczka jest drobna, ma nerwicę, problemy neurologiczne, dlatego, że ktoś ją kiedyś pobił. Małego kociaczka, kociego oseska. Dookoła nas dzieje się wiele takich tragedii i tylko od nas zależy, czy w dziecku zobaczymy dziecko, w strachu i przerażeniu emocje, z którymi trzeba walczyć, w miłości i przyjaźni oddanie, którego nie wolno nam stracić. Sentient i sentientka. Świat wokół nas wypełniony jest biciem serca, pracą neuronów, odczuwaniem i rozumieniem. Może zatem najwyższa pora stać się sentientem, zwalić ten mur językowy dookoła nas i zachwycić się tym, co nam dają inni sentienci? Naprawdę można to zrobić. Można i warto – do tego już dorośliśmy.
Tekst dr hab. prof. UJ Joanna Hańderek, korekta Aleksandra Marczuk, rys. Janusz Bończak

Dr hab. prof. UJ Joanna Hańderek, wykładowczyni w Instytucie Filozofii UJ. Zajmuje się filozofią kultury i filozofią współczesności. Od 2013 roku organizuje cykl wykładów i spotkań poświęconych różnym formom dyskryminacji społecznych „Kultura wykluczenia?”. Współredaktorka kwartalnika popularnonaukowego „Racje”, członkini Towarzystwa Humanistycznego, Akademickiego Stowarzyszenia przeciwko Myślistwu Rekreacyjnemu, Kongresu Świeckości, członkini rady głównej Kongresu Kobiet. Z kotką na kolanach pisze filozoficznego bloga

Wspieraj Istotę – wpłać datek. Ogłoś się na łamach naszej strony.