Recenzja książki Edwarda O. Wilsona „Pół Ziemi”

Spread the love

Efekt prehistorycznego umysłu, średniowiecznych zabobonów i boskiej technologii.
Współczesna, turbokapitalistyczna gospodarka ogólnoświatowa jest w permanentnym stanie wojny z wszystkimi formami życia na Ziemi, włącznie z życiem ludzkim. Nasz szowinizm gatunkowy i skrajnie antropocentryczna postawa niszczą naturalne podstawy ludzkości, zaś XXI wiek cechuje się biciem rekordów eksterminacji biosfery w każdym jej aspekcie: od prędkości ocieplania się klimatu, globalnego wylesiania i szybkości topnienia wiecznej zmarzliny; poprzez ilość i rozległość pożarów oraz pustynnienia gleby; po masowe wymieranie całej bioróżnorodności, skalę zakwaszenia oceanów czy zanieczyszczenia pestycydami. Z dekady na dekadę coraz więcej i agresywniej dewastujemy przyrodę, choć żyjemy tylko i wyłącznie dzięki jej bogactwu. Jak informuje np. raport WWF z 2019 roku, w ostatnich czterdziestu latach zanieczyszczenie samymi tworzywami sztucznymi wzrosło na świecie aż dziesięciokrotnie. W efekcie, mikrogranulki plastiku są dosłownie wszędzie: w lesie amazońskim, na Arktyce i Antarktydzie, na bezludnych wyspach, na dnie Rowu Mariańskiego, w śniegu i w deszczu, w naszym krwiobiegu i układzie pokarmowym. Jeżeli dodać do tego fakt postępującej deforestacji lasów, gdzie obecnie 60% wszystkich żyjących ssaków, to wyłącznie bydło i świnie na fermach przemysłowych, produkujących niewyobrażalne ilości metanu (tylko 4% ssaków stanowią dzikie zwierzęta), wówczas mamy naprawdę wiele powodów, aby bać się nadchodzącej przyszłość.

W obliczu wspomnianych kataklizmów środowiskowo-klimatycznych pozostaje nam kilka możliwości konstruktywnego reagowania: zmiana dotychczasowych nawyków konsumpcyjnych; zaangażowanie się w aktywizm; apelowanie do lokalnych i międzynarodowych władz o zmianę destrukcyjnej polityki w kierunku działań proekologicznych czy też uświadamianie mniejszych bądź większych grup społecznych pod kątem działań, chroniących żywe istoty oraz wybrane ekosystemy. Ostatnie wymienione działalności podejmuje jeden z najwybitniejszych współczesnych zoologów, a także niekwestionowany autorytet w obszarze entomologii oraz ewolucjonizmu – badacz, który zdefiniował dyscyplinę naukową zwaną „socjobiologią” – Edward Osborne Wilson. Robi to, jak sam pisze, głęboko poruszony katastrofalnymi faktami z ostatnich lat: „żyjemy pod fatalnymi rządami, bez żadnego konkretnego celu przed sobą, prócz wzrostu gospodarczego, nieograniczonej konsumpcji (…). Wpływ na resztę biosfery jest wszędzie negatywny, środowisko traci stabilność”[1]. Co gorsza, „jesteśmy zbyt chciwi, krótkowzroczni i podzieleni na zwalczające się plemiona, by podejmować mądre, dalekosiężne decyzje. A przy okazji, niepotrzebnie niszczymy znaczną część reszty świata życia”[2]. Mając na uwadze te pesymistyczne realia, Wilson podjął się intensywnej edukacji ekologicznej szerokiego grona czytelników i czytelniczek, publikując wiele popularnonaukowych prac, m.in. trylogię w latach 2012, 2014 i 2016. Z owej trylogii dwa ostatnie tytuły ukazały się na polskim rynku księgarskim: „Znaczenie ludzkiego istnienia” oraz „Pół Ziemi. Walka naszej planety o życie”. Nas interesuje szczególnie ostatnia pozycja, bowiem przetłumaczona i wydana w Polsce w 2017 roku, w całości poświęcona jest analizom globalnej destrukcji bioróżnorodności i klimatu, jak również autorskiej – niezwykle ciekawej – propozycji Wilsona zapobieżenia rozpędzającej się zapaści cywilizacyjnej, będącej dość oczywistą konsekwencją katastrofy klimatyczno-środowiskowej.

Autor „Pół Ziemi” rozpoczyna swoje rozważania od tytułowej tezy, że „tylko oddając przyrodzie połowę powierzchni Ziemi, możemy żywić nadzieję na uratowanie składającego się na tę przyrodę ogromu form życia”[3]. W refleksji Wilsona przyroda, czy lepiej biosfera jest wielofunkcyjną, zmaterializowaną historią wszelkiego życia, cechującą się stabilnością, harmonią i równowagą, których naruszenie generuje prawdziwy holokaust żywych organizmów, znany dzisiaj jako wydarzające się na naszych oczach wielkie szóste wymieranie. To właśnie przed nim Wilson chce uratować biosferę – przed wymieraniem, będącym konsekwencją niszczycielskiej trajektorii działań człowieka, a ściślej, działań małpy, która stanowi dziwaczną mieszankę prehistorycznie uformowanego umysłu, irracjonalnych przesądów oraz wysoce zaawansowanych narzędzi technologicznych. Dokładnemu opisowi dewastacyjnych efektów wybuchowej kombinacji zabobonów, egoizmu oraz technicznej potęgi poświęcony jest cały pierwszy rozdział książki. Dowiadujemy się tam m.in., jak wyglądały poprzednie epizody wymierania i dlaczego bieżąca epoka antropocenu powinna budzić grozę; czytamy też o źródle samego pojęcia antropocenu sprzed niemal pół wieku oraz dlaczego powinno stanowić ono synonim „eremocenu”, czyli epoki samotności (co w czasie pandemicznej kwarantanny wybrzmiewa jeszcze dosadniej). Szczególnie przygnębiające wrażenie pozostawia analiza tzw. HIPPO, czyli pięciu najbardziej rujnujących działań ludzkich, stanowiących osiową przyczynę masowego wymierania bioróżnorodności. W dalszej części „Pół Ziemi” autor solidnie uzasadnia swoją początkową propozycję przeniesienia połowy lub nawet większej powierzchni planety do nietykalnej „rezerwy”, dzięki czemu teoretycznie zdołamy uratować nie tylko globalną bioróżnorodność, ale też osiągniemy stabilizację ekologiczną, konieczną do przetrwania nas samych. Uzasadnieniem są przede wszystkim dane naukowe, wskazujące, że najbardziej rozległe tereny globu zawierają o wiele więcej gatunków i całych ekosystemów (koordynując je na zrównoważonym poziomie), względem relatywnie niewielkich powierzchni. Innymi słowy, kiedy rośnie powierzchnia rezerwatów, proporcjonalnie rośnie też różnorodność życia w nich. Biogeograficzne przekroje głównych habitatów Ziemi wskazały Wilsonowi, że pełną reprezentację globalnych ekosystemów wraz z większością ich mieszkańców można uratować na połowie planety Ziemia. Dodatkowe obliczenia dowodzą, iż ponad 80 procent aktualnie żyjących gatunków jest w stanie stabilnie koegzystować na terenach chronionej połowy Ziemi. Pojawia się oczywiście pytanie, kto będzie wyznaczał ową połowę i wedle jakiego kryterium. Tutaj Edward O. Wilson poprosił o opinię grupę „osiemnastu seniorów światowego przyrodoznawstwa”[4], dysponujących najlepszymi kompetencjami ekologicznymi – ekspercką wiedzą o bioróżnorodności, połączoną z międzynarodowym doświadczeniem. Kolektywnie wskazali oni najlepsze miejsca w biosferze, wymagające absolutnej ochrony, a ich lista wraz z opisem i uzasadnieniem, to druga część książki. Wspomnę tutaj jedynie, że wśród ekosystemów o globalnie kluczowym znaczeniu, na których zachowaniu powinno zależeć literalnie każdemu mieszkańcowi Ziemi, pojawiła się rodzima Puszcza Białowieska, jako strategicznie najważniejszy ekosystem całej Europy. Nie każdy bowiem wie, że jest ona „największym zachowanym fragmentem lasu pierwotnego, który do początku neolitu porastał niziny północno-zachodniej Europy”[5].

Choć pomysł autora „Pół Ziemi” może wydawać się nieco szalony, po raz pierwszy naukowe argumenty na rzecz ufundowania globalnego rezerwatu przyrody Wilson prezentował prawie dwie dekady temu – w publikacji z 2002 roku pt. „The Future of Life”. Przez kolejne lata doprecyzowywał ideę ochrony połowy biosfery, czego efektem była jeszcze jedna książka poświęcona temu problemowi, zatytułowana „A Window on Eternity”. Z kolei pomysł na nazwę całej koncepcji pochodzi z artykułu Tony’ego Hissa „Can the World Really Set Aside Half of the Planet for Wildlife?”. Zatem koncepcja nie jest szczególnie nowa, zaś przyrodoznawcy mięli dość czasu, aby się z nią oswoić i krytycznie przemyśleć. Oczywiście Wilson zdaje sobie sprawę, że poza zmianami systemowymi, fundamentem postępu ekologicznego będzie zmiana w naszym codziennym, indywidualnym myśleniu moralnym o przyrodzie oraz zmiana w naszej faktycznej postawie wobec żyjącego środowiska. Tutaj jednak autor „Pół Ziemi” pozostaje sceptyczny, bowiem nasz ewolucyjny egoizm i krótkowzroczność planowania zdają się skutecznie uniemożliwiać jakąkolwiek zieloną rewolucję. Zamiast tego, mamy sytuację, kiedy „ponad siedem miliardów ludzi na Ziemi łapczywie pożera niewystarczające dary planety”[6], w efekcie czego ludzkość nie ma zamiaru pozostawiać jakichkolwiek habitatów nietkniętych, aby mogło tam trwać życie. Wiemy zatem, jakie zmiany są konieczne do przetrwania przyrody i nas samych, ale nie wiemy, jakimi metodami je wdrożyć, aby zostały zaakceptowane przez niemal osiem miliardów konsumentów.

W związku z powyższym, z rozważań Edwarda O. Wilsona wyłania się głęboko negatywny obraz człowieka anatomicznie i behawioralnie współczesnego, który można zawrzeć w słowach: „najbardziej destrukcyjny gatunek w historii życia”[7]. Duża część książki składa się z kolejnych dowodów, potwierdzających to pesymistyczne stwierdzenie, jak np. dane mówiące, że z powodu ludzkiej aktywności kulturotwórczej tempo wymierania flory i fauny jest blisko 1000 razy większe, niż przed pojawieniem się gatunku Homo sapiens. Można całkiem zasadnie bronić hipotezy, że im wyższy jest wzrost ludzkiej działalności (wyręb lasów, infrastruktura zurbanizowana, tereny rolne i górnictwo), tym szybciej kurczy się coraz większa liczba gatunków zwierząt i roślin. Ponadto, typowy reprezentant Homo sapiens, to z perspektywy Wilsona przede wszystkim mitoman, odgrywający rolę fałszywego boga; to jednostka „arogancka, bez reszty zajęta sobą, plemieniem i najbliższą przyszłością”; „uległa wobec wyobrażonych wyższych bytów, gardząca niższymi formami życia”[8]. Nasza skłonność do ulegania mitom i zabobonom wpędziła ludzkość w ślepy zaułek cywilizacyjny, leżący u podstaw dzisiejszej apokalipsy – zaułkiem tym jest tradycyjna humanistyka, patrząca na świat przez pryzmat mitu człowieka jako ukoronowania drabiny żywych istot. Współczesna antropocentryczna humanistyka zdaje się być konsekwencją o wiele starszych, mitotwórczych korzeni: dogmatycznej wiary chrześcijańskiej oraz pełnej fałszywych założeń i przesądów „nieporadnej myśli filozoficznej” Platona, św. Tomasza czy Kartezjusza (krytykowanej zresztą już w czasach samego Kartezjusza przez Francisa Bacona i jego teorię złudzeń). Wilson nie wątpi, że wciąż tkwimy w ślepej uliczce cywilizacji, zwanej szowinizmem gatunkowym. Nie mamy ani chęci, ani gotowości, aby wdrożyć ideę „połowy Ziemi”, zatem szansa na wyhamowanie szóstego wielkiego wymierania gatunków jest znikoma. A jednak, mimo radykalnie negatywnych poglądów na temat natury ludzkiej, Edward O. Wilson ostatecznie sam przyjmuje antropocentryczną perspektywę ratowania bioróżnorodności dla ocalenia dobrostanu również samego gatunku ludzkiego. Mimo mentalnych wad, ewolucyjnych skaz i barbarzyńskich słabości tegoż gatunku.

Książka Wilsona pełna jest niepokoju, ale też nadziei, ponieważ obszary naturalnej bioróżnorodności, które jeszcze możemy ocalić przed zagładą, nadal istnieją w różnych zakątkach Ziemi. Kształtowana przez trzy miliardy osiemset milionów lat równowaga trwa i musimy ją chronić zarówno dla niej samej, jak i dla naszego bezpieczeństwa – to nasze wyzwanie. Jeżeli biosfera jest ucieleśnioną historią całego Życia, zaś w każdym zwierzęciu i każdej roślinie odbijają się eony lat tego Życia, to ochrona bioróżnorodności staje się naszym moralnym obowiązkiem. Nadrzędną zaś zasadą takiej – biocentrycznej już – etyki będzie „prosta i łatwa do wypowiedzenia” sentencja Edwarda O. Wilsona: „przestań szkodzić biosferze”[9].
Tekst Marcin Urbaniak,
fot. Janusz A. Bończak

dr hab. Marcin Urbaniak – pracownik naukowy krakowskiego Uniwersytetu Pedagogicznego im. KEN, gdzie zajmuje się głównie etyką środowiskową, neuroetyką oraz moralnością w świecie zwierząt. Organizator cyklicznych konferencji naukowych poświęconych zagadnieniom dobrostanu i praw zwierząt oraz ochrony przyrody; autor specjalistycznych publikacji z zakresu etyki, ekologii, filozofii umysłu i ewolucji. Prywatnie realizuje się jako aktywista społeczny, współpracując z organizacjami pozarządowymi, w których zajmuje się edukacją ekologiczną, a także koordynacją działań i projektów na rzecz ochrony zwierząt oraz przyrody.

Wszystkie cytaty w tekście pochodzą z książki „Pół Ziemi. Walka naszej planety o życie”:

[1] str. 10.

[2] str. 59.

[3] str. 11

[4] str. 151

[5] str. 159

[6] str. 190

[7] str. 64

[8] str. 9

[9] str. 232

Prosimy o wsparcie naszej pracy redakcyjnej:
Wspieraj Istotę – wpłać datek. Ogłoś się na łamach naszej strony.

 

Jedna myśl na temat “Recenzja książki Edwarda O. Wilsona „Pół Ziemi”

Komentarze są wyłączone.