Dzień Matki

Dzień matki – tej, która urodziła kolejny raz i już nawet nie pamięta, jak wyglądało jej pierwsze dziecko. Ta matka nic już nie czuje. Nawet nie reaguje, gdy jej noworodka zabierają. Wie, że ono nigdy do niej nie wróci.

Dzień matki – tej, która wpatruje się w swoje dzieci. Jest ich pięcioro, wszystkie są takie śliczne, są całym jej światem. Może tylko na nie patrzeć i je karmić. Nie może ich przytulić, zająć się nimi tak, jakby to robiła normalnie. Może tylko patrzeć. Ale i tak jest szczęśliwa. Wie, że to nie potrwa już długo – jeszcze trochę i je zabiorą. Teraz przynajmniej może na nie patrzeć.

Dzień matki – tej, która widzi, jak biją jej dziecko. Chciałaby mu powiedzieć: nie szarp się, dostosuj, nie przejmuj. Ale tylko słyszy jego jęki i ten charakterystyczny krzyk oprawców, świst bata. Ono cierpi – jej dziecko – ale ona nie może nic zrobić. Będą go katować, aż ustąpi, a ona nie wie, ile to jeszcze potrwa.

Dzień matki – tej, która upadła. W ostatniej chwili myślała już tylko o swoim dziecku. Czy jest bezpieczne? Czy je znajdą? Obława jest wszędzie, cały las pęcznieje od strzałów i ujadania psów.

Dzień matki – trzepoczącej się na wietrze w przerażeniu. Dom zwalili, drzewo przygniotło pisklęta. Jej dzieci zostały zmiażdżone.

Dzień matki – tej, która nie dostanie kwiatów, bo jest krową, której dziecko zabija się kilka dni po porodzie. Ona jest mleczna i ma dawać mleko. Ciało jej dziecka już zostało zakwalifikowane jako cielęcina, skóra – zaplanowana jako tapicerka.

Dzień matki – tej, która nie dostanie żadnego prezentu, bo jest świnią, a jej dzieci już jadą do rzeźni. Ona sama mogła przez chwilę, w klatce porodowej, je karmić – i tyle z ich szczęścia. Ludzie czekają już na szynkę.

Dzień matki – tej, która nie dostanie laurki od dziecka, bo jest klaczą, a jej dziecko katują ujeżdżaniem, a potem skazują na takie samo harowanie do końca życia, jakie ona znosi w kieracie zaprzęgu.

Dzień matki – tej, która nie istnieje w świadomości człowieka, bo jest sarną, do której się strzela dla przyjemności i rekreacji; bo jest kocicą i widzi, jak ludzie ścinają drzewo, pod którym wychowywała swoje młode; bo jest tylko nieludzka, bez praw, bez bycia osobą; bo jest tylko zwierzęciem.

W wielu kulturach na świecie matka to funkcja społeczna, to figura o najwyższym uznaniu. Są kultury, gdzie dopiero gdy kobieta zostaje matką, zaczyna się liczyć jako ważna osoba. W ludzkich kulturach nie ma tylko miejsca dla matki nieludzkiej. Niezależnie, czy jest to matka psia i kocia (a więc nasza pupilka, nasza ukochana członkini rodziny), czy jest to matka żyjąca w wielkich hodowlach przemysłowych – nie ona decyduje, co dzieje się z jej dziećmi. Kociaki można rozdać, psiaki sprzedać, prosiaki i cielaki jadą do rzeźni zaraz po urodzeniu, kurczaki albo wsadza się do zagrody, gdzie – sztucznie ogrzewane i karmione – mają rosnąć, by dawać duże ciała lub jajka, albo od razu wrzuca się je do niszczarki. Pisklaki zamordowane przy wycinaniu lasu, tak samo jak te, które umierają z głodu, bo ich rodzice w popłochu uciekli podczas polowania – nie liczą się wcale. Matki i ich dzieci się nie liczą.

Uwielbiamy opowiadać o rodzinie, świętości życia, o tym, kim jest matka, o jej powinnościach, prawach i możliwościach. Tylko matek wcale nie widzimy. Nic o matkach tak naprawdę nie wiemy. Wjeżdżając quadem do lasu, strzelając na polowaniu do saren, rozjeżdżając jeża albo wiewiórkę na drodze – nie myślimy o konsekwencjach, o jej dzieciach, o ich karze za to, że urodziły się nie w tym gatunku, który ma władzę. Nic nie wiemy o matkach zwierzęcych. Interesuje nas tylko posiadanie różnych rodzajów sera, mleka, kefirów, jogurtów. Chcemy mieć jajka – nawet te przepiórcze – i nic nas nie interesują matki.

Dzień matki jest bez matki.
Kwiaty, jakie dajemy naszym ludzkim, niczego nie zmienią, nic nie zaczarują, losu nie odmienią. W Dniu Matki one umierają, słysząc kroki zbliżającego się człowieka, który na ich oczach wyszarpie ich dziecko i zabierze do rzeźni.

W Dniu Matki nie ma matki.
One nas nie obchodzą.
Tekst prof. Joanna Hańderek, obraz olejny autorstwa Elżbiety Bińczak-Hańderek