…już 50-tka

Spread the love

Jest taka anegdota, którą uwielbiam. Młody polityk mówi do starego: – Nie traktują mnie poważnie, wszyscy myślą, że jestem za młody. Na co ten starszy mu odpowiada – Panie kolego, to szybko minie”. I jakoś tak, to się plecie, że życie mija i to dość szybko. Konsekwentnie kultura każe nam przypominać sobie, że upływ czasu istnieje. Periodyzacja naszego życia w każdej kulturze nakreśla oś: jesteś młody, w kwiecie wieku, jesteś już stary. Dla Arystotelesa starość zaczynała się po przekroczeniu 50 lat. No więc się stało, jestem stara… przynajmniej wedle filozofii klasyka.

Życie po prostu nam mija. Tak sobie leci do przodu i nic nie robi z naszych ambicji, potrzeb, emocji. Biologiczny zegar tyka w nieco innym tempie, niż ten kulturowy. Dlatego wiele osób, już nie czuje się dziećmi, albo jeszcze nie czuje się starymi, a tu czy to ciało, czy to kulturowe wzorce przypisują nam kategorię: dojrzały; mocno dojrzały; bardzo mocno dojrzały; Stary?! Na szczęście są rzeczy ważniejsze od naszych lat i wieku. To kim jesteśmy i jacy jesteśmy.

Okrągłe rocznice to czas refleksji i świętowania. Oczywiście urodziny należy obejść z fajerwerkami. Zwłaszcza te okrągłe, znaczące.

Tylko po co?

Czy coś się zmienia w dniu naszych urodzin? Oczywiście. Można dać sobie samemu prezent. Jak na przykład moja Mama. Gdy w dniu swoich urodzin postanowiła zostać weganką, by żyć w zgodzie ze światem. Zatrzymać łańcuch krzywdy i obojętności. Tamte urodziny wiele zmieniły, nie tylko w jej życiu. Im więcej weganek i wegan tym większa szansa, że mniej zwierząt będzie mordowanych, trzymanych w okrutnych warunkach, mniej osób będzie podnosiło na nie rękę. Mniej bólu, cierpienia, opresji, śmierci. Ponoć jedna osoba rzeczywistości nie zmieni, podobno to romantyczne wyobrażenie, że sam jeden człowiek może zmienić świat. To bardzo błędne założenie, takie słowa ucieczki przed odpowiedzialnością. Nasze działania mogą spowodować ogromne zmiany w świecie, nie jesteśmy bowiem samotną wyspą. Nie działamy w izolacji. Jeden weganin pociąga za sobą innych wegan. Jedna osoba, która mówi NIE cierpieniu, staje się wyzwaniem dla świata. Zmiany zawsze zaczynają się od jednej osoby, a potem…, czas szybko działa, gdy dołączają inni.

Weganizm to styl życia. Weganizm to nie dieta, ani moda, weganizm to sposób myślenia. Weganizm to również dystans do samego i samej siebie. To właśnie weganizm pozwala nam zrozumieć, że moje potrzeby, moje upodobania nie są najważniejsze na świecie. Dystans nam uświadamia pewien mechanizm. Jeżeli jestem skupiona tylko na sobie; jeżeli wszystko ma kręcić się dookoła moich potrzeb; jeżeli na pierwszym miejscu cały czas staje moje ja – bardzo łatwo daję się wówczas porwać konsumpcyjnej kulturze i płytkiemu modelowi rzeczywistości. Jeść mięso, nosić skórzane produkty, korzystać z produktów testowanych na zwierzętach, to proces, który zaczyna się od uwierzenia, że jestem najważniejsza, że dla mnie wszystko. Świat, zwierzęta, rośliny, wszystko ma się podporządkować.

Człowiek bardzo często zachowuje się jak rozkapryszony turysta, który zapłacił ogromne pieniądze tylko po  to, by pojechać na koniec świata i wydając fortunę zjeść egzotyczną dla niego potrawę ze zwierzęcia, wykąpać się w morzy, czy obejrzeć rafy koralowe. Konsumpcjonizm. Założenie, że wszyscy muszą się cieszyć z faktu, że oto przybyliśmy na tę ziemię, by ją podziwiać, z niej korzystać i ją przejadać. I nie ważne już wszystko inne poza naszym ego. Weganizm może dać nam dystans do nas samych, wyrzucić nas poza ten obszar szaleńczego myślenia o nas jako nadrzędnej wartości. Weganizm uczy nas jednej prostej zasady: że jestem życiem pośród życia, jestem zmianą, którą chcę widzieć w świecie. Jestem tylko jedną z istot, która zawitała tu na chwilę, nie po to, żeby pozostawić po sobie górę plastikowych śmieci i zamordowanych istot. Jestem tylko jednym elementem świata. Tylko tyle i aż tyle.

Moja pięćdziesiątka na weganiku nic tak naprawdę nie zmieniła w moim życiu. Pewnego dnia obudziłam się  w rocznicę moich urodzin, już pięćdziesiątych. Tak jest co roku w czerwcu, mam urodziny. I co z tego? Może tylko tyle, że magia okrągłych rocznic zmusza nas do myślenia. Myślenia o innych, o sobie samym, czasami po prostu szkoda czasu, tak ciągle się zastanawiać: kim jestem; co osiągnęłam; co chcę zrobić w życiu; co mogę; co zyskam; a co stracę. Świat staje się ciekawszy, gdy żyje się nie dla siebie i nie wtula w swoje własne ego. Po prostu jestem tylko jednym z elementów. Jestem – i to jest tak piękne i zobowiązujące. Każde życie generuje bowiem cierpienie innych, nieświadomie można zranić słowem, zdeptać ślimaka, przestraszyć kota, który uciekając wpadnie pod samochód. Każde życie niesie w sobie cierpienie, również innych istot żyjących. Dlatego należy zrobić wszystko by minimalizować to co złe, i nie dodawać cierpienia, nie żerować na krzywdzie innych. Weganizm jest uważnością. Weganizm jest empatią działania.

Pięćdziesiąte urodziny to tylko zobowiązanie, że żyje się już na tyle długo, by mechanizmy przemocowe rozpoznawać. To tylko świadomość, że kolejne lata otwierają się przed nami i od nas zależy czy będziemy maksymalizować cierpienie czy może je zmniejszać. Wbrew pozorom nie krzywdzenie jest łatwe, wystarczy tylko nie mordować, ani nie kupować ciał istot zamordowanych. Wystarczy tylko nie myśleć cały czas o sobie w kategoriach przyznających nam pierwszeństwo nad innymi. Wegański świat, to tak po prostu świat równości.
Tekst, fot. dr hab. Joanna Hańderek, prof. UJ