Co tu jest chronione?

Spread the love

Gazeta Wyborcza opublikowała tekst Roberta Jurszo będący opisem wyjazdu studyjnego dziennikarzy do Sierra de la Culebra, zorganizowanego przez WWF. Autor wyjaśnia, na czym polega praca psów stróżujących i zaganiających w gospodarstwach zajmujących się ekstensywną hodowlą owiec i krów;  jego zdaniem zwierzęta te „stoją na straży kruchej równowagi pomiędzy wilkami a ludźmi”. Hodowla ekstensywna została ukazana w bardzo pozytywnym świetle, jako sprzyjająca bioróżnorodności. Naszym oczom jawi się sielski, harmonijny obraz sugerujący symbiozę. Czy rzeczywiście? Nie. W rzeczywistości mamy do czynienia z problemem hodowli, zarówno owiec, jak i psów, a także relacji z wilkami. Ich źródłem jest człowiek.

Ekologia a prawa zwierząt

Myśl, jakoby ekologia nie zawsze była zgodna z ochroną zwierząt i ich praw, wielu może wydać się dziwna. Prawdopodobnie dlatego, że zwierzęta umieszczamy w kategorii „przyroda”, a tę przeciwstawiamy temu, co nazywamy „cywilizacją”. W tej drugiej umieszczamy siebie samych. Słowo „ekologia” uruchamia kaskadę określonych obrazów i skojarzeń. Na jego dźwięk przychodzą na myśl tętniące życiem lasy, bujne łąki, może logo WWF lub Greenpeace, a może owce pasące się na łagodnych zboczach. Jak więc ekologia miałaby pomijać interesy zwierząt, albo nawet im szkodzić i nazywać ochroną to, co w rzeczywistości jest krzywdą?

Żeby zrozumieć te różnice, warto przyjrzeć się uważnie i bez uprzedzeń wybranemu wycinkowi rzeczywistości, jego zwierzęcym mieszkańcom, oraz temu, co właściwie proponuje im tradycyjna ochrona środowiska i jakie są jej ograniczenia. Niech będą to hiszpańskie góry. Wyboru tego dokonuję po lekturze tekstu Roberta Jurszo opublikowanego w Gazecie Wyborczej (https://wyborcza.pl/7,177851,27837048,potezne-mastiffy-chroniac-owce-chronia-jednoczesnie-wilki.html), będącego opisem wyjazdu studyjnego dziennikarzy do Sierra de la Culebra, zorganizowanego przez WWF. Tekst opisuje rolę psów pasterskich w gospodarstwach zajmujących się ekstensywną hodowlą owiec i krów. Autor wyjaśnia, na czym polega praca psów stróżujących i zaganiających, które jego zdaniem „stoją na straży kruchej równowagi pomiędzy wilkami a ludźmi”. Hodowla ekstensywna także jest ukazywana wyłącznie w pozytywnym świetle, jako sprzyjająca bioróżnorodności. Z punktu widzenia ekologii mamy zatem zachowaną równowagę i naszym oczom jawi się sielski, harmonijny obraz sugerujący symbiozę. Czy rzeczywiście? W rzeczywistości mamy do czynienia z problemem hodowli, zarówno owiec, jak i psów, a także relacji z wilkami. Ich źródłem jest człowiek.

Owce

Na stronie jednego z opisanych w artykule gospodarstw, Pastando con Lobos (Pasący z wilkami), czytam: „Jagnię hodowane i odżywiane w sposób całkowicie naturalny i zdrowy. Miłością swojej matki. […] Są karmione przez swoje matki, co sprawia, że produkt finalny jest wysokiej jakości i zdrowy. […] Niezrównany smak. Najbardziej wymagające podniebienia ulegają delikatności i bogactwu smaku jakie oferuje im nasze mięso”. Znamienne, że mówi się o delikatności jagnięciny, a nie jagnięcia. Kiedy myślę o jagnięciu, rzeczywiście, myślę o delikatności, jednak nie jest to delikatność jego martwego ciała zmienionego w produkt, a delikatność  dziecka. Delikatności, kruchości i bezbronności wymagającej troski. I ochrony. W tekście Roberta Jurszo słowo „ochrona” pada wielokrotnie, także w kontekście owiec i ich dzieci. Czy na pewno jednak wilki stanowią dla tych zwierząt największe zagrożenie? Czy to przed nimi należy je chronić? Czy może przed ludźmi, którzy powołują zwierzęta do życia tylko po to, żeby je zabić? Z ludzkiej perspektywy, śmierć tych zwierząt jest jednocześnie ich racją bytu. Jakkolwiek dobrostan zwierząt hodowanych ekstensywnie jest wyższy niż w hodowlach przemysłowych, z etycznego punktu widzenia -uwzględniającego perspektywę zwierzęcia – należy kwestionować jakikolwiek rodzaj hodowli. Wiemy, że ludzka dieta nie musi zawierać produktów odzwierzęcych, czy więc rzeczywiście miliony zwierząt muszą płacić życiem za nasz kulinarne przyzwyczajenia? Dlaczego odebranie zwierzęciu dobrego życia miałoby być usprawiedliwione? Hodowcy nawet nie ukrywają, że dbają o zwierzęta, żeby uzyskać produkt wyższej jakości. Ponadto, „dobrostan” dobrze się sprzedaje. Czy możemy jednak mówić o dobrostanie psychicznym wrażliwych, inteligentnych, podatnych na stres i depresję owiec zmuszanych do rodzenia jak największej ilości jagniąt, które są im odbierane kiedy tylko człowiek uzna, że już nadają się na jego stół? Zgodnie z opracowaniem Stowarzyszenia Otwarte Klatki „częstość akcji serca owcy wzrasta o 20 uderzeń na minutę, gdy nie może zobaczyć żadnych członków swojego stada, oraz o 84 uderzenia na minutę, kiedy zbliża się do niej człowiek lub pies”. (https://www.otwarteklatki.pl/blog/6-niezwyklych-faktow-na-temat-jagniat-i-owiec). Jaki jest dobrostan kilkutygodniowego jagnięcia w podróży do Arabii Saudyjskiej czy Jordanii? Eksport żywych jagniąt z Hiszpanii do krajów muzułmańskich na potrzeby Ramadanu wzrósł o 40% w porównaniu do roku ubiegłego. (https://www.interempresas.net/ovino/Articulos/348085-Espana-exporta-40-por-ciento-mas-corderos-Ramadan-Arabia-Saudi-Jordania-como-destinos.html).

Psy

Bywają nazywane najlepszymi przyjaciółmi człowieka, ale czy ludzie nie są jednocześnie ich największymi wrogami? Zwykliśmy wykorzystywać ich zależność, także emocjonalną, do naszych celów. Uwikłanie ich w nasze życie i relacje rzadko jest dla nich korzystne. To temat tak skomplikowany jak nasz wspólna historia, skoncentrujmy się więc na psach pracujących przy pilnowaniu i zaganianiu stad. Są żywymi, genetycznie zaprojektowanymi narzędziami. Od szczenięcia zostają poddane ostremu treningowi, a później wykonują pracę z narażeniem zdrowia i życia. Bywa, że je tracą. Rozmówca Roberta Jurszo, hodowca krów korzystający z pracy 19 psów „jak dotąd stracił tylko jednego psa. Niespełna roczny junior musiał oddzielić się od reszty i wilki dopadły go, gdy był sam.” Hodowca stracił narzędzie, pies stracił życie. Psie życie najwyraźniej nie ma wysokiej wartości, ponieważ nie istnieją statystyki dotyczące liczby psów zabijanych przez wilki i inne drapieżniki podczas ich pracy. Na rzecz ludzi, nie owiec, choć taką narrację zwykło się utrzymywać.

W mediach społecznościowych krąży zdjęcie zakrwawionego psa i owcy pochylającej głowę w jego stronę. Widzimy również podpis: „owca dziękuje psu za uratowanie jej przed wilkiem”. Niestety, wobec człowieka, który wcześniej czy później po nią przyjdzie, pies będzie bezsilny. To człowiek, nie wilk, ma być beneficjentem życia i śmierci owiec, a rolą psa jest dopilnowanie tego. Gdy mówi się o ochronie, owce jako jednostki, z ich podmiotowością i potrzebami, mają mniejsze znaczenie. W rzeczywistości mowa jest przede wszystkim o ochronie ludzkiego mienia i interesu.

Praca zwierząt jako taka jest problematyczna i właściwie może być rozpatrywana jedynie jako eksploatacja, ponieważ strona pracująca jest w pełni zależna, spełnia definicję pracy przymusowej. Pies który nie spełnia oczekiwań łatwo i szybko może znaleźć się po drugiej stronie barykady: w hiszpańskich górach na zwierzęta udomowione polują nie tylko wilki. Polują na nie także zdziczałe psy. To psy które zostały porzucone, albo ich potomkowie. Prześladowane przez ludzi jeszcze bardziej niż wilki, ponieważ w przeciwieństwie do tych drugich nie są objęte ochroną gatunkową.

Wilki

Od września bieżącego roku wilki są objęte w Hiszpanii ochroną gatunkową. Zabicie wilka podlega karze do dwóch milionów euro grzywny i dwóch lat pozbawienia wolności. Wprowadzenie tego zakazu spowodowało, że hodowcy zażądali dymisji ministry ds. Transformacji Ekologicznej Teresy Ribera i zorganizowali liczne protesty. W Hiszpanii tereny łowieckie obejmują  86% terenu kraju. Myśliwski biznes przynosi dochód 30 milionów euro rocznie plus 60 milionów euro rocznie na czarno. https://www.lavanguardia.com/lacontra/20170102/413037863029/la-caza-esta-convirtiendo-los-cotos-en-granjas-intensivas.html. Jednocześnie, ludzka ekspansja urbanistyczna i chęć „obcowania z naturą” z jednej strony sprawiają, że tereny leśne gwałtownie się kurczą, z drugiej, że ludzkie zabudowania powstają się w bezpośrednim sąsiedztwie tego, co pozostaje z lasów;  sprawia to, że kontakt ludzi ze zwierzętami, w tym z dużymi drapieżnikami, jest coraz częstszy. Hodowla, zarówno ekstensywna jak i intensywna, odbiera wilkom przestrzeń do życia, polowania ograniczają możliwość zdobycia przez nie pokarmu. Jak wszystkie inne zwierzęta wolno żyjące, wilki cierpią z powodu chorób, trudnych warunków atmosferycznych, głodu, klęsk żywiołowych i urazów. Spotkanie wilka z psem pasterskim jest niebezpieczne dla obu zwierząt. O ile pies być może będzie mógł liczyć na opiekę weterynaryjną, dla wilka urazy mogą skutkować śmiercią. Jeśli nie zbliża się do ludzkich siedzib, i tak może wpaść w zastawione na niego wnyki lub zostać otruty. W dużej mierze jest ofiarą naszych uprzedzeń.

Joanna Wiśniewska – filolożka, tłumaczka przysięgła, aktywistka, wolontariuszka, weganka. Panelistka Kongresu Kobiet, współtworzyła Radę Konsultacyjną ds. Praw Zwierząt Ogólnopolskiego Strajku Kobiet.

Hodowla ekstensywna

Z etycznego punktu widzenia, da się zakwestionować każdą hodowlę. Z perspektywy środowiskowej, ekstensywna bywa przedstawiana nawet jako konieczna dla zachowania bioróżnorodności i ekosystemów. Jednak nawet gdyby tak było, o ile weźmiemy pod uwagę problem odbierania życia odczuwającym zwierzętom, hodowla nadal nie broni się etycznie. Poza tym, zasadność narracji o dobroczynnym wpływie rozmnażania, wypasania i zabijania milionów zwierząt na środowisko, jest wątpliwa. „Wypas owiec może wydawać się niewinny i naturalny, ale owce są wprowadzane, hodowane i ostatecznie zabijane, podczas gdy pastwiska ulegają degradacji i uniemożliwiają rozwój. Nie ma nic naturalnego w tym niewydajnym, niezrównoważonym i pełnym wyzysku przemyśle” – przekonuje Emma Hakansson, dyrektorka i założycielka Collective Fashion Justice oraz współautorka raportu „Shear Destruction: Wool, Fashion and the Biodiversity Crisis” – czytamy w tekście Aleksandry Beldowicz „Naukowcy alarmują: Wełna nie jest przyjazna dla środowiska” https://klimat.rp.pl/zwierzeta/art19171491-naukowcy-alarmuja-welna-nie-jest-przyjazna-dla-srodowiska?fbclid=IwAR352wR_CPJ84Mj9eTuPem2QwHQnwApndx20dvoUsbNpYI9m44uK1s9RAco

Hodowla ekstensywna jest krzywdząca także dla zwierząt wolno żyjących, ponieważ wymaga ogromnych obszarów, odbierając im przestrzeń życiową. Badanie The Biomass Distribution on Earth z roku 2018 wykazuje, że tylko 4% ssaków żyjących na Ziemi to zwierzęta wolno żyjące, a reszta to ludzie i zwierzęta przez nich hodowane. Hodowla, także ekstensywna, kradnie więc przestrzeń i zasoby. Wpływa na zagęszczenie gleby, zmniejsza jej napowietrzenie i przepuszczalność. Powoduje uszkodzenia mechaniczne roślin, jest przykładem antropizacji krajobrazu nakierowanej na eksploatację. Podpalenia lasów w celu pozyskania terenów na pastwiska są w Hiszpanii plagą. Mówi się o dostarczaniu przez zwierzęta hodowlane materii organicznej odżywiającej glebę, lecz celowo pomija się fakt, że funkcję tę mogą pełnić również roślinożerne zwierzęta wolno żyjące. Jan Dutkiewicz i Gabriel N. Rosenberg w tekście „The Myth of Regenerative Ranching” [„Mit hodowli ekstensywnej”] https://newrepublic.com/article/163735/myth-regenerative-ranching?fbclid=IwAR0l3FIJwuq11dESoHaJj6BcS9ih5-V4XOpyHyKwOzIfDQ0l7NEvBA6Gr1A wskazują, że „populacje dzikich łosi mogą zrobić więcej dla przywracania bioróżnorodności, nawożenia gleby i wychwytywania dwutlenku węgla niż najbardziej holistycznie hodowane bydło.” W publikacji „Vegans are buying grazing land and givng it back to nature” [„Weganie kupują pastwiska i oddają je naturze” ] czytamy, że „metaanaliza 109 badań wykazała, że “Przy uwzględnieniu wszystkich zwierząt, wykluczenie zwierząt gospodarskich zwiększyło obfitość i różnorodność.” https://sentientmedia.org/vegans-are-buying-grazing-land-and-giving-it-back-to-nature?fbclid=IwAR1d8UM5Z3-jGz08d0YGYDR-RLNazdooNoFDHatwcMqSV8QsWMMgsauND_k

Każdy rodzaj hodowli jest też niezmiernie niebezpieczny z biosanitarnego punktu widzenia. Hodowanym zwierzętom podaje się prewencyjnie ogromne ilości antybiotyków (ponad siedemdziesiąt pięć procent antybiotyków podawanych na świecie), co sprawia, że wraz z nimi człowiek hoduje antybiotykoodporną superbakterię stanowiącą zagrożenie zarówno dla ludzi, jak i dla zwierząt. Prof. Sarah Fortune, immunolożka z uczelni Harwarda wyjaśnia, że kryzys związany z superbakteriami narasta powoli od wielu lat i już jest na poziomie pandemii. https://www.focus.pl/artykul/superbakterie-rownie-grozne-co-koronawirus-w-czasie-pandemii-nawet-bardziej

Ludzie

Dieta człowieka jest warunkowana nie tylko biologicznie, ale i kulturowo. Człowiek ma przekonania, które wpływają na jego dietetyczne wybory. Wiemy, że konsumpcja produktów pochodzenia zwierzęcego nie jest konieczna dla naszego zdrowia. Jest faktem, że wiąże się z krzywdą zwierząt na ogromną skalę i że powoduje szkody środowiskowe. Czy próby utrzyma jej ze względu na przyzwyczajenia i tradycje są czymś więcej niż niesolidarnym kaprysem? Czy nie powinniśmy uczciwie i z pokorą zrewidować naszych poglądów na ten temat? Istnieje wiele alternatyw aktywizacji terenów wiejskich które nie są oparte na eksploatacji zwierząt: zalesianie, warsztaty, manufaktury, wytwarzanie roślinnego kompostu, rolnictwo ekologiczne, produkcja żywności ekologicznej, sporty, azyle dla zwierząt hodowlanych i wolno żyjących, zrównoważona turystyka, edukacja, energie odnawialne, opieka nad osobami starszymi wiele innych rodzajów działalności z sektora wytwórczego i usługowego. Proces przestawienia produkcji zwierzęcej na roślinną jest konieczny dla naszego postępu cywilizacyjnego, podwyższenia standardów moralnych i uniknięcia zapaści. Czy promowanie disnejowskiej, sielskiej wizji współpracy międzygatunkowej między owcami, psami, wilkami i ludźmi  tam, gdzie w rzeczywistości ma miejsce eksploatacja, temu sprzyja?
Tekst, fot. Joanna Wiśniewska