Góry się zdobywa a zwierzęta zjada

Spread the love
Obraz Ta-daam z Pixabay

W okolicach szlaku prowadzącego na Kasprowy Wierch zagubiony niedźwiadek zdobył serca internautów. Świadkowie i dziennikarze donosili o błąkającym się, nawołującym mamy maluchu. Wzruszenie. Komentarze. Poruszenie. Na szczęście jak można przeczytać w wiadomościach regionalnych wszystko skończyło się dobrze. Happy end. Maluch z mamą i rodzeństwem. Możemy spać spokojnie.

Niezwykłe jak bardzo oddziałuje na naszą wyobraźnię jednostka. Konkretny mały miś może stać się powodem naszego żalu, zwłaszcza jak zobaczymy jego smutną mordkę, usłyszymy płacz. Skojarzenie z ludzkim zagubionym dzieckiem następuje wówczas bardzo szybko. Tymczasem wielkie liczby i masowa krzywda nie robią już na nas takiego wrażenia. Tysiące cieląt odebranych matką zaraz po urodzeniu znikają w naszej wyobraźni. Płacz maluchów stłoczonych w wielkim przemysłowym hangarze, gdzie oderwane od matki przeżywają jedyne swoje chwile życia by zaraz trafić do rzeźni nie istnieją dla naszej wrażliwości. Możemy czytać o statystykach, ile rocznie zabijanych jest cieląt i ile rocznie uzyskiwanych jest ton cielęciny z ich ciał. Ale te tysiące, setki tysięcy, te miliony mają anonimową postać. Rozmazują się w naszej świadomości. Dopiero ten jeden dzieciak zagubiony na szlaku, to jedno konkretne zwierzę zaczyna do nas przemawiać.

Logika emocji i wrażliwości ma swoje dziwaczne prawa. To dlatego kochamy naszego psa, czy kota, będziemy dbać o niego/nią całym naszym sercem i równocześnie bez żadnych oporów kupimy sobie cielęcinę na obiad. W samym słowie cielęcina kryje się to brzemię śmierci małego dziecka, cielaka, istoty, która nigdy nie mogła przytulić się do swojej matki, która nigdy nie dostała miłości, która urodziła się by umrzeć. Cisza. Cena za kilogram, przecena w sklepie, promocje to wartości, które do nas mówią bardziej, niż to ślepe brzemię śmierci, przerażenie osamotnionego dziecka.

Jaka jest różnica między cielaczkiem a misiem o którym pisały ostatnio media? Żadna. Prawda jest tylko taka, że cielak jest dla nas mięsem, zafoliowanym, oprawionym, podanym na tacce mięsem. Miś błąkający się przez chwilę na turystycznym szlaku był sensacją, newsem wyrywającym nas z wiosennych porządków i planów na wakacje. Samo zwierzę nie interesuje nas tak naprawdę w cale. Miś i jego mama znikają z naszej świadomości wraz z pojawieniem się nowego nagłówka. Prawo informacji i sensacji. Emocje potrzebują we współczesnym świecie coraz więcej danych i stymulacji. Tymczasem miś, który nas tak wzruszał choć odzyskał mamę, nie zyskał nowego życia. Skazany przez nas na życie na krawędzi, będzie balansował pomiędzy turystycznymi szlakami, stertą śmieci jakie po sobie pozostawiamy, hałasem jaki generujemy, naszą nad-obecnością w miejscach, które kiedyś należały do jego świata. Nie znikną hotele, autostrady, samochody i samoloty. Miś z powodu, którego pękało nam serce, skazany jest przez nas na życie na marginesie. Nie przychodzi nam do głowy by zostawić tereny zielone dla ich mieszkańców, propozycja by nie wchodzić w góry i dać przyrodzie się odrodzić budzi w nas zgrozę i gwałtowny sprzeciw. Przecież nam się należy.

Niektórzy ekolodzy od dawna proszą, tłumaczą, przekonują, by dać światu przestrzeń pozaludzką. Jako gatunek weszliśmy wszędzie, zmieniając ekosystemy i zagrażając żyjącym tam gatunkom. Zwierzęta dzikie praktycznie już nie istnieją. Miś o którego tak bardzo się martwiliśmy należy do 4% zwierząt jakie pozostały na naszej planecie. Reszta istot żyjących to my ludzie i zniewolone przez nas zwierzęta. Nie dajemy szansy na rozwój ani temu misiowi ani innym gatunkom, nie pozwalamy na harmonię, wspólnotę, życie. Jesteśmy wszędzie i nie potrafimy odpuścić. Tak jak musimy jeść mięso zwierząt, a jedyny argument jaki często dajemy brzmi jak cyniczne wyszydzenie samego życia: „smakuje mi”, „lubię”. Tak samo nie wyobrażamy dobie wycofania się z terenów dzikich. Ten sam okrutny argument wraca jak mantra zniszczenia i śmierci: „musze odpocząć”, „w górach się relaksuję”.

Góry się zdobywa a zwierzęta zjada. Proste codzienne czynności i przekonania. Człowiek wierzy, że mu się należy i nie potrafi tego odpuścić. To dla nas i już. Bez dyskusji. Okrucieństwo zamknięcia we własnym świecie potrzeb i egoistycznej samorealizacji. Wszystko ma być dla nas, ciało zwierzęcia, przestrzeń na której żyją inne istoty, cały świat.

Trwa VI wielkie wymieranie, za które odpowiadamy my ludzie. Wiele gatunków zwierząt nawet nie będziemy w stanie poznać, gdyż one wyginą przed ich odkryciem. Tylko w naszym kraju w przeciągu ostatniego wieku wyginęło ponad 36 gatunków zwierząt. Wielkie wymieranie przyspiesza, co jeszcze pięćdziesiąt lat temu było ostrzeżeniem dzisiaj jest już faktem. Mały niedźwiadek zagubiony na szlaku górskim wzruszył nasze emocje. Szkoda tylko, że jego właściwego dramatu nie jesteśmy w stanie dostrzec, zwłaszcza, że to my za niego odpowiadamy i to my możemy odwrócić jego los.
Joanna Hańderek

Dr hab. Joanna Hańderek, prof. UJ .

dr hab. Joanna Hańderek, prof. UJ,  wykładowczyni w Instytucie Filozofii UJ. Zajmuje się filozofią kultury i filozofią współczesności. Od 2013 roku organizuje cykl wykładów i spotkań poświęconych różnym formom dyskryminacji społecznych „Kultura wykluczenia?”. Współredaktorka kwartalnika popularnonaukowego „Racje”, członkini Towarzystwa Humanistycznego, Akademickiego Stowarzyszenia przeciwko Myślistwu Rekreacyjnemu, Kongresu Świeckości, członkini rady głównej Kongresu Kobiet. Z kotką na kolanach pisze filozoficznego bloga https://handerekjoanna.wordpress.com

Twórz Istotę z nami!

Wesprzyj Istotę