Futerko

Spread the love

Taki obrazek: miła, ładna pani, uśmiecha się ciepło i łapie mnie za nos. W rękach trzyma otwarty pyszczek lisa i tym pyszczkiem kłap w mój nos. Śmiech. Miało być zabawnie. Dla sześciolatki nie było. Jeszcze nie wiedziałam o co chodzi ale byłam przerażona. Na szczęście poszło na karb, że taka jestem nieśmiała więc dlatego nic nie mówię. Miła ładna pani śmiejąc się szczerze, zarzuciła sobie na szyję futerko, kłapnęła raz jeszcze pyszczkiem liska, tym razem okazało się, że pyszczek jest klamerką i zapina się zgrabnie na ogonie. Lisek zamiast szalika.

W moim dzieciństwie miłe panie nosiły futra. W dzieciństwie mojej mamy też futra należały do oznaki elegancji i prestiżu. Więc moja babcia miała futro i skórzane torebki, rękawiczki, buty. Moja mam jak tylko dorosła też miała modne gadżety. Tylko, że to było kiedyś, kiedy jeszcze nie mówiono o ekologii, kiedy jeszcze ludzie w zwierzętach widzieli rzecz. Miłe panie z lisem jak z trofeum. Futerko z norek, karakuł, skórzane kurtki, skórzane tapicerki. Powiew luksusu. Lepiej mieć buty ze skóry, prawdziwej skóry – przekonanie, które długo prześladowało i moje pokolenie.

Nasza wiedza jednak się zmienia, przez cały wiek dwudziesty naukowcy różnych dziedzin udowadniają nam, że lis, szynszyla, norka to istoty czujące, z systemem nerwowym, z mózgami, które pozwalają na rozwinięte doświadczanie świata, rozumienie w jakim znalazły się położeniu i świadomość co je czeka. Stłoczone w klatkach, zwierzęta sprowadzone do roli swego futra, wiedzą dobrze, że mają umrzeć. Nerwy, strach, przerażenie, ból, otępienie z rozpaczy, nadmierna agresja wywołana frustracją, depresje, choroby skórne, potem tortury przewożenia do rzeźni i mordowanie na oczach innych istot żyjących i czujących. Gdy miałam sześć lat nie rozumiałam. To był nagły przebłysk trwogi w martwym zwierzęciu, w jego doczesnych szczątkach, zarzuconych radośnie na ramionach człowieka. Tego jeszcze nie umiałam nazwać. Dzieci jednak czasami czują więcej, niż wiemy my dorośli. Więc jako sześciolatka zrozumiałam coś co dowiedziałam się dużo później: miła pani miała na sobie trupa. Zakatowane zwierzę w imię dumy człowieka, prestiżu, wygody, kategorii zwanej modą, lub pięknem.

Rozumiem dawne pokolenia, trudno oczekiwać by w świecie, gdzie nikt ze zwierzętami nie liczył się specjalnie ludzie zachowywali wrażliwość współczesnego człowieka. To oczywiste, że dla dawnych pokoleń posiadanie futra, niczym trofeum, oznaczało znak wyższości. Prestiż i duma. Największe nieszczęście zwierząt pozaludzkich, że te ludzkie potrzebują się wyróżniać, potrzebują panować i udowadniać wszystkim dookoła, że mogą, że im się należy, że nic ich nie powstrzyma. I tak miliony zwierząt umiera bo człowieka nic nie powstrzymuje. Jeszcze nie tak dawno, gdy ogłoszono w sejmie piątkę Kaczyńskiego, pojawiła się nadzieja, że chory przemysł zniknie, że przestanie się katować zwierzęta tylko dlatego, że mają ładne futerka. Ale nie. Jak zawsze nie. Okazały się ważniejsze interesy człowieka. Okrucieństwo ludzi i cierpienie ich ofiar zeszły na plan dalszy gdy zaczęto mówić o pieniądzach.

Gdy Europa powoli budzi się z letargu, gdy powoli zaczyna się w świecie dyskutować o okrucieństwie i prawach zwierząt, w naszym kraju pojawił się wielki plan otwarcia Futrzarskiego Domu Aukcyjnego. Tu w Polsce, pod Radomiem. Polityczki i politycy umywają ręce – to prywatne przedsięwzięcie. Aktywiści i aktywistki alarmują, a hodowcy i tak robią swoje. Drastyczne filmy nagrane po włamaniu się do hodowli, listy biolożek i naukowców, wszystko na nic. Pieniądz to pieniądz, a prywatnej inicjatywy nikt nie może zatrzymać. Narracje na czas chowania głowy w piasek. Niech wyborcy robią co chcą byle by później na nas głosowali. A zwierzęta nadal cierpią. Cierpią i nic tego nie zmienia. W za małych klatkach, bez szans na normalność, bez możliwości realizowania własnych potrzeb. Miliony istnień za życia zakwalifikowanych jako futra i potraktowanych bez litości. Rzecz. Dla branży futrzarskiej zwierzę jest tylko rzeczą.

Jeszcze nie tak dawno w moim domu na kanapie leżał kawałek trupa. Obie z mamą nie pamiętamy kto i kiedy przyniósł to futro. Było w naszej rodzinie od lat. Nasza psina spała wygodnie do czasu aż kot postanowił się rozprawić z przeszłością i ją olał. Brutalny gest kociej mądrości. Trup został wreszcie pochowany. Szczątki nieszczęścia, ostatni ślad przeszłości i jej brutalnej tępoty zniknął. Życie wegańskie ma w sobie coś z czyszczenia przeszłości, zamykania wspomnień. Na starych fotografiach moja babcia w płaszczu z futrzanym kołnierzem, uśmiecha się z czasów swojej młodości. Dawne czasy, w których jeszcze tyle człowiek nie wiedział. Dzisiaj, w XXI wieku, w czasach kiedy zaczął się kryzys klimatyczny,  w czasach wielkiego wymierania zwierząt, w czasach kiedy wiemy już co się dzieje z psychiką zwierząt hodowlanych, w czasach kiedy możemy żyć inaczej godzenie się na katowanie i mordowanie zwierząt tylko dla naszej chciwości czy chorej estetyki jest złem. Złem na które nie ma usprawiedliwienia.

W Polsce ma powstać wielkie centrum sprzedaży futer. Branża śmierci, zakłady koncentracyjne w których człowiek dla własnej przyjemności katuje zwierzęta. Politycy rozkładają bezradnie ręce. Ale czy my pozwolimy na to? Może już czas by po prostu przejść na czyste życie, bez przemocy, bez dramatu, bez niepotrzebnego zabijania? Wystarczy tylko jedno: NIE KUPOWAĆ FUTER. Wystarczy jedna prosta zasada: NIE KUPOWAĆ PRODUKTÓW ODZWIERZĘCYCH. Wystarczy tylko nasza mobilizacja. Wówczas wielkie centrum aukcyjne stanie puste. I to będzie prawdziwe wyzwolenie zwierząt od nas i od naszego egoizmu.
Dr hab. prof. UJ Joanna Hańderek, rys. Janusz Bończak

Dr hab. prof. UJ Joanna Hańderek

Dr hab. prof. UJ Joanna Hańderek, wykładowczyni w Instytucie Filozofii UJ. Zajmuje się filozofią kultury i filozofią współczesności. Od 2013 roku organizuje cykl wykładów i spotkań poświęconych różnym formom dyskryminacji społecznych „Kultura wykluczenia?”. Współredaktorka kwartalnika popularnonaukowego „Racje”, członkini Towarzystwa Humanistycznego, Akademickiego Stowarzyszenia przeciwko Myślistwu Rekreacyjnemu, Kongresu Świeckości, członkini rady głównej Kongresu Kobiet. Z kotką na kolanach pisze filozoficznego bloga