Dotyk duszy…

Spread the love

Rozmowa Kariny Kumorek z Michaliną Palarz-Prochal, psycholożką i certyfikowaną psychoterapeutką z doświadczeniem w pracy naukowo-dydaktycznej. Autorką artykułów popularyzatorskich z różnych obszarów psychologii.

Chcąc opowiedzieć Twoje życie, nie sposób zawrzeć wszystkiego w jednym, krótkim tekście. Bez wątpienia jesteś barwną postacią. Spróbujmy tak… w liceum jesteś prymusem, i do matury głównie spędzasz czas na nauce oraz czytaniu. Zaczynasz studia psychologiczne i wtedy już masz swojego pierwszego psa, z którym zdobywasz tytuł wicemistrza Polski psów towarzyszących. Do tego zaczynasz jeździć konno, osiągając poziom, który pozwala Ci na bycie nie tylko instruktorem, ale też sędzią. Kończysz studia magisterskie i zaczynasz robić doktorat, pracując na uczeni. Jednak w pewnym momencie stwierdzasz, że to nie Twoja droga i postanawiasz wyjechać na wieś do, umówmy się, dosyć spartańskich warunków. Zajmujesz się koniem, tłumaczeniami i zakładasz hodowlę psów rasy alaskan malamute i hovawart, po czym wraz z mężem stajesz się jedną z prekursorek sportu psich zaprzęgów w tej części kraju. Po kilku latach tak spędzonych „usamodzielniasz się”, sama budujesz swój nowy dom i nadal hodując psy, zaczynasz studia ikonopisania. Piszesz ikony, sama mieszkając w pięknym miejscu, osiągasz sukcesy hodowlane, ale nadal poszukujesz i rozwijasz się. W wieku, w którym już raczej niejedna osoba powiedziałaby: „Nie, to już nie dla mnie”, rozpoczynasz kolejne studia, tym razem 5-letnie w Warszawie, uzupełniasz je następnymi i jako certyfikowany psychoterapeuta zaczynasz nowy etap swojej zawodowej drogi. To chyba te najważniejsze rzeczy, które udało mi się wymienić. Jesteś kobietą wielu pasji. Nie ukrywam, że dla mnie od wielu lat byłaś wielką inspiracją. Inspiracją, która daje poczucie, że tak naprawdę nie ma rzeczy niemożliwych i jak się czegoś bardzo chce, to można to osiągnąć. Oczywiście pod warunkiem, że jest naszą pasją. Mam taką myśl od lat w sobie, że Twoje drugie imię to Pasja.

M: Hmm… a może Zachwyt i Tęsknota?
K: O! Dlaczego?
M: Bo patrząc na swoje życie z pewnej już perspektywy czasowej, widzę, że podążam za zachwytem, a pogania mnie tęsknota. Owszem, po drodze spotykają mnie różne rzeczy, bywa, że niezachwycające, ale azymut to zachwyt. Bywały
w życiu takie momenty, gdy próbowałam iść
w inną stronę, taką, jak ludzie mówią, że jest dobrze, ale to nie było moje. Usychałam… to nie było dla mnie.
K: A co było dla Ciebie?
M: To miało różne imiona, ale jedno z pierwszych i najważniejszych to Pies.
K: Czyli tak naprawdę dla niego zmieniłaś swoje życie?
M: Tak, to pies wyprowadził mnie na ludzi
i wyprowadził na świat.
K: Na świat, czyli z miasta?
M: Tak. Z miasta, ale właśnie ku relacjom, taka była moja droga.
K: Jak to się stało: młoda, wykształcona kobieta, rozpoczynająca karierę naukową na uczelni, pewnego dnia rzuca wszystko i przeprowadza się na wieś do 100-letniej chałupy bez wody i w dodatku na totalnym odludziu. Czy tak?
M: Może niedokładnie tak, bo to nie była taka prosta droga, ale czasami najpierw trzeba sprawdzić, czego się nie chce, aby być całkowicie pewnym, czego się chce.
K: A Ty czego chciałaś?
M: Wtedy?… Ale chyba to jest coś znacznie trwalszego, także na teraz: doświadczania życia w jedności z naturą i poczucia sensu.
K: A masz to poczucie sensu teraz?
M: Tak, miewam.
K: Jak to się stało, że tak ułożyłaś sobie życie?
M: To nie jest tak, że ja sobie ułożyłam życie. Ja pozwoliłam życiu, by się układało. Zrozumiałam kiedyś, że człowiek ma obowiązek spełniać swoje marzenia, że to taki imperatyw od losu. Ceną za to jest zazwyczaj mierzenie się ze swoimi bardziej lub mniej realnymi lękami, a warunkiem realizacji uważna otwartość na życie i to, co ono przynosi.
K: Wiele miałaś tych marzeń?
M: Tak, może też dzięki temu, że na starcie dysponowałam ważnymi zasobami. Mam na myśli to, że rodzice wspierali we mnie chęć uczenia się i ciekawość świata. Uważam, że to jest bardzo ważne i jestem im za to wdzięczna.
K: A co Cię ciekawi w tym świecie?
M: Może zabrzmi to dziwnie, ale tak naprawdę to ciekawiły mnie zawsze krajobrazy wewnętrzne. Poszukiwanie sensu… Pytania: O co w tym życiu chodzi? Po co to wszystko? Po co tu jestem? Pamiętam taki moment, który był ważnym doświadczeniem w początkach mojego świadomego życia. Zobaczyłam takie socrealistyczne hasło na ścianie w domu kultury, gdzie ówcześnie uczestniczyłam w pozaszkolnych zajęciach: „Celem życia jest praca dla przyszłych pokoleń”. Ten tekst mną wstrząsnął: No nie, to nie może tak być, chyba nie tylko o to w życiu chodzi. Poczułam, że nie chcę wysługiwać się dziećmi dla nadania sensu własnemu życiu. Jakoś też udało mi się być wolną od posłuszeństwa stereotypom mówiącym
o tym, co kobieta w moim wieku powinna. To nie tak, że to odrzucałam, ale nie było mi z tym pod drodze.
K: A jaka była ta droga?
M: Często samotna, często bez poczucia przynależności, z nieustannym poszukiwaniem swojego miejsca. Natomiast w tej samotności zawsze było dla mnie ważne poznawanie nowych ludzi, by zbierać najcenniejszy dla człowieka zasób, czyli przyjaciół, z którymi wzajemnie poszerzamy swoje światy.
K: Czyli przyjaźń jest ważna?
M: Tak.
K: A czym ona jest dla Ciebie?
M: Dawaniem sobie wzajemnie uwagi
i przestrzeni, patrzeniem w podobną stronę. Nowych ludzi poznaję, realizując swoje zainteresowania, wchodząc w nowe środowiska.
K: Z tego, co wiem, to Ty weszłaś w wiele różnych środowisk, prawda?
M: Tak i jest to zawsze związane z przekraczaniem strefy własnego komfortu, ale można się do tego przyzwyczaić, a nawet polubić.
K: Ja mam wrażenie, że osiągnęłaś pewnego rodzaju mistrzostwo w wychodzeniu
z tej strefy, czyli opanowałaś tę sprawność na wysokim poziomie.
M: (Śmiech) Pojawił mi się kiedyś taki metaforyczny obraz, że układam coś w szufladkach własnego życia i gdy już naprawdę wszystko jest poukładane, wysypuję z nich wszystko i zaczynam układać w nowych.
K: A co z tamtymi opróżnionymi szufladkami?
M: Pozostają ważnym wspomnieniem
i doświadczeniem na przyszłość. Dają wiedzę o mnie i o świecie.
K: Pięknym?
M: Różnorodnym. Natomiast uważam, że piękno jest w patrzeniu. W spojrzeniu, bo to my nadajemy piękno patrząc. Przychodzi mi do głowy chociażby taki fragment
z życia. Czas opieki nad chorą i umierającą mamą. Mimo to, że było to bardzo trudne, postrzegam ten czas jako bardzo piękny głównie dzięki radości, z jaką ona potrafiła się cieszyć drobiazgami, akceptując zarazem swoje cierpienie. Jej pogodne godzenie się z postępującymi ograniczeniami było piękne.
K: I czym to dla Ciebie było?
M: Wtedy było mocnym doświadczeniem, pracą, a także lekcją.
K: Życia?
M: Tak, w którym nie tylko to, co przyjemne jest piękne, ale to, co porusza do głębi.
K: Czyli dotyka?
M: Tak.
K: W naszych rozmowach często mówisz właśnie o tego rodzaju dotyku… Dotyka duszy?
M: Tak, dotyka duszy i dogłębnie porusza.
K: A co Cię w życiu porusza?
M: To, co widzę w psich oczach. To, co czuję, gdy współpracuję z energią tak cudownego zwierzęcia, jakim jest koń, to też blask złota w ikonie, nad którą pracuję, albo codzienne zbiegi okoliczności, z których czerpię zaufanie do losu.
K: Chcę Cię zapytać o jedną równie ważną w tym wszystkim rzecz, o bycie kobietą…
M: Ja jestem kobietą? (śmiech) Aha! muszę sobie o tym przypominać, bo przede wszystkim czuję się istotą, która współbrzmi z innymi istotami. Wiesz, to, co jest dla mnie ważne jakoś nigdy nie wynikało z identyfikacji z byciem kobietą. Ale ma to także swój trudny aspekt. Gdy na pewnym etapie życia zorientowałam się, że wszystkie kluczowe dla mnie postaci, autorzy, z którymi prowadziłam wewnętrzny dialog, „przewodnicy” na różnych etapach to mężczyźni, poczułam się dziwnie smutna i osamotniona. Podziwiany Jung nigdy na przykład nie doświadczył, co to menopauza, ukochany Merton był
w klasztorze męskim, gdzie cieszył się wolnością twórczą, o jakiej kobieta na jego miejscu nie mogłaby zamarzyć. Tak, poczułam wtedy, że jestem inna, gorsza. Nie zauważyłam, by to jakoś wpłynęło na moje decyzje, ale jest tu jeszcze coś do przerobienia…
K: O, to bardzo ciekawa kwestia i jestem pewna, że to mógłby być temat na kolejny wywiad. A co teraz Cię zajmuje, co jest dla Ciebie ważne?
M: Ostatnio z zawodowych, ale nie tylko, względów fascynuje mnie spotkanie myśli zachodniej z psychologią buddyjską.
K: Stąd pomysł na podróż, którą planujesz?
M: Tak, ale nie chcę na razie o tym mówić, bo to jest jeszcze dla mnie bardzo nowe.
K: Ale mocno wyjdziesz ze strefy komfortu, prawda?
M: Tak, wiem o tym i trochę się boję, bo będzie to coś zupełnie innego niż dotąd.
K: No to w takim razie, na koniec, życzę Ci powodzenia i może tego dotknięcia, o którym wspomniałaś wcześniej.
M: Dziękuję i sobie też tego życzę.
Fot. Aleksandra Pasko

Prosimy o wsparcie naszej pracy redakcyjnej:

Serdecznie zapraszamy do wykupienia prenumeraty na rok 2020 (100 zł z wysyłką)
https://sklep.istota.info/pl/c/Prenumerata/17

lub wydania cyfrowego (4 zł):
https://sklep.istota.info/pl/p/Dwumiesiecznik-Spoleczno-kulinarny-Istota-12020.-Wydanie-cyfrowe.-Prosze-wybrac-w-dostawie-ODBIOR-OSOBISTY.-1/62

wydania papierowego (8 zł + koszty wysyłki):
https://sklep.istota.info/pl/p/Dwumiesiecznik-spoleczno-kulinarny-Istota-12020.-Wydanie-papierowe./61

Zapraszam do przeczytania książki autorstwa Marka Krydy, pt. „Polska Wikingów”
https://sklep.istota.info/pl/p/Polska-Wikingow.-Marek-Kryda/47