Nie musisz wybierać między siłą a czułością

Poza działalnością społeczną, Wojciech Muża pracuje jako pedagog-terapeuta. W swojej praktyce wykorzystuje nowoczesne metody wspierające rozwój oraz poprawę funkcjonowania poznawczego i emocjonalnego, m.in. biofeedback oraz terapię tDCS (przezczaszkową stymulację prądem stałym). Jest także członkiem Polskiego Towarzystwa Psychoedukacyjnego, co potwierdza jego zaangażowanie w rozwój i popularyzację wiedzy z zakresu psychoedukacji.
Obecnie pełni funkcję wicedyrektora w szkole. Ma również doświadczenie w służbie publicznej – był kuratorem sądowym w Sądzie Rodzinnym w Wejherowie oraz ławnikiem tego sądu. Jego działania niezmiennie ukierunkowane są na pomoc potrzebującym i budowanie społeczeństwa opartego na empatii i odpowiedzialności.
Widzimy, że kobiety coraz częściej tworzą kręgi, wspólnoty, siostrzeństwa. Czy mężczyźni mają podobną potrzebę – spotkania, wspólnego bycia, rozmowy? A może szukają innego rodzaju przestrzeni?
– Zdecydowanie tak. Choć przez długi czas model męskości promował samowystarczalność i radzenie sobie w pojedynkę, to w rzeczywistości mężczyźni, podobnie jak kobiety, mają głęboką potrzebę przynależności, zrozumienia i wspólnego bycia. Ta potrzeba może objawiać się inaczej niż u kobiet – często jest bardziej ukryta lub wyrażana w inny sposób, na przykład poprzez wspólne hobby, sport czy projekty. Niemniej jednak, brak autentycznych relacji i wsparcia może prowadzić do izolacji, poczucia osamotnienia i trudności w radzeniu sobie z wyzwaniami życiowymi.
Niektórzy twierdzą, że mężczyźni radzą sobie sami. Czy uważasz, że wspólnota mężczyzn jest dziś nie tyle alternatywą, co koniecznością – także w szerszym, społecznym sensie?
– Uważam, że w dzisiejszych czasach wspólnota mężczyzn staje się nie tyle alternatywą, co wręcz koniecznością – także w wymiarze społecznym. Żyjemy w czasach dynamicznych zmian, które redefiniują role rodzinne, zawodowe i wzorce męskości. Stare modele często przestają być użyteczne, a mężczyźni potrzebują przestrzeni, by się w tym odnaleźć, zrozumieć swoje nowe role i wspierać się nawzajem w procesie transformacji. To nie tylko potrzeba wewnętrzna, wynikająca z osobistych doświadczeń i poszukiwania sensu, ale także odpowiedź na przemiany społeczne. Wspólnota może stanowić bezpieczną przestrzeń do eksplorowania nowych wzorców męskości – wolnych od presji i stereotypów.
Czy mężczyźni potrafią mówić o emocjach w swoim gronie? Co im pomaga, a co przeszkadza w otwartości – i czy ta otwartość to siła, czy jeszcze tabu?
– Zdolność do mówienia o emocjach w męskim gronie to proces. Tradycyjne wychowanie często uczyło mężczyzn tłumienia uczuć i prezentowania wizerunku siły oraz niewzruszoności. Jednak coraz więcej mężczyzn rozumie, że otwartość i wrażliwość nie są oznakami słabości, lecz prawdziwej siły.
Co im pomaga? Przede wszystkim bezpieczna i akceptująca przestrzeń – środowisko bez osądzania i rywalizacji. Pozytywne wzorce – obcowanie z mężczyznami, którzy już potrafią mówić o emocjach – działa inspirująco. Pomagają też facylitatorzy, którzy potrafią poprowadzić rozmowę, zadawać pytania, budować zaufanie. Istotne są również wspólne doświadczenia – np. ojcostwo, trudności w pracy, problemy w relacjach – które tworzą poczucie wspólnoty.
A co przeszkadza? Zakorzenione stereotypy, lęk przed oceną, wyśmianiem, czy utratą pozycji w grupie. Mimo to coraz częściej obserwujemy, że otwartość staje się siłą, a nie tabu.
Czy jako pedagog i osoba zaangażowana społecznie inicjujesz przestrzenie męskich spotkań? Czy masz taką osobistą potrzebę – bycia z innymi mężczyznami w sposób autentyczny i szczery?
– Jako pedagog i osoba zaangażowana społecznie dostrzegam ogromną wartość w inicjowaniu przestrzeni męskich spotkań. Choć moje działania ogólnie skupiają się na wspieraniu rozwoju osobistego i relacji, to staram się tworzyć środowiska, w których mężczyźni mogą czuć się swobodnie i autentycznie. Mam też głęboką osobistą potrzebę bycia z innymi mężczyznami w sposób szczery i wspierający. Takie spotkania pozwalają mi na refleksję, wymianę doświadczeń i uczenie się od innych.
Czy dostrzegasz sposoby, by mężczyzn delikatnie, ale skutecznie zachęcać do wyjścia poza stereotyp „macho”? Jak rozmawiasz z nimi o wrażliwości, słabości, czułości – bez wstydu, ale z godnością?
– Zachęcanie mężczyzn do wyjścia poza stereotyp „macho” wymaga delikatności, empatii i konsekwencji. Nie chodzi o to, by zanegować siłę, ale by pokazać, że prawdziwa męskość obejmuje także wrażliwość, czułość i zdolność do bycia w relacji.
Jak to robię? Przede wszystkim rozmawiam poprzez doświadczenie – nie używam od razu słowa „wrażliwość”, ale opowiadam o sytuacjach, w których takie cechy są potrzebne, np. w relacji z dziećmi czy partnerką. Staram się też sam być przykładem – mężczyzną, który nie boi się mówić o emocjach. Dzielę się historiami innych mężczyzn, którzy przełamali stereotypy i odnaleźli w tym siłę. Pokazuję konkretne korzyści – głębsze relacje, większą satysfakcję, lepsze samopoczucie. I bardzo mocno podkreślam: wrażliwość nie ujmuje godności – wręcz ją wzmacnia. Mężczyzna może być czuły i silny, troskliwy i asertywny.
Jak rozumiesz ideę „Rodzeństwa” jako wspólnego języka siostrzeństwa i braterstwa? Czy to może być nowa opowieść – nie o tym, kto ma rację, ale jak wspólnie tworzyć przestrzeń, gdzie każdy głos ma znaczenie?
– Idea „Rodzeństwa” jako wspólnego języka siostrzeństwa i braterstwa jest dla mnie bardzo pociągająca i obiecująca. To perspektywa, która wykracza poza podziały i skupia się na wspólnym człowieczeństwie, wzajemnym wsparciu i współpracy. To opowieść nie o tym, kto ma rację, ale jak tworzyć przestrzeń, w której każdy głos ma znaczenie, gdzie szanujemy swoją odmienność i uczymy się od siebie nawzajem.
Mi samemu nie było dane w pełni doświadczyć idei rodzeństwa w jej harmonijnym wymiarze. Mój brat Janusz – po śmierci naszego ojca – stał się dla mnie opoką i wsparciem. Miałem wtedy dziesięć lat, on piętnaście. Gdy wszedł w dorosłość, w wieku dziewiętnastu lat, zafascynowało go życie zakonne. Niestety, to, co miało być drogą duchowego spełnienia, okazało się przestrzenią głębokiego cierpienia. Doświadczył depresji, upokorzenia ze strony kościelnych przełożonych. Po kilku latach opuścił seminarium.
Pozostał wierny wierze, ale nie zdołał uciec od bólu. Popadł w alkoholizm. Walczyłem o niego z całych sił – trzykrotnie podjął leczenie. Gdy ja wyruszałem do pracy, on z oddaniem opiekował się naszą chorą mamą. W tym czasie nie sięgnął po alkohol ani razu. Zmarł na drugi zawał – a może także z tęsknoty. Za wolnością, bliskością, życiem, które miało wyglądać inaczej.
Żyliśmy w innych czasach niż obecne. Mimo to wierzę, że braterstwo i siostrzeństwo to klucz do budowania zdrowszych i bardziej harmonijnych relacji społecznych. To idea, która może pomóc przełamać tradycyjne schematy i otworzyć drogę do głębszego zrozumienia i empatii między płciami. Jego doświadczenia z mobbingiem, hejtem i nienawiścią ze strony kościelnych hierarchów dały mi wiele do myślenia – czy Kościół Katolicki faktycznie reprezentuje wartości, które głosi.
Czy mężczyzna może stać się sojusznikiem kobiecej zmiany – nie w roli wybawcy, ale świadka i towarzysza? I czy kobiety mogą być towarzyszkami męskiej drogi transformacji?
– Absolutnie tak. Mężczyzna może być sojusznikiem kobiecej zmiany – nie jako wybawca, ale jako świadek i towarzysz. To rola oparta na aktywnym słuchaniu, wspieraniu, edukowaniu się i otwartości na kobiecą perspektywę. To również praca nad własnymi uprzedzeniami i stereotypami.
Podobnie kobiety mogą być towarzyszkami męskiej drogi – oferując wsparcie, zrozumienie i inną perspektywę, która pomaga w kwestionowaniu tradycyjnych wzorców i odnajdywaniu nowych ścieżek. To proces wzajemnego uczenia się i wspierania – w drodze do bardziej autentycznego, pełnego życia dla obu płci.
Jakie słowo – zdanie, gest – mógłbyś przekazać młodemu chłopakowi, by poczuł, że męskość może być relacją, nie dominacją? Że nie musi wybierać między siłą a czułością?
– Gdybym mógł przekazać coś młodemu chłopakowi, powiedziałbym mu:
– Nie musisz wybierać między siłą a czułością.
– Prawdziwa męskość to nie dominacja, ale relacja.
– Bądź odważny, by być wrażliwym.
– Twoje emocje są twoją siłą – nie słabością.
– Słuchaj swojego serca, szanuj siebie i innych – a znajdziesz drogę do bycia silnym, dobrym i szczęśliwym mężczyzną. ROZMAWIAJ!
Dziękuję za rozmowę
Rozmawiał Janusz Bończak