“Współobywatelstwo”
Nie sięgając aż starożytności, w czasach nowożytnych można zobaczyć krok po kroku postęp. Najpierw angielska Magna Carta z 1215 roku ograniczająca władzę monarchy i chroniąca obywateli – wąską grupę, ale można uznać, że to pierwszy krok zrywający z arbitralnością władzy absolutnej. Deklaracja Niepodległości Stanów Zjednoczonych z 1776 roku, która proklamowała prawo do życia, wolności i dążenia do szczęścia, nie znosząc niewolnictwa – w tamtym czasie uznawane było za normę. Rewolucja Francuska przyniosła Deklarację Praw Człowieka i Obywatela w 1789 roku, problem w tym, że 3 listopada 1793 roku została zgilotynowana Olympe de Gouges za stworzenie Deklaracji Praw Kobiety i Obywatelki. Równość, wolność i braterstwo nie było dla wszystkich. W Polsce też pojawił się równościowy dokument Konstytucja 3 Maja 1791 roku uchwalona przez Sejm Wielki, gwarantującą równość stanów. Rzecz w tym, że nigdy nie została zrealizowana, a złoty sen wolności społecznej skończył się w Polsce wraz z Konfederacją Targowicką. Wolność i równość pojawiła się na dobre w dokumentach z XX wieku. W tym najważniejszy przyjęta przez ONZ 10 grudnia 1948 roku: Powszechna Deklaracja Praw Człowieka.
Droga do uznania, że człowiek nie jest rzeczą zajęła Europie całe długie stulecia. O wiele łatwiej jest zarządzać drugim człowiekiem, uczynić z niego niewolnika, robota, rzecz do usługi, gdy nie jest on podmiotem. Walka o prawa człowieka wiązała się z walką wobec potrzeby posiadania przywilejów do wszystkiego elitarnej grupy społecznej. Bardzo długo „dobrze” urodzeni, bogaci, biali mężczyźni mieli wszystko, a kobiety, dzieci, chłopi, czy robotnicy i osoby z niepełnosprawnościami, tak samo jak przedstawiciele innych grup etnicznych byli niczym. Konwencja z 10 grudnia formalnie zamyka za nami okres klasizmu, wykorzystania ze względu na płeć, rasizmu, czy ableizmu. Gdy jednak przyjrzeć się prawodawstwu XX wieku okazało się, że potrzebujemy wiele dopełnień. Kobiety musiały walczyć o równe prawa do kształcenia, wykonywania zawodów, posiadania majątku, dziedziczenia, możliwości decydowania o sobie. Prawa uchodźców również musiały zostać doprecyzowane. Prawa dzieci, prawa osób z niepełnosprawnościami, to krok po kroku odkrywanie nierówności i próba ich niwelacji. Współcześnie z jednej strony jesteśmy dziećmi epoki równości, mamy zagwarantowane prawo do życia i samorealizacji już na poziomie prawa międzynarodowego. Z drugiej strony żyjemy w świecie, gdzie fanatyzm, rasizm, wojny wcale nie zniknęły. Wolność jest bardzo krucha, równość jest bardzo delikatna, bardzo szybko można stracić wszystko i zapomnieć o tym, co oznacza podmiotowość. Masakra w Buczy czy Atak na Mariupol w 2022 roku wstrząsnął światem, uświadamiając, że w samej Europie szybko człowiek może okazać się tylko rzeczą. Masowe gwałty na Ukrainkach miały przekreśliły ich człowieczeństwo i upodlić razem z nimi całe ich rodziny, czy naród. Ponownie instrumentalizacja dała o sobie znać, a kobieta została sprowadzona do roli rzeczy. Masakra w Ghouta (Syria) z 2013, gdzie użyto broni chemicznej pokazała, że ciągle człowiek może być traktowany jak szkodnik, ten komu nie należy się życie. Atak w Mosulu z 2017 (Irak) roku uświadomił, że nikt nie może być bezpieczny, gdy trwa walka o wygraną i ideologie siły. Na naszych oczach umierają uchodźcy na granicy z Białorusią, czy w morzu, próbując dostać się do Europy.
Mamy prawa człowieka, ale tak jakby ich nie było. Na papierze jest dużo, tylko, że w świadomości wyraźnie są braki. Nie dziwi zatem, że wielu oburza gdy zaczynamy pracę nad prawami osób pozaludzkich. Dla wielu prawa zwierząt pozaludzkich albo są zagrażające człowiekowi, albo wręcz nie na miejscu. Sufrażystki walcząc o prawa kobiet pokazały jednak, że ich prawa nie wykluczały praw zwierząt, dlatego wiele z nich było zaangażowanych w walkę o dobro i wolność istot pozaludzkich. W idei praw człowieka, od starożytności, przez nowożytnych myślicieli widać kwestię praw naturalnych. A zatem liczy się samo życie, liczy się to, co pozwala myślącym, czującym istotą na samorealizację, nie ograniczanie życia do cierpienia, niewolniczej pracy, gwałtu, uprzedmiotowienia, torturowania w imię nauki czy przyjemności klas wyższych. To wszystko zostało już przerobione w historii gdy człowiek walczył o siebie, to wszystko podpowiada, ten sam kierunek w przypadku zwierząt pozaludzkich. Ludzi zmuszano do niewolniczej pracy, gwałcono, kastrowano, wypalano im znaki przynależności do właścicieli, odbierano im dzieci i sprzedawano na targach, zmuszano do małżeństw, pracy, czy wiary. To samo robiono i robi się po dziś dzień ze zwierzętami pozaludzkimi. Wszystkie te czynności zakładają, że istota żyjąca, czująca, nie ma prawa do bycia sobą, nie jest osobą, jest nikim. Urzeczowienie w pełnej postaci, zarządzanie i władanie.
Gdy uchodźcy z Ukrainy ruszyli w stronę granic zabrali ze sobą swoje psy, koty, chomiki, szczurki, papużki, ale również próbowali przedostawać się z kurami, krowami, i innymi zwierzętami które dla nich były ważne. Upodmiotowienie wobec wojny stało się szybkim procesem. Gdy na granicy z Białorusią młoda kobieta z Afganistanu opiekowała się kotem, który przebył z nią całą drogę uchodźczą z domu, jedni się śmiali, inni szydzili, jeszcze inni zaczęli myśleć. Więź osoby ludzkiej i pozaludzkiej jest taka sama jak więź osoby ludzkiej z ludzką. Ta sama miłość, strach o dobro i życie, to samo staranie by przetrwać. W drastycznych momentach, Ci, którzy widzą w zwierzęciu kogoś więcej niż rzecz uświadamiają nam czym są prawa osób odczuwających.
Ciągle jednak nie mamy praw zwierząt pozaludzkich chroniących ich podmiotowość. Konwencja genewska troszczy się o uchodźców, nic nie mówi o prawach zwierzęcych uchodźców. Konwencja praw dziecka milczy i prawach kurczaków, które żywcem wrzucane są do zniszczarki, czy cieląt odrywanych od matek i wiezionych na rzeź. Prawa kobiet gwarantują im opiekę nad dziećmi, nie ma jednak prawa zwierząt do opieki nad swoim własnym potomstwem. Krowy nadal się gwałci nazywając to przestępstwo sztuczną inseminacją, a kurom nadal odbiera się jajka, zmuszając by znosiły kolejne, nie widząc w tym nic nienaturalnego. Konie nadal są niewolnikami świata, torturowanymi tylko po to, by służyły człowiekowi – dzisiaj już tylko w jednym celu – dostarczenia rozrywki. Prawa zwierząt ciągle nie istnieją, dla tej samej przyczyny dla której bardzo długo nie istniały prawa człowieka: chciwości, ślepoty, lenistwa. Łatwiej jest mieć niewolnika. Bardziej komfortowo jest uznawać, że to nam się należy, że to my ludzie jesteśmy nadrzędnymi bytami. Dla wielu z ludzi ciągle smak mięsa czy mleka jest ważniejszy niż cierpienie zwierzęcia, dlatego nie chcą się zgodzić na prawa zwierząt, bo to wiązałoby się z ich samoograniczeniem, likwidacją ich uprzywilejowanej pozycji. Dla wielu ludzi przyjemne jest oglądanie ja konie biegają na wyścigach, czy jazda w dorożce, dlatego nie chcą słyszeć o prawach zwierząt, bo to oznaczałoby likwidację ich rozrywki. Ważniejszy jest egoizm, ważniejsza jest potrzeba samorealizacji, niż cierpienie i życie w koszmarze zniewolenia innych istot czujących. Tylko, że to już było. „Czarny” oznaczał niewolnika, z którym można było zrobić wszystko. „Słaba płeć”, „białogłowa”, oznaczała rzecz, którą można było gwałcić w imię obowiązków małżeńskich i wykorzystywać do niewolniczej pracy. „Czarownica”, „wiedźma” była zła, zaburzała bowiem porządek uprzedmiotowienia. Czasy, kiedy „dzieci i ryby nie miały głosu” nie zniknęły. Wystarczy zajrzeć na kiermasz świąteczny.
10 grudnia obchodzimy święto uchwalenia we współczesnej wersji praw człowieka. Smutne to święto. W tym samym bowiem okresie świąteczne kiermasze pełne są produktów odzwierzęcych, a w kolejnych szopkach zniewala się dla pustej rozrywki człowieka zwierzęta – żywe szopki okrucieństwa. Od jesieni rzeźnie pracują ze zdwojoną wydajnością mordując zwierzęta, które mają stać się wyżywieniem świątecznego czasu spotkania z rodziną. Tak naprawdę jednak, to nie prawa człowieka blokują prawa zwierząt, a nasza chciwość, wyzysk płynący z pustej potrzeby rozrywki kosztem innych istot żyjących. Dużo osób mówi, że nie widzi cierpienia zwierząt. Tak naprawdę każda osoba, żyjąca z ich wyzysku nie może dostrzec ich rozpaczy, tortur jakie przechodzą, instrumentalizacji jakiej zostały poddane. Lepiej nie widzieć zła, gdy się uczestniczy w przemyśle przemocy.
W XIX wieku sufrażystki dały nam przykład, wyszły na ulicę i zaczęły domagać się o prawa osób zniewolonych ze względu na kolor skóry i przynależność etniczną, zwierząt pozaludzkich, czy zaczęły krzyczeć o swoim własnym zniewoleniu. Od tego czasu wiele się zmieniło, dysponujemy wspaniałym narzędziem jakim jest wiedza. Zoopsychologia, neuronauki, biologia, animal studes dają nam narzędzie by zrozumieć, że kimś jest każda istota czująca, że zwierzęta to osoby, współobywatele tego samego świata. Dlatego potrzebujemy praw zwierząt, praw sentientów, dlatego potrzebujemy nowej konwencji. Skoro wcześniej się udało wobec ludzi i ich zawłaszczenia, to znaczy, że możemy iść dalej. Wystarczy tylko wyciągnąć wnioski z historii i tego, co już wiemy. “Współobywatelstwo” jest piękne, w każdym aspekcie.
Tekst prof. Joanna Hańderek