Refleksje nad Polską

Na kilka dni przed wyborami prezydenckimi nie będę mówić, na kogo głosować. Powiem, na co warto postawić. I jak to zrobić – jeśli naprawdę chcemy żyć w Polsce mądrze, szczęśliwie, wspólnie, nie tylko z sobą, ale z przyszłością.
Polska to naród dumny, odporny i pełen ducha. Historia wystawiała nas na próby z każdej strony od Tatarów po Szwedów, od zaborów po wojny i komunizm. A mimo to przetrwaliśmy. Nie jako bierne peryferia, ale jako wspólnota kobiet i mężczyzn, którzy choć wielokrotnie ranieni, nigdy się nie poddali. My też wielokrotnie byliśmy powodem niejednej zawieruchy. Dziś jednak nie potrzebujemy już tłumaczeń, tylko odwagi. Polska potrafi. Tylko zamiast szukać winnych, musimy szukać sposobów. W sobie, nie w innych.
Pierwszy z nich to odbudowa godności ludzi, którzy pracują dla Polski, ale nie mają czasu krzyczeć. Mam na myśli mikroprzedsiębiorców i mikroprzedsiębiorczynie. Samozatrudnionych. Rzemieślników i rzemieślniczki. Kawiarnie, warsztaty, księgarnie, lokalne IT, jednoosobowe firmy rodzinne. To oni i one ciągną ten kraj. Z ich podatków jest szkoła, przedszkole, szpital, nawet ZUS. Ale co dostają w zamian?
Urzędy traktują środki tych ludzi jak własne blokując konta firmowe bez uprzedzenia, wysyłając monity do ich kontrahentów, niszcząc zaufanie i płynność finansową. Czy ktoś naprawdę wierzy, że zastraszanie to sposób na rozwój przedsiębiorczości? Gdzie jest państwowa odpowiedzialność za bezpieczeństwo tych, którzy sami sobie stworzyli miejsce pracy?
To nie system wsparcia – to system drapieżny, który traktuje przedsiębiorczynię i przedsiębiorcę jak potencjalnych przestępców, a nie partnerów gospodarki.
Nie trzeba rewolucji. Wystarczy nowy system: stała składka. Prosta, przewidywalna i uczciwa na poziomie 10% realnego przychodu netto. Do tego realna ochrona w kryzysie, program oddłużeniowy bez upokorzeń oraz dostęp do usług publicznych. To naprawdę się da.
Drugi sposób to rolnictwo. Dziś system dopłat zabija różnorodność, wspiera gigantów, a nie ludzi. Monokultury, chemia, gleba bez życia, to nie przyszłość, to droga donikąd. Jeśli chcemy mieć jedzenie, wodę, zdrowie musimy przywrócić rolniczkom i rolnikom ich godność i miejsce. Bo to oni i one są strażnikami ziemi. I często strażnikami dzikich zwierząt, tradycji, bioróżnorodności.
Nie chodzi o zniesienie wsparcia, ale o jego mądrą zmianę. Premiujmy tych, którzy dbają o wodę, glebę i życie. Twórzmy fundusze regeneracyjne. Umożliwiajmy lokalny obrót żywnością. Wspierajmy małe targowiska, bo to racja stanu. I nie bójmy się mówić: Mądre Wioski i Mądre Miasta, wspólnoty podmiejskie, to przyszłość. Krótkie łańcuchy dostaw, wspólnoty zamiast korporacyjnych silosów, lokalność zamiast anonimowości.
Trzeci sposób to my. Społeczeństwo. Ludzie. Kobiety i mężczyźni. Dziewczynki i chłopcy. Seniorzy i seniorki. Osoby z niepełnosprawnościami, osoby w kryzysach psychicznych i bezdomności, osoby nienormatywne i nieheteronormatywne. Osoby wierzące i niewierzące. Zmęczeni, ale wciąż obecni. Wciąż troskliwi. Potrzebujemy nie nowego rządu, ale nowej rozmowy. Takiej, która nikogo nie odrzuca. Pola sentientnego, wrażliwości i współodczuwania. Tak, by polityka nie dzieliła, ale leczyła. Tak, by szkoła nie tresowała, ale widziała uczennicę, ucznia, uczenniczkę i ucznia niebinarnego. Tak, byśmy nie musieli wybierać między wolnością a troską, między byciem sobą a byciem razem. I tak, by Kościoły, te, które nie odrzucają, nie dzielą, lecz łączą. Były dla nas wzorem otwartości, nie antytezą moralności.
Słuchamy kandydatów i kandydatek i łapiemy się za głowy. Bo ich słowa są puste. A przecież nie potrzebujemy wodzów. Potrzebujemy ludzi uczciwych, spokojnych, nudnych, którzy zajmą się ustawami, procedurą, ochroną wspólnego dobra. To my mamy być barwni. To my mamy śpiewać, kochać, zakładać rodziny takie, jakie czujemy. Dbać o psy, koty, drzewa i siebie nawzajem. Wystarczy, że oni nam nie będą przeszkadzać. I że będą słuchać.
Jeśli Polska ma mieć przyszłość. Niech będzie czuła, mądra i spokojna. Niech wróci do rozmowy. Niech nie boi się współistnieć. A tych, którzy nas dzielą, wyprośmy z serc. Bez nienawiści. Po prostu: nie są nam potrzebni.
Jak to zrobimy? Lokalnie. Oddolnie. Konkretnie.
Wiem też jedno, każda i każdy z nas ma dziś swoją moc. Każda rozumie sytuację tak, jak potrafi, jak pozwala jej życie. Każdy ma swoją perspektywę. I każda z nich jest ważna. Szanuję każdy Wasz wybór. To nie presja. To tylko prośba. Prośba o chwilę. O refleksję. Może najważniejszą w naszym życiu – refleksję nad Polską.
Nie w wielkich gestach, tylko w małych zmianach, które naprawdę działają: zrozumienie zamiast ignorancji, partnerstwo bez rywalizacji, stała składka zamiast strachu, czysta woda zamiast wielkich raportów, sąsiedzki krąg zamiast algorytmu.
Bo Polska nie potrzebuje bohatera. Polska potrzebuje wspólnoty. A tę da się zbudować. I właśnie to zrobimy.
Tekst Janusz Bończak, obraz olejny autora
redaktor naczelny magazynu Istota.info