Bezczynność – zbrodnia wobec ludzkości i natury

Spread the love

Refleksje wokół grudniowych szczytów klimatycznych

W Madrycie od 2 do 13 grudnia 2019 roku trwał cykliczny szczyt klimatyczny ONZ o nazwie Konferencja Stron Ramowej Konwencji ds. Zmian Klimatycznych COP25. W obradach brali udział przedstawiciele rządów (niemal 200 krajów) i reprezentanci ONZ, a także najwyższe kierownictwo światowego przemysłu i finansów. Do wszystkich uczestników swój apel wystosował papież Franciszek, prosząc o uczciwe zaangażowanie w łagodzenie zmian klimatycznych, a także o realną pomoc dla najbardziej zagrożonych katastrofą grup społecznych. Niezależnie od papieża podobny w treści apel wysłała grupa kardynałów, którzy brali udział w październikowym synodzie biskupów dla Amazonii. Piszą w nim m.in. o rozczarowaniu biernością polityków, konstatując smutno: „Mamy tylko jedną planetę do życia. Bezczynność jest zbrodnią wobec ludzkości i natury”. Niestety, wnioski wynikające z COP25 osłabiają nadzieję na poprawę sytuacji środowiskowo-klimatycznej.
Po prawie trzech dekadach widać, że sama idea konferencji COP okazuje się nieskutecznym działaniem w walce z globalnym ociepleniem i innymi konsekwencjami katastrofy. Od czasu pierwszego Szczytu Ziemi w Rio de Janeiro (1992 r.) temperatura atmosfery stale rośnie. I choć na przestrzeni następnych 28 lat odbywały się kolejne szczyty klimatyczne, na których wygłaszano wzniosłe idee, składano ambitne deklaracje i uchwalano istotne porozumienia, to emisja gazów cieplarnianych… wciąż rośnie! Jeśli rośnie główne źródło globalnego ocieplenia, to oczywiście sam klimat też staje się coraz bardziej gorący. Z perspektywy antropocentrycznej w ciągu owych 28 lat rozwinęły się gospodarki np. Chin lub Indii, a miliony obywateli wyszły z nędzy. Równocześnie jednak płacimy za to klimatyczną cenę: gwałtownie zużyliśmy energię pochodzącą z paliw kopalnych, emitując zabójcze ilości gazów cieplarnianych.
Po drugie – mamy do czynienia z fatalnym impasem, o którym mówił sekretarz generalny ONZ Antonio Guterres podczas COP25: od dawna posiadamy wymaganą technologię, wiedzę i zasoby, aby wyhamować katastrofę klimatyczno-środowiskową, a mimo to… mamy do czynienia z całkowitym brakiem woli polityków do realizacji postulatów wypracowanych podczas szczytów. O ile w pierwszych dniach szczytu analizowano jeszcze raporty naukowe oraz możliwe do podjęcia działania ratujące biosferę i klimat, o tyle druga połowa COP25 ujawniła całą obojętność. Rozpoczęły się bowiem dyskusje polityczne, podczas których nie podjęto żadnych konkretnych decyzji z powodu sporów finansowych – szczyt klimatyczny w Madrycie zakończył się bez porozumienia. Jak donosi Catherine Abreu z organizacji Climate Action Network, podsumowujące oświadczenie COP25 jedynie wzywa polityków (!) do pilnych działań, które powinny zostać omówione podczas… kolejnej konferencji klimatycznej za rok w Glasgow. Rozczarowanie madryckim COP25 wyraził także sekretarz generalny ONZ Antonio Guterres, który oświadczył, iż po raz kolejny straciliśmy ważną okazję, aby wykazać się wyższymi ambicjami w obliczu katastrofy. Problem w tym, że tych okazji może wkrótce zabraknąć.
Wypada przypomnieć, że gdyby rządy gospodarczych potęg posłuchały prognoz naukowców zaledwie dekadę temu (nieudany szczyt klimatyczny COP15 w Kopenhadze w 2009 r.), dzisiaj względnie łatwo byłoby uzyskać stabilny wzrost temperatury i powolną redukcję emisji gazów. Tymczasem lekceważąca obojętność polityków (oraz marazm samych konsumentów) spowodowała, że aktualne tempo redukcji musi być drastycznie dynamiczne, co wydaje się w praktyce nieosiągalne, gdy spojrzymy na nasz styl życia wraz z cyniczną postawą największych emitentów zanieczyszczeń.
Z tego powodu konferencja COP wydaje się dzisiaj raczej spektaklem nieudolnie maskującym katastrofę. Parafrazując Hamleta, można podsumować: „Jaki wniosek ze szczytu? Słowa, słowa, słowa…”.
Z kolei w Brukseli 12 i 13 grudnia 2019 r. odbył się dwudniowy szczyt klimatyczny poświęcony m.in. osiągnięciu przez Unię Europejską neutralności klimatycznej do 2050 roku (gospodarka ma pochłaniać tyle samo gazów cieplarnianych, co emitować). Wszystkie kraje UE – poza Polską – podpisały deklarację ekologicznej transformacji, zwaną Zielonym Ładem. Deklaracja ta jest co prawda jedynie harmonogramem prezentacji przyszłych przepisów (projekt poznamy w marcu 2020 r.), jednak określa pewne konkrety: redukcję emisji gazów cieplarnianych, nasadzenia lasów czy ograniczenia produkcji szkodliwych odpadów i substancji chemicznych. Jak mówiła szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen: „Zielony Ład w zamyśle ma być nowym modelem zrównoważonego rozwoju gospodarczego, który zastąpi aktualny i zarazem przestarzały model, oparty na eksploatacji paliw kopalnych”. Etycznym aspektem całej deklaracji jest wzięcie odpowiedzialności przez kraje unijne za to, aby uczynić energetyczną transformację międzynarodowo sprawiedliwą, „by nikogo nie porzucać w tyle w ramach realizacji Zielonego Ładu”, jak stwierdził Frans Timmermans (koordynator projektu Zielonego Ładu). Owa społeczna sprawiedliwość będzie oznaczała wsparcie finansowe dla uboższych członków UE, w tym Polski.
W szczycie brał również udział premier Mateusz Morawiecki, odnosząc się do argumentu „społecznie sprawiedliwej transformacji”. Zdaniem szefa polskiego rządu koszt transformacji energetycznej w Polsce jest o wiele wyższy niż w krajach zamożnych UE, stąd unijne warunki neutralności klimatycznej są w oczach premiera międzynarodową niesprawiedliwością – nawet mimo finansowego wsparcia pozostałych krajów. Sugerowanie Polsce podpisania porozumienia o neutralności energetycznej, prowadzącego do poprawy globalnego stanu klimatu, powinno wiązać się nie tylko z wyższym wsparciem finansowym, ale też dłuższym czasem niż… 2050 rok. Innymi słowy, Unia powinna zrobić wyjątek dla Polski (!) i nie narzucać nam konkretnych terminów wdrażania ekologicznie zrównoważonego rozwoju, a zarazem powinna sowicie wspierać nas finansowo. Ostatecznie premier Morawiecki podjął decyzję o niepodpisaniu konkluzji Zielonego Ładu, czyli transformacji energetycznej całej Unii oraz osiągnięcia w 2050 roku klimatyczno-środowiskowej neutralności. „Będziemy w swoim tempie dochodzić do neutralności klimatycznej” – poinformował w mediach. W praktyce oznacza to przeciągnięcie negocjacji dot. wdrażania przepisów Zielonego Ładu o kolejne pół roku (do czerwca 2020 r.), ale z perspektywy unijnych dyplomatów zachowanie polskiego rządu jest interpretowane jako przerzucanie ciężaru ochrony klimatu na pozostałe kraje, a także jako ewidentny brak współpracy Polski w ratowaniu biosfery przy jednoczesnym korzystaniu z wszelkich finansowych przywilejów bycia członkiem UE. Zauważyli to m.in. holenderski premier Mark Rutte, prezydent Francji Emmanuel Macron i włoski premier Giuseppe Conti.
Smutny paradoks decyzji polskiego rządu polega na tym, że odmowa działań na rzecz poprawy klimatu jest czynieniem właśnie niesprawiedliwości w lokalnej skali naszego kraju, ale też na poziomie międzynarodowym. Wzmacniając interesy ekonomiczne najbogatszych podmiotów gospodarczych, premier jednocześnie osłabia najbiedniejsze grupy społeczne.
W tym samym czasie 13 grudnia 2019 r. na zaproszenie rzecznika praw obywatelskich Adama Bodnara oraz UN Global ContactNetwork Poland przyjechał do Polski prof. Philip Alston, specjalny sprawozdawca ONZ ds. skrajnego ubóstwa i praw człowieka. Zaproszenie prof. Alstona dotyczyło wzięcia udziału w organizowanym przez Adama Bodnara III Kongresie Praw Obywatelskich. Philip Alston jest profesorem prawa międzynarodowego i praw człowieka na Uniwersytecie Nowojorskim. W czerwcu 2019 r. opublikował raport Climate Change and Poverty, którego główny wniosek brzmi: „Zmiany klimatu spowodują dramatyczne konsekwencje dla setek milionów ludzi do końca obecnej dekady”.
Alston pisze o tzw. apartheidzie klimatycznym, czyli sytuacji, gdy bogate kraje (konsumpcyjne źródło zmian klimatycznych) zabezpieczają się przed skutkami katastrofy dzięki posiadanemu bogactwu, a cierpią kraje ubogie, które miały znikomy wpływ na emisję zanieczyszczeń, w tym CO2. Cierpienie najuboższych oznacza m.in. brak wody pitnej i elektryczności; złe warunki higieniczne (epidemie chorób) oraz mieszkalne (powodzie, susze, pożary, huragany); brak pomocy ze strony publicznych instytucji czy służb; wahania cen żywności prowadzące do realnego głodu. Jeżeli tylko nieliczni, najbogatsi konsumenci są w stanie skutecznie bronić się przed katastrofą, to zjawisko zmian klimatyczno-środowiskowych nie tylko pogłębia istniejące nierówności społeczne, ale narusza fundamentalne prawa człowieka. Ubocznym, lecz bolesnym efektem pogłębiania i wzmacniania nierówności społecznych jest aktualnie obserwowany wzrost popularności zachowań nacjonalistycznych, ksenofobicznych czy rasistowskich. Tymczasem do 2030 r. zmiany klimatyczne wepchną w biedę kolejne dziesiątki milionów ludzi, wywołując dalsze fale emigracji, zaś setki tysięcy ludzi rocznie będzie umierało na choroby spowodowane katastrofą ekologiczną.
Podczas swego wystąpienia na III Kongresie Praw Obywatelskich prof. Alston mówił o środowiskowych zagrożeniach dla świata i Polski. Wskazał na klimatycznie niesprawiedliwe i nieodpowiedzialne działania polskiego rządu. Zdaniem profesora, jeśli Polska będzie nadal kontynuowała przestarzałą gospodarkę węglową, sama wykluczy się ekonomicznie względem reszty Europy. Co gorsza, negacja zmian klimatycznych przez nasz rząd jest wielce niebezpieczna społecznie, bowiem działa przeciwko własnym obywatelom.
Podsumowując, w bieżącej sytuacji katastrofy zobowiązanie do osiągnięcia neutralności klimatycznej jest absolutnym minimum uczciwości i odpowiedzialności społecznej oraz sprawiedliwości klimatycznej, jakie każdy kraj powinien oficjalnie ogłosić. Jeżeli z różnych powodów w 2020 roku dane państwo wciąż nie włącza się w realną transformację energetyczną, to mamy do czynienia z zachowaniem czysto destrukcyjnym zarówno wobec środowiska naturalnego, jak i wszystkich mieszkańców planety. Kolejnym niebywale szkodliwym działaniem jest podtrzymywanie w mediach narracji lekceważącej bądź negującej katastrofę, która już wydarza się na naszych oczach. Bagatelizacja problemów jest utrzymywaniem własnych obywateli w zabójczym fałszu o zasięgu globalnym.
Wedle statystyk, w ostatnim trzydziestoleciu do atmosfery zostało wyemitowanych więcej gazów cieplarnianych niż w całej wcześniejszej historii ludzkości. Jest zatem oczywiste, że w ciągu najbliższej dekady z łatwością osiągniemy taki etap dewastacji biosfery, w którym będzie już za późno na zatrzymanie globalnego ocieplenia na poziomie dwóch, trzech stopni Celsjusza. W tej chwili mamy w Polsce okresy susz i nieznośnych upałów, które powodują zagrożenie dla zdrowia i życia oraz drastyczne podwyżki cen wybranych artykułów spożywczych. Wody Morza Bałtyckiego podnoszą się, zaś zalanie obszaru północnej Polski pozostaje kwestią czasu. W efekcie, w samej tylko Polsce dziesiątki tysięcy mieszkańców terenów zalanych staną się uchodźcami klimatycznymi, kierując się w głąb kraju. Trzeba mocno podkreślić, że odmawianie walki z kryzysem klimatycznym jest ciosem w najuboższych obywateli i w przyszłe pokolenia oraz – jak pisali kardynałowie w swoim apelu – zbrodnią przeciwko naturze. Zamożni obywatele mają finansową możliwość zmiany miejsca zamieszkania czy opłacania prywatnego ubezpieczenia. Uboższa klasa społeczna nie kupi sobie żadnej pomocy. Stąd, mówił prof. Alston, postawa premiera Morawieckiego w Brukseli wydaje się „ruchem samodestrukcyjnym i krzywdą wyrządzaną Polakom”. W reakcji na zachowania naszego premiera w Brukseli 17 grudnia ub.r. polscy naukowcy wystosowali apel w liście otwartym do rządu i parlamentu o ograniczenie nieracjonalnej wycinki lasów, weryfikację założeń „Polityki energetycznej państwa” oraz weryfikację „Krajowego planu na rzecz energii i klimatu”. Naukowcy przedstawili specjalistyczne rekomendacje, które efektywnie sprzyjają ochronie klimatu. List podpisali rodzimi naukowcy – eksperci zajmujący się środowiskiem i klimatem z najważniejszych ośrodków naukowych i badawczych Polski. Pozostał on bez odpowiedzi…
Ani środowiska akademickie, ani też ruchy obywatelskie nie wymuszą na władzach politycznych nagłego odejścia od paliw kopalnych bądź szybkich inwestycji w rozwój zeroemisyjnych technologii, choć tylko takie kroki byłyby skuteczne. Tylko drastyczne i błyskawiczne działania nam pozostały, jeśli nie chcemy pogodzić się
z globalną porażką. Do polityków nie docierają racjonalne argumenty, które skłoniłyby państwa do redukcji emisji zanieczyszczeń – górnolotne oświadczenia szczytów klimatycznych od 1992 roku nie mają żadnego przełożenia na realia, z czego wszyscy ostatecznie powinniśmy zdać sobie sprawę. Czytając naukowe raporty IPCC czy IPBES trudno nie ulec wrażeniu, że czas na działania skutecznie ratujące Ziemię już się skończył. Jak gorzko podsumowała COP25 Greta Thunberg – młodzieżowy strajk klimatyczny nie przyniósł efektu, ponieważ „tak źle jeszcze nie było, a dorośli nie mają zamiaru wziąć się poważnie do roboty”.
Świat dosłownie płonie. Przyczyną są antropogeniczne zmiany środowiska i klimatu. W sierpniu i wrześniu 2019 r. paliły się na niewyobrażalną skalę lasy Amazonii, a pożary „płuc Ziemi” objęły swoim zasięgiem 10 państw Ameryki Południowej. Kluczowym czynnikiem destrukcji milionów hektarów całych ekosystemów leśnych był… prezydent Brazylii Jair Bolsonaro, który całkowicie lekceważy ochronę lasów deszczowych. Korzystają z tego kłusownicy i farmerzy, karczując oraz wypalając nielegalnie gigantyczne połacie lasów pod rolnictwo przemysłowe oraz plantacje. „Bezczynność jest zbrodnią”. Od września (!) 2019 r. do bieżącego miesiąca (styczeń 2020) nieprzerwanie płonie Australia. Dotychczas (pożary trawią dalsze rejony) spalił się obszar 12 mln akrów, czyli niespełna 5 milionów hektarów buszu – to powierzchnia całej Słowacji. Szacuje się, że zginęło na nim 480 milionów zwierząt kręgowych (ssaki, ptaki, gady), nie licząc płazów, bezkręgowców oraz roślin, z czego znaczna część to gatunki endemiczne. Endemiczność oznacza wyginięcie bezpowrotne, bowiem jest to bioróżnorodność typowo australijska, niewystępująca nigdzie indziej na świecie. Parki narodowe, ostatnie enklawy m.in. koali, kangurów czy kolczatek, zostały całkowicie zwęglone bądź wkrótce ogień zajmie całość terenów. Niemal pół miliarda istot spłonęło żywcem,
a to nie jest koniec. Do najbardziej zniszczonych regionów należą rezerwaty przyrody na obszarze światowego dziedzictwa Wielkich Gór Błękitnych oraz części Lasów Deszczowych Gondwany, które istniały nienaruszone od wielu setek tysięcy lat i były najbardziej rozległym obszarem subtropikalnych lasów deszczowych na świecie. Słynna na cały świat Wyspa Kangura – azyl zagrożonych gatunków – jest obecnie spalona w 30%. Jak donoszą w mediach współwłaściciele Parku Dzikich Zwierząt na wyspie, prawdopodobnie kataklizmu nie przetrwa żyjąca tam populacja drobnych torbaczy z gatunku grubogoników, która w całości liczyła mniej niż 500 osobników. Spłonęły również wszystkie znajdujące się na wyspie stacje monitorowania zwierząt. Kluczowym czynnikiem tych niewyobrażalnych zniszczeń jest całkowita bezczynność premiera Australii Scotta Morrisona, połączona
z negowaniem przez niego… zmian klimatycznych. Dowodów zbrodni przeciwko naturze mamy tutaj aż zbyt wiele. Na domiar złego bardzo wysokie temperatury spowodowały na południu Australii powstanie obszarów z własnym mikroklimatem – suchymi burzami, piorunami bez opadów, ogniowymi tornadami. A to dopiero początek dziejącej się katastrofy.
Tekst dr hab. Marcin Urbaniak

Marcin Urbaniak – pracownik naukowy krakowskiego Uniwersytetu Pedagogicznego im. KEN, gdzie zajmuje się głównie etyką środowiskową, neuroetyką oraz moralnością w świecie zwierząt. Organizator cyklicznych konferencji naukowych poświęconych zagadnieniom dobrostanu i praw zwierząt oraz ochrony przyrody; autor specjalistycznych publikacji z zakresu etyki, ekologii, filozofii umysłu i ewolucji. Prywatnie realizuje się jako aktywista społeczny, współpracując z organizacjami pozarządowymi, w których zajmuje się edukacją ekologiczną, a także koordynacją działań i projektów na rzecz ochrony zwierząt oraz przyrody.

Tekst opublikowany w „Istocie” nr 1/2020

Prosimy o wsparcie naszej pracy redakcyjnej:

Serdecznie zapraszamy do wykupienia prenumeraty na rok 2020 (100 zł z wysyłką)
https://sklep.istota.info/pl/c/Prenumerata/17

lub wydania cyfrowego (4 zł):
https://sklep.istota.info/pl/p/Dwumiesiecznik-Spoleczno-kulinarny-Istota-12020.-Wydanie-cyfrowe.-Prosze-wybrac-w-dostawie-ODBIOR-OSOBISTY.-1/62

wydania papierowego (8 zł + koszty wysyłki):
https://sklep.istota.info/pl/p/Dwumiesiecznik-spoleczno-kulinarny-Istota-12020.-Wydanie-papierowe./61